Lubin. Protest przed komisariatem. Uczestnicy domagają się prawdy i sprzeciwiają się brutalności
Protest pod komisariatem policji w Lubinie po tym, jak po policyjnej interwencji zmarł zatrzymywany przez funkcjonariuszy mężczyzna. Zgłoszenie dotyczyło agresywnej osoby, która miała biegać po ulicy i rzucać kamieniami w okna. Rodzina uważa, że został on uduszony - policja tłumaczy, że 34 latek był pod wpływem narkotyków. Zmarł po kilku godzinach od interwencji.
- Około godziny 19 na ulicy była prawdziwa bitwa, w stronę policjantów leciały butelki i kamienie. Siły policyjne są teraz bardzo duże, pojawili się kontrterroryści, którzy dokonywali zatrzymań. Policjanci w dużych grupach wbiegali w osiedle - tłumaczył późnym wieczorem w niedzielę Jan Kasia, reporter Interwencji. Jak udało nam się dowiedzieć, policjanci będą w Lubinie przez całą noc. - Cały czas są grupy młodzieży, które gromadzą się w uliczkach. Choć w tej chwili jest spokojnie, ciężko przewidywać, co się może wydarzyć - opowiedział reporter.
- Przed chwilą ulicami Lubina przejechała armatka wodna, pojawili się też policjanci uzbrojeni w broń gładkolufową - relacjonowała wcześniej w niedzielę reporterka Polsat News wydarzenia, które rozgrywają się przed komisariatem w dolnośląskim mieście, gdzie w piątek po interwencji policyjnej zmarł mężczyzna. Jak dodaje reporterka, obie strony - zarówno policja, jak i protestujący - ściągają do miasta posiłki.
Zgromadzeni przed komisariatem protestujący rzucali jajkami, a po pewnym czasie także kamieniami w elewację budynku komendy. W pewnym momencie tłum ok. 30 osób zaczął szturmować wejście do budynku. Policjanci użyli wobec nich gazu łzawiącego. W odpowiedzi manifestujący zaczęli rzucać w kierunku policjantów oraz budynku butelkami. Wybite zostały szyby.
Policjanci, wyposażeni w tarcze i broń gładkolufową, którzy wcześniej stali za bramą, wyszli przed nią i uformowali szyk. W ich stronę ponownie rzucone zostały kamienie, butelki a także kostki brukowe. Odpalono race. Manifestanci podpalili też kontener na śmieci, który następnie próbowali popchnąć w stronę budynku komendy.
W czasie zamieszek policjanci kilkukrotnie oddali strzały ostrzegawcze z broni gładkolufowej. Wielokrotnie apelowali też przez megafon o rozejście się. Na ulice wyjechała policyjna polewaczka. Po pewnym czasie manifestanci zaczęli się rozbiegać. W stosunku do osób, które wybiegały z tłumu w kierunku policjantów, użyto broni gładkolufowej.
- Zatrzymanych zostało pięć najbardziej agresywnych osób w związku z popełnionymi przestępstwami. Mieliśmy tutaj do czynienia z sytuacjami takimi jak podpalenie koszy, mienia policyjnego, czy z próbą podpalenia drzwi wejściowych do komendy, tak więc agresja tego tłumu jest naprawdę bardzo duża - przekazał po godz. 20 podkom. Wojciech Jabłoński z biura prasowego dolnośląskiej policji. Ok. godz. 21 liczba zatrzymanych wzrosła do 30.
Jabłoński dodał, że w stronę policjantów rzucone zostały nie tylko kamienie i cegłówki, ale także koktajle Mołotowa. Poszkodowanych zostało kilku funkcjonariuszy. - Mieliśmy także do czynienia z sytuacją, w której wezwani na miejsce strażacy zostali obrzuceni kamieniami i nie byli w stanie przeprowadzić czynności związanych z ugaszeniem ognia. Podobnie karetka pogotowia, która zjawiła się na miejscu by pomóc poszkodowanym, niestety nie została wpuszczona przez demonstrujących – mówił policjant.
"Rzucili go jak świniaka"
Około 300 osób przyszło przed komisariat policji w Lubinie, aby protestować przeciwko interwencji, którą uważają za przejaw brutalności policji. Protest dotyczy piątkowej interwencji przy ul. Traugutta, gdzie agresywny mężczyzna miał biegać po ulicy i rzucać kamieniami w okna.
- Chłopak zachowywał się irracjonalnie, krzyczał, kopał. Jego mama zadzwoniła po policję, aby go uspokoili - relacjonowała reporterka Polsat News.
- Przyjechała policja, obezwładnili go, trwało to 30 minut, przez ten czas go męczyli, przyjechała karetka i dalej wersje są różne. Jedni twierdzą, że zmarł w karetce, inni że po dwóch godzinach w szpitalu. Po rozmowie z panią na SOR stwierdzili, że przywieźli zwłoki. To był bezproblemowy człowiek, zero agresji. To on się bał, był przestraszony jak człowiek na niego huknął. Rzucili go jak zwłoki, jak świniaka nieżywego. 25 minut go dusili kolanem, ręce powyginane, chłopak 65 kg ważył, a czterech policjantów - mówił Polsat News jeden z członków rodziny.
WIDEO: Gumowe kule i armatki wodne. Protesty na ulicach Lubina w niedzielny wieczór
"Podobnie jak w Stanach"
Mieszkańcy Lubina zgromadzeni pod komisariatem skandują hasła oraz rzucają w budynek różnymi przedmiotami, w tym kamieniami oraz racami. Jeden z mieszkańców w komentarzu do sobotniego wydarzenia przypomniał na antenie Polsat News o niedawno zakończonej sprawie George'a Floyda, czarnoskórego mężczyzny uduszonego przez policjantów podczas interwencji w Minneapolis w USA.
- W Stanach i w innych krajach to już by była pikieta pod komendą. Niedawno było w Stanach, że został zaduszony kolanem... Tu by była pikieta, a nie taki spokój jaki teraz jest. Ale to kiełkuje dopiero. Ci ludzie nie powinni w policji pracować - powiedział pan Kazimierz, sąsiad zmarłego.
WIDEO: Relacja z protestu przed komisariatem na antenie Polsat News
Pod koniec nagrania widać, jak 34-letni Bartek traci przytomność i film się urywa. Niestety finał tej historii ma złe zakończenie, ponieważ chłopak zmarł. Z innej kamery widać moment przyjazdu karetki na miejsce, jak już 34-latek się nie ruszał. - Mężczyzna miał 3 razy mdleć podczas 30-minutowej interwencji - zrelacjonowała dziennikarka Polsat News.
Próbował się wyrwać, krzyczał
Z informacji Polsat News wynika, że policja próbowała odebrać rodzinie telefony, na których mogły znajdować się nagrania z interwencji.
W mediach społecznościowych pojawiło się nagranie z interwencji na ulicy Traugutta w Lubinie, która miała miejsce w piątek rano. Na wykonanym z balkonu jednego z budynków obok filmie widać, jak policjanci próbują obezwładnić mężczyznę i umieścić go w radiowozie. Mężczyzna próbuje się wyrwać, krzyczy i wzywa pomocy. Funkcjonariusze doprowadzają go do auta - na nagraniu widać, że już wtedy brakuje mu sił.
Następnie przy próbie umieszczenia w aucie mężczyzna osuwa się na jezdnię. W międzyczasie policjantka obecna na miejscu odbiega, być może w stronę pobliskiej Komendy Powiatowej Policji w Lubinie. Trzej mężczyźni pozostają przy zatrzymanym, który przestaje się ruszać. Zaczynają poklepywać go po twarzy, ten jednak nie reaguje.
"Agresywny i pobudzony"
"Lubińscy policjanci zostali wezwani na miejsce, gdzie agresywny i pobudzony mocno mężczyzna miał rzucać kamieniami w okna zabudowań. Na numer alarmowy zadzwoniła matka mężczyzny, która zaznaczyła, że syn nadużywa narkotyków. Wobec agresywnego i pobudzonego mieszkańca Lubina funkcjonariusze użyli chwytów obezwładniających oraz kajdanek. W związku z jego irracjonalnym zachowaniem i podejrzeniem, że może znajdować się pod wpływem narkotyków, na miejsce wezwano pogotowie ratunkowe" - czytamy w komunikacie umieszczonym na stronie dolnośląskiej policji.
"Po ok. 2 godzinach komenda w Lubinie została powiadomiona, że mężczyzna zmarł w szpitalu" - poinformował zespół prasowy KWP we Wrocławiu.
WIDEO: Interwencja policji w Lubinie
Według informacji przekazanych przez policję, funkcjonariusze po przyjeździe na miejsce próbowali uspokoić i wylegitymować mężczyznę, który nie reagował na polecenia.
ZOBACZ: Kielce: 44-latek zaatakował policjanta, bo zwrócił mu uwagę na brak maseczki
Prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie interwencji w Lubinie. W najbliższych dniach ma zostać przeprowadzona sekcja zwłok mężczyzny. O sprawie poinformowana została także komórka kontrolna Komendy Wojewódzkiej Policji we Wrocławiu. Trwają czynności dotyczące ustalenia przebiegu interwencji.
Pojawiła się nieścisłość
Według komunikatu policji mężczyzna został przewieziony na SOR i po ok. dwóch godzinach zmarł w szpitalu. Reporterka Polsat News dotarła do nieoficjalnych informacji mówiących, że w lubińskim szpitalu w piątek w ogóle takiego pacjenta nie było. Podobnie twierdzi poseł PO Piotr Borys.
- Jest jedna nieścisłość i nieprawda, którą podała Komenda Wojewódzka Policji - powiedział Piotr Borys, który interweniował w sprawie. - Otóż według informacji przekazanych mi przez dyrekcję szpitala, ten młody człowiek umarł już w karetce. Nie jak podano, że po 2 godzinach w szpitalu. A więc ten zgon nastąpił bezpośrednio po tej interwencji i musimy sprawdzić, co było przyczyną, czy użyto właściwych środków przymusu bezpośredniego, czy nie wystarczyło skucie kajdankami - dodał polityk.
"Będę pytał o filmy z kamer policjantów i podduszanie w interwencji" - napisał Piotr Borys na Twitterze.
- Ta sytuacja budzi spore wątpliwości - powiedział Polsat News były rzecznik policji, Mariusz Sokołowski. - Niedobrze kiedy widzimy policjanta siedzącego zbyt długo na obezwładnianym mężczyźnie, który potem umiera - dodał.
Dariusz Nowak, były rzecznik małopolskiej policji, póki co wstrzymuje się z ferowaniem wyroków.
- Nawet jeśli ten mężczyzna był średniej budowy ciała i na co dzień był łagodny, to pod wpływem narkotyków, mógł zmienić się w taka niebezpieczna maszynę i nawet sześciu policjantów może mieć problem sobie poradzić - powiedział Polsat News.
Czytaj więcej