Wielkopolska. Pożary wysypiska odpadów. Mieszkańcy mają dość
Tylko w czerwcu w wielkopolskiej Przysiece Polskiej wybuchły dwa duże pożary składowiska odpadów. Trwały kilka dni, ich gaszenie kosztowało setki tysięcy złotych, a przede wszystkim nerwy i zdrowie mieszkających zaledwie kilkadziesiąt metrów dalej mieszkańców. Wdychają, jak twierdzą, toksyny i zastanawiają się, czy pożary powstają przypadkiem, czy też są komuś na rękę.
- Zobaczyłam ten dym, ogień który po prostu szedł na nas, na nasz blok, zdenerwowałam się, nie wiedziałam, czy mam płakać, czy mam krzyczeć, czy mam się pakować. Skończę życie w wieku niecałych 30 lat spalona przez wysypisko śmieci znajdujące się koło mojego bloku, to była moja pierwsza myśl. Jestem w ciąży, nawet nie zobaczę tego dziecka - opowiada Zuzanna Abraszkiewicz.
Kobieta wraz z mężem trzy lata temu kupiła mieszkanie w Przysiece Polskiej w województwie wielkopolskim. Blok ponad 40 lata temu wybudowano dla pracowników cegielni. Gmina sprzedała teren inwestorowi, który na terenie cegielni zrobił skup złomu. Jesienią ubiegłego roku zaczęły pojawiać się śmieci.
ZOBACZ: Pożary wysypiska. Ludzie protestują
- Kupując mieszkanie trzy lata temu wiedzieliśmy o istnieniu skupu złomu, wiedzieliśmy też, że są pociągi. Jednak na jesień, zimę zeszłego roku zaczęło śmierdzieć. Zaczęliśmy się bardziej interesować całą sytuacją i okazało się, że tutaj jest nie tylko skup złomu, ale także wysypisko śmieci - mówi Zuzanna Abraszkiewicz.
Dwa pożary w czerwcu
Wraz z pojawieniem się olbrzymich hałd śmieci, mieszkańców najbliżej położonych bloków zaczęły nękać pożary. Było ich już kilkanaście. Tylko w tym roku śmieci paliły się pięć razy. Dwa najgroźniejsze pożary były w czerwcu. Pani Karina Skrzypczak, podobnie jak inni mieszkańcy bloku, po prostu boi się o swoje życie.
- To wyglądało jak kataklizm, patrzyłam na ten biały dymek i z tego białego dymku w ciągu 4 czy 5 minut maksymalnie zajęły się wszystkie hałdy śmieci. Zaczęło płonąć 2,5 tys. mkw śmieci - opowiada kobieta.
WIDEO: Wraz z dymem w powietrze unoszą się trujące substancje.
- W szczytowym momencie tej akcji udział brało 48 zastępów państwowej i ochotniczej straży pożarnej. Akcja w sumie trwała 95 godzin, czyli blisko cztery dni. Według naszych szacunków akcja na początku czerwca kosztowała 200 tys. zł – opowiada Dawid Kryś, rzecznik komendanta powiatowego Państwowej Straży Pożarnej w Kościanie.
ZOBACZ: USA. Najnowsze badania: dym z pożarów zwiększa ryzyko zakażenia koronawirusem
- Najdziwniejsze jest to, że te pożary zawsze są w dni wolne i święta - zauważa Karina Skrzypczak.
- Przyznaję, że te pożary są zastanawiające. Natomiast już wcześniej toczyły się takie sprawy, zawsze korzystaliśmy z opinii biegłego z dziedziny pożarnictwa. I z opinii biegłego wynikało, że przyczyną pożaru jest samozapłon. Prowadzimy postępowanie o przestępstwo z narażeniem na niebezpieczeństwo powstania pożaru, czyli sposobem składowania tych odpadów, a także w zakresie przestępstwa związanego z ochroną środowiska - informuje Rafał Wojtysiak z Prokuratury Rejonowej Kościanie.
Ludzie mają dość
Mieszkańcy Przysieki Polskiej i okolicznych miejscowości mają dość. Wraz z dymem w powietrze unoszą się trujące substancje. Spółka posiada zezwolenia, ale od 2018 roku obowiązują nowe przepisy dotyczące składowisk odpadów. 10-12 metrowe hałdy śmieci świadczą o tym, że nowe prawo tutaj nie działa.
- Mam wrażenie, że jak ktoś przywozi te śmieci czy też odbiera, to oni nawet na to nie patrzą. Tylko tak jak zostaje przewożone, tak po prostu jest składowane na ogromnych, wysokich hałdach - mówi Zuzanna Abraszkiewicz.
- Mieliśmy odczucie, że czekają, żeby to się paliło. Utylizacja śmieci przez spalanie, to są typowo komunalne psujące, śmierdzące śmieci. Po co oni te śmieci gromadzą, skoro nie mają żadnej linii do przerobu śmieci? - pytają okoliczni mieszkańcy.
ZOBACZ: Płock. 650 interwencji straży pożarnej. Uszkodzona oczyszczalnia ścieków
- Szef tej firmy mówił, że wszystko uprzątnie. On wie, on zna problem, tłumaczył się też tym, że był COVID, że były zastoje, różne sytuacje wewnątrz tej firmy. Za każdym razem, jak zgłaszaliśmy sprawę do WIOŚ-u, mieliśmy odpowiedź, że wszystko było dobrze. Tylko raz ukarano spółkę za hałas - mówi Małgorzata Adamczak, burmistrz gminy Śmigiel.
"Do czasu zakończenia postępowania przez właściwe służby, Spółka nie komentuje sprawy" - to jedyny komunikat, jaki otrzymaliśmy od spółki zarządzającej składowiskiem.
Nieprecyzyjne zapisy ustawy
Co na to Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska? - Musimy pamiętać o tym, że zapisy ustawy o odpadach, które pozwalały Marszałkowi bądź Staroście wydać zezwolenie na gospodarowanie odpadami były bardzo nieprecyzyjne - tłumaczy urzędnik.
Reporter "Interwencji": I dlatego mogły urosnąć 12-metrowe hałdy śmieci?
Urzędnik: Nawet tak. Dlatego, że przepisy te nie regulowały ilości odpadów, które mogą być magazynowane jednocześnie.
Reporter "Interwencji": Spółka wykorzystała luki w prawie?
Urzędnik: Tak. Kontrola w 2018 roku wykazała, że niektóre odpady były magazynowane w inny sposób, niż określony w zezwoleniu. Były wymierzone dwie symboliczne kary finansowe: 2 tys. zł i niecałe 14 tys. zł.
ZOBACZ: Prawie 2 tys. interwencji z powodu nawałnic. Ewakuowano cztery obozy harcerskie
- Skierowaliśmy pismo do Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska o skorzystanie z możliwości wstrzymania czasowego eksploatacji tej instalacji, do momentu kiedy rozpatrzymy wnioski. Jeżeli przedsiębiorca nie złoży pełnych wniosków pod względem wymogów formalnych, wtedy po naszej stronie będzie wszczęcie procedury w sprawie cofnięcia tych decyzji, które posada. Musi udowodnić nam, że jego działalność będzie prowadzona w sposób bezpieczny dla środowiska - informuje Marzena Andrzejewska z Urzędu Marszałkowskiego Województwa Wielkopolskiego w Poznaniu.
- Boję się, co będzie dalej, jak to będzie wyglądało. Nie wiem, co za chwilę nam tutaj sąsiad pokaże - podsumowuje Zuzanna Abraszkiewicz.
Czytaj więcej