Wirusolog: Wlk. Brytania chce osiągnąć odporność zbiorową przez zakażenia. "Puszczono ich na żywioł"
- Władze Wielkiej Brytanii nie powiedzą tego wprost, ale tam zdecydowano o jeszcze szybszym osiągnięciu odporności zbiorowej przez zakażenia - powiedział wirusolog prof. Włodzimierz Gut. Dodał, że "zaszczepiono tam ogromną część społeczeństwa i uznano, że więcej chętnych po prostu nie ma". - Resztę puszczono na żywioł. Może nie brzmi to bardzo poprawnie, ale takie są fakty" - dodał.
Według wirusologa osiągnięty w Polsce poziom odporności wyeliminował już ryzyko zapaści w ochronie zdrowia.
- Nie możemy oczekiwać, że dzienna liczna zakażeń spadnie do zera. Zawsze będą jakieś przypadki w kraju, w którym żyje ok. 40 milionów osób. Porównania na tak małych liczbach są o tyle obarczone ryzykiem, że nawet wzrost o 50 procent z liczby 100 niewiele mówi. Bo może wiązać się np. z tym, że z jakiejś wycieczki wróci 20 osób, które się od siebie zaraziły. Dlatego nie przesadzałbym z alarmistycznymi tonami. Jasne jest dla mnie to, że jeżeli liczby zakażeń rosną w Europie, to urosną nieco i w Polsce. Moim zdaniem poziom odporności osiągnięty w Polsce dzięki szczepieniom i przechorowaniu gwarantuje nam już to, że zapaść służby zdrowia nam nie grozi - powiedział wirusolog.
Dodał, że każdy powinien się po prostu przed jesiennym sezonem infekcyjnym zastanowić się, czy chce dołączyć do grupy odpornych przez bezpieczne zaszczepienie czy niebezpieczne przechorowanie.
Koszt indywidualny może być ogromny
- Paradoksem jest to, że i szczepienia i wzrost zachorowań przybliżają nas do odporności zbiorowej. Koszt indywidualny dla tych, którzy złapią wirusa, a nie są zaszczepieni, może być jednak ogromny - wskazał prof. Gut.
W tym kontekście wspomniał o władzach Wielkiej Brytanii. - Nie powiedzą tego wprost, ale tam zdecydowano obecnie o jeszcze szybszym osiągnięciu odporności zbiorowej przez zakażenia - ocenił.
ZOBACZ: Słowacja. Władze: szczepienie na COVID-19 warunkiem spotkania z papieżem we wrześniu
- Zaszczepiono tam ogromną część społeczeństwa i uznano, że więcej chętnych po prostu nie ma. Widząc, że nie grozi już zapaść służby zdrowia, resztę puszczono na żywioł. Może nie brzmi to bardzo poprawnie, ale takie są fakty. Zniesiono obostrzenia i dość szybko także nieodporna część populacji (tam już znaczna mniejszość) ją uzyska - powiedział prof. Gut.
Dzienne liczby zakażeń nie wyższe niż 1-2 tysiące
Zdaniem wirusologa lepiej byłoby, aby do tej chwili nieprzekonani do szczepień Polacy zrobili to jak najszybciej, bo problem niedoboru szczepionek już nie istnieje, ale jeżeli nie jest to szczepienie obowiązkowe, to niektórych po prostu się nie przekona niczym.
Ekspert powtórzył, że w jego ocenie nie ma już w Polsce zagrożenia systemowego dla ochrony zdrowia związanego np. z brakiem łóżek szpitalnych. Zdaniem prof. Guta dzienne liczby zakażeń w trakcie kolejnej fali nie będą też wyższe niż 1-2 tysiące przypadków dziennie.
Udział mutacji Delta w liczbie zakażeń rośnie bardzo szybko
- W tej chwili mutacja Delta, według ekspertów, wymaga odporności 85-90 proc. populacji - powiedział w środę wiceminister zdrowia Waldemar Kraska.
Wiceminister przekazał w PR24, że udział nowej mutacji Delta w liczbie zakażeń rośnie bardzo szybko. Według Kraski, wzrósł on z 8 do 54,5 proc. Zaznaczył, że jeśli nie wykorzystamy kilku najbliższych dni na szczepienie, to wzrost zakażeń jest nieunikniony.
ZOBACZ: Wielka Brytania. Wraz z rosnącą liczbą zakażeń rozszerza się "pingdemia"
- Troszkę naiwnie, ale myślałem, że jednak Polacy w wakacje oprócz tego, że chcą wypoczywać, także zaszczepią się, żeby wrócić do pracy. Niestety, w okresie wakacyjnym obserwujemy spadek zainteresowania szczepionkami, staramy się jednak szerzej docierać do Polaków, aby skorzystali ze szczepionki - mówił Kraska.
Jak podkreślił, w wielu miejscach wypoczynkowych znajdują się mobilne punkty szczepień, w których można przyjąć szczepionkę przeciw COVID-19.
Czytaj więcej