Tokio 2020. Szanse medalowe polskich lekkoatletów
Lekkoatletyka w Tokio ma na dobre rozsupłać worek z medalami dla Polaków. Lekkoatleci swoje zmagania zaczynają już w piątkową noc. Medalowych szans powinniśmy wypatrywać w nawet kilkunastu startach polskich reprezentantów.
Pierwszy tydzień olimpijskich zmagań przyniósł Polsce jeden medal. Srebro zdobyły polskie wioślarki w czwórce podwójnej.
W piątek swoje zmagania rozpoczną lekkoatleci. To tu najwięcej medalowych szans wypatrują eksperci. Podpowiadamy, na kogo zwrócić szczególną uwagę i które konkurencje obserwować z największymi nadziejami.
Rzut młotem
Marzymy o dublecie w damskim i męskim rzucie młotem. O to nie będzie łatwo, ponieważ konkurencja w roku olimpijskim jest wyjątkowo wyrównana. Anita Włodarczyk wraca po kontuzji i powalczy o swoje trzecie złoto olimpijskie z rzędu. Rekordzistka świata w tym roku osiągnęła 77.93 m. Dalej rzucały tylko dwie Amerykanki, Brooke Andersen i DeAnna Price. Szósta na listach jest Malwina Kopron. Zawodniczka z Puław, by włączyć się do walki o medal musiałaby posłać młot w pobliżu swojego rekordu życiowego.
ZOBACZ: Tokio. Zmarnowano 4 tys. zestawów jedzenia dla wolontariuszy. Posiłki będą przetworzone
Dla polskich młociarzy będzie to kolejna bratobójcza walka. Paweł Fajdek jest w tym roku bezkonkurencyjny. Rzucił aż 82.98 metra i zbliżył się na niecały metr do swojego rekordu Polski. Czterokrotny złoty medalista mistrzostw świata będzie musiał jednak zmierzyć się z własnymi olimpijskimi demonami. W Londynie i Rio nie wszedł nawet do finału. Krok w krok podąża za nim Wojciech Nowicki. Polaków na listach światowych rozdziela Amerykanin Rudy Winkler i wydaje się, że pomiędzy tą trójką rozegra się walka o złoto.
Rzut oszczepem
Wyobraźmy sobie, że Robert Lewandowski bierze oszczep za linią bramkową stadionu piłkarskiego. Rozpędza się i wyrzuca go na wysokości słupka pilnowanego przez Wojciecha Szczęsnego, a oszczep ciśnięty przez napastnika reprezentacji Polski ląduje w okolicach linii pola karnego rywala. Oszczep wylądowałby dokładnie na 89 metrze. Tyle wynosi rekord Polski ustanowiony w tym roku przez Marcina Krukowskiego. Polak jest rewelacją tego sezonu. Dalej w tym sezonie rzucał tylko Johannes Vetter (96,29). Niemiec jednak rzuca w innej lidze, zmagając się z rekordem świata legendarnego Jana Żeleznego.
ZOBACZ: Japonia. Kolejny rekord COVID-19 w Tokio – po raz pierwszy ponad 3 tys. infekcji
Do innego legendarnego czeskiego rekordu świata, czyli rzutu Barbory Spotakovej, zbliżyła się Maria Andrejczyk. Polka na początku maja zszokowała sportowy świat. Wielu przecierało oczy ze zdziwienia, gdy na tablicy wyników ujrzeli 71,40 m. Jednak zamiast na dalszym śrubowaniu rekordu Polski, Polka musiała skupić się na wyleczeniu kontuzji barku. Do startów wróciła pod koniec czerwca, rzucając o 10 metrów bliżej. W Tokio powinna walczyć o medal. Andrejczyk udowodniła, że olimpijski strach jej nie paraliżuje, a napędza. Pięć lat temu w Rio otarła się o medal. Zabrakło jej dwóch centymetrów. Do Tokio przyjeżdża bardziej doświadczona, z rekordem polski, drugim wynikiem w historii i najlepszym wynikiem na świecie.
Pchnięcie kulą
Tegoroczny, niebotyczny poziom pchnięcia kulą można zobrazować w jeden sposób. Pchnięcie Tomasza Majewskiego na odległość 21,51 m, które 13 lat temu w Pekinie zapewniło mu złoty medal Igrzysk Olimpijskich w tym roku mogłoby nie gwarantować nawet wejścia do finału. Amerykanin Ryan Crouser w czerwcu zmiótł poprzedni, ponad 30-letni rekord świata, który przez wielu uważany był za granicę nie do przekroczenia. Całkiem możliwe, że w pchnięciu kulą będziemy obserwować podium w całości złożone z amerykańskich zawodników.
Te plany chce pokrzyżować Michał Haratyk. Polak zajmuje piąte miejsce na listach światowych (22.17 m). Jego własny rekord Polski wynosi 22.32 m. By marzyć o medalu Polak musi brać pod uwagę pchnięcia w jego granicach. Nie można także zapominać o Konradzie Bukowieckim, który mimo słabszej dyspozycji w tym sezonie wielokrotnie udowodnił, że potrafi i lubi zaskakiwać wysoką formą w najmniej oczekiwanych momentach.
Bieg 800 metrów
Poziom dwóch okrążeń w tym roku stoi na bardzo wysokim poziomie. Przypominają się igrzyska w Londynie, gdzie po rekord świata w najszybszym biegu w historii sięgnął David Rudisha. W tym roku naturalnym kandydatem do zwycięstwa jest Bostwańczyk Nijel Amos. W tamtym pamiętnym finale jako 18-latek sięgnął po srebro.
O złocie marzy Patryk Dobek. Polak przebojem wdarł się do światowej czołówki. Na razie na kołek odwiesił płotki przez które bieg na dystansie jednego okrążenia był do niedawna jego koronną konkurencją. Polak w marcu wprawił w osłupienie rywali i komentatorów z całego świata sięgając po złoto mistrzostw Europy na dystansie 800 m. W czerwcu na pół sekundy zbliżył się do rekordu Polski i został liderem światowych tabel. Do Tokio przyjeżdża z siódmym rezultatem i wielkim apetytem na więcej. Polak może zapisać się na kartach historii. Aby to zrobić, prawdopodobnie będzie musiał sięgnąć także po rekord Polski Pawła Czapiewskiego, z którym nie uporali się ani Adam Kszczot ani Marcin Lewandowski.
1500 metrów
Jak wino, albo, żeby nie wypominać wieku, jak szwajcarski bank. Marcin Lewandowski jak już coś zapowiada, to dotrzymuje słowa. Wypisany na jego kolcach napis "Lewy 209 S" zapowiada, po co Polak przyleciał do Tokio. Po nie mieszczący się jeszcze kilka lat temu w głowach ekspertów czas biegu poniżej 3:30 na 1500 m i upragniony olimpijski medal.
Lewandowski w tym roku pokazał moc. Wyśrubował własne rekordy kraju na milę i 1500 m. Na początku sezonu pokazał też szybkość na 800 m. Polak przyjeżdża do kraju kwitnącej wiśni z piątym czasem. Co ciekawe o medal nie będzie się ścigał z Kenijczykami czy Etiopczykami, a z absolutnym objawieniem tego sezonu Hiszpanem Mohamedem Katirem, Australijczykiem Stewartem McSweynem oraz z etatowym rywalem Norwegiem Jacobem Ingebrigtsenem.
4x400 metrów kobiet
"Aniołki Matusińskiego" stają przed szansą zdobycia najcenniejszego, brakującego medalu w bogatej gablocie z trofeami. Mistrzynie Europy i srebrne medalistki mistrzostw świata w Dosze przyzwyczaiły nas, że z każdej ważnej imprezy wracają z medalem. Do Justyny Święty, Igi Baumgart i Małgorzaty Hołub-Kowalik dołączyły w tym roku młode i nieobliczalne Natalia Kaczmarek i Kornelia Lesiewicz. Ta pierwsza jest rewelacją sezonu. Jej wynik 50.72 pozwala marzyć o finale. Dla Lesiewicz napędzonej bezapelacyjnym zwycięstwem na mistrzostwach starego kontynentu juniorów, sam start na igrzyskach jest na miarę złota.
Murowanymi kandydatkami do zwycięstwa są Amerykanki. Polki o medal zmierza się z Jamajkami, Brytyjkami i z objawieniem ostatnich miesięcy Holandią.
4x400 metrów mix
Przed trenerami kadrowymi twardy orzech do zgryzienia. Polki będą musiały pogodzić starty indywidualne, ze sztafetą kobiecą i mieszaną. Mężczyźni swoje siły muszą rozłożyć na obydwie sztafety.
Próba generalna przed igrzyskami miała miejsce na Mistrzostwach Świata w Dosze w 2019 roku. Wtedy ten egzamin Polacy zdali śpiewająco. Polki sięgnęły po srebro, dokładając piąte miejsce w sztafecie mieszanej. Wtedy cały świat obiegły zdjęcia Justyny Święty walczącej o medal z mężczyznami. Powtórzenie czasu z Dohy pozwoli Polakom włączyć się do walki o medal.
Szanse medalowe Polaków. Starty finałowe:
31 lipca
4x400 m mix
3 sierpnia
Rzut młotem kobiet. Ew. Anita Włodarczyk, Malwina Kopron
4 sierpnia
800 m mężczyzn. Ew. Patryk Dobek
Rzut młotem mężczyzn. Ew. Paweł Fajdek, Wojciech Nowicki
5 sierpnia
Pchnięcie kulą mężczyzn. Ew. Michał Haratyk, Konrad Bukowiecki
6 sierpnia
400 m kobiet. Ew. Justyna Święty, Natalia Kaczmarek, Iga Baumgart-Witan
Rzut oszczepem kobiet. Ew. Maria Andrejczyk
7 sierpnia
1500 m mężczyzn. Ew. Marcin Lewandowski
Rzut oszczepem mężczyzn. Ew. Marcin Krukowski
4x400 m kobiet
Czytaj więcej