Tokio 2020. Windsurfer Piotr Myszka zdyskwalifikowany za falstart. Trener: nie wytrzymał ciśnienia
- Sędziowie nie są nieomylni, ale w tym przypadku raczej się nie pomylili - mówił Przemysław Miarczyński z olimpijskiej kadry trenerskiej, komentując w Polsat News sobotnią dyskwalifikację Piotra Myszki. Uznano, że polski windsurfer - podobnie jak jego konkurenci z Włoch i Francji - wystartował przed czasem. Sam sportowiec inaczej pochodzi do sprawy, uznając sytuację za "dziwną".
W sobotę, z powodu falstartu, Piotr Myszka został wykluczony z tzw. wyścigu medalowego i stracił szansę na miejsce na podium olimpijskich regat żeglarskich w windsurfingowej klasie RS:X na Igrzyskach Olimpijskich w Tokio. Polak zajmował przed decydującym startem czwarte miejsce, a ostatecznie uplasował się na szóstej pozycji.
Za falstart oprócz niego zostali zdyskwalifikowani także Francuz Thomas Goyard oraz Włoch Mattia Camboni, z którymi Myszka miał walczyć o medale. Przed sobotnim startem Polak tracił do zajmującego trzecie miejsce Włocha tylko trzy punkty.
ZOBACZ: Tokio 2020. Australijka Jess Fox użyła prezerwatywy do naprawy kajaka. Zdobyła brąz
Mimo dyskwalifikacji w ostatnim wyścigu srebrny medal zdołał wywalczyć Goyard. Brązowy niespodziewanie przypadł Chińczykowi Kun Bi. Myszka ukończył rywalizację olimpijską na szóstej pozycji. W Rio de Janeiro w 2016 roku był czwarty.
Piotr Myszka zdyskwalifikowany. "Arbitrzy dość długo analizowali ten start"
Sytuację związaną z wykluczeniem Polaka na antenie Polsat News komentował Przemysław Miarczyński z polskiej kadry trenerskiej na Igrzyskach. Jak uznał, "sędziowie nie są nieomylni, ale w tym przypadku raczej się nie pomylili".
- Arbitrzy dość długo analizowali ten start. Podpłynęli najpierw do zawodnika z Włoch i poinformowali go o jego falstarcie. Następnie to samo powiedzieli Piotrkowi. Z kolei Francuza "zdjęli" po siedmiu czy dziesięciu minutach. Prawdopodobnie przeglądali materiał filmowy - mówił.
Jak wyjaśniał Miarczyński, Piotr Myszka "zapewne nie chciał być stratny na początku". - Nie wytrzymał ciśnienia bardziej z powodu, że chciał zdobyć medal, a nie ze względu na stres. Miał lepszą sytuację psychiczną przed tym startem niż pięć lat temu w Rio, gdzie bronił medalowego miejsca. W Tokio atakował taką pozycję - powiedział w Polsat News.
WIDEO: Komentarze po dyskwalifikacji Piotra Myszki z powodu falstartu
Piotr Myszka: sędzia zdecydowała o kontynuacji wyścigu i tyle
Głos po nieukończonym wyścigu zabrał także sam Piotr Myszka. - Troszeczkę dziwna sytuacja, szczerze mówiąc. Jeśli 30 procent stawki ma indywidualny falstart, to - kurczę - coś tu jest nie tak. Bo my walczymy tu o medale i jeśli wydarzyła się taka sytuacja, to wyścig się przerywa - stwierdził.
Jak dodał, wydawało mu się, że zdyskwalifikowany zostanie tylko Włoch. - Mówię sobie: "Ok, jestem bezpieczny, można powiedzieć, że mam już prawie medal". Po czym mijają dwie minuty i mnie ściągają z trasy. Niewiarygodne - ja i Włoch wylatujemy z wyścigu. Wówczas jeszcze nie jest tak źle - w tym sensie, że tak się zdarza. Ale potem zdejmują Francuza, który prowadzi wyścig i to praktycznie po całym kółku - przypomniał.
ZOBACZ: Tokio. Zmarnowano 4 tys. zestawów jedzenia dla wolontariuszy. Posiłki będą przetworzone
Myszka stwierdził, że "sędzia podjęła decyzję o kontynuacji wyścigu i tyle". - Szkoda bardzo. Jestem lekko rozczarowany, bo już się witałem z gąską, a tu zabrali mi zabawki - relacjonował po zakończeniu zmagań Polak.
"To trochę trudne do zrozumienia dla oglądających"
Zapewnił, że przedwczesny start nie był spowodowany stresem czy nerwami. - Ja w tym wyścigu nic nie traciłem. Mogłem tylko zyskać medal i to nie było dla mnie stresujące. To była czysta sportowa kalkulacja - mówił.
Zaprzeczył w odpowiedzi na pytanie, czy wcześniej w jego karierze doszło do sytuacji, by aż tyle osób miało falstart, a wyścig nie został powtórzony.
- Szkoda. To decyzją sędziowska, nie ma od tego odwołania. To trochę trudne do zrozumienia dla oglądających, dlaczego w czasie wyścigu zdejmują tylu ludzi walczących o medale. To już nie jest indywidualny falstart, tylko chodzi o grupę - przekonywał zawodnik, który 25 lipca świętował 40. urodziny. W jego opinii, wyścig powinien zostać przerwany.
Czytaj więcej