Alaska. Mężczyzna przez tydzień walczył z niedźwiedziem. Nawiedzał go każdej nocy

Świat
Alaska. Mężczyzna przez tydzień walczył z niedźwiedziem. Nawiedzał go każdej nocy
USCG Alaska
To w tym obozie mężczyzna samotnie przez tydzień walczył z niedźwiedziem grizzly

Walka rozpoczynała się, gdy tylko zapadał zmrok. Miejsce: pustkowie na Alasce, gdzie w prowizorycznym obozie tkwił mężczyzna. Nie miał kontaktu ze światem. Przez tydzień, gdy tylko zapadł wzrok, musiał odbierać ataki niedźwiedzia. Przypadkowo odnaleźli go strażnicy graniczni, którzy z helikoptera dostrzegli błagalne napisy.

Około 50-letni mężczyzna przebywał samotnie w dawnym obozie górniczym na Alasce, najpewniej od 12 lipca. Nie miał kontaktu ze światem zewnętrznym, który przydałby mu się, gdy zaatakował go niedźwiedź grizzly.

 

Zwierzę przeciągnęło go w dół rzeki, obok której zlokalizowano obóz. Mężczyźnie udało się uciec, grizzly jednak nie odpuścił.

 

ZOBACZ: Hiszpania. Posiedzenie parlamentu przerwał... szczur [WIDEO]

 

Przez około tydzień wracał do niego każdej nocy, dlatego samotnik - zamiast spać - musiał ratować swoje życie. Pomagała mu w tym broń, lecz liczba dostępnych nabojów ciągle zmniejszała się - przekazał "The New York Times".

Łut szczęścia uratował mu życie

Ratunek przyszedł z powietrza. Mężczyznę, który na dachu blaszanej chaty napisał "SOS" i "Pomóż mi", w zeszły piątek zauważyła załoga helikoptera straży przybrzeżnej.

 

Spostrzegła również autora napisów, który machał rękami oraz białym skrawkiem materiału. Strażnicy wylądowali i dotarli do niego - miał zabandażowaną nogę, a drzwi jego "domostwa" były wyrwane. Do obrony pozostawały mu wówczas zaledwie dwa pociski.

 

ZOBACZ: Wrocław. Wychudzony pies odebrany właścicielce. Zwrot w sprawie

 

Okazuje się, że wybawiciele mężczyzny znaleźli go przez przypadek. Lecieli z Kotzebue do Nome z kilkoma naukowcami, szukających wzdłuż wybrzeża martwych wielorybów, morsów i fok.

Ma siniaki i rany, ale wciąż żyje

Jak przyznają strażnicy, nie znaleźliby pustelnika, gdyby z powodu zachmurzenia nie musieli zmienić trasy, a także, jeśli przelecieliby nad sąsiednią doliną.

 

Obecnie uratowany mężczyzna dochodzi do siebie. Ma liczne siniaki oraz obrażenia nogi, które nie zagrażają jego życiu. 

wka/ml / The New York Times
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie