Prof. Parczewski: będą kolejne lockdowny, poprzednie miały częściową skuteczność
- Mamy coraz więcej danych, jakiego rodzaju lockdowny dobrze działają - mówił w programie "Gość Wydarzeń" prof. Miłosz Parczewski z Rady Medycznej przy premierze. Jego zdaniem, będą następne "zamrożenia" gospodarki i życia społecznego, lecz wprowadzane regionalnie i o mniejszej skali niż wcześniej.
Prowadzący Piotr Witwicki zapytał prof. Parczewskiego o słowa wiceminister rozwoju Olgi Semeniuk z radiowej Trójki, według których "trzeba przygotować się na najgorsze" pod kątem lockdownów.
- Jesteśmy w okresie "zacisza", trwającego w Polsce w czasie lata. Sytuacja zaczyna się pogarszać w połowie sierpnia. Mamy obecnie wyścig, czy zdążymy postawić mur przed zbliżającym się nowym wariantem koronawirusa - odpowiedział członek Rady Medycznej.
Prof. Parczewski: zakażenia wśród osób 60 plus mogą wpłynąć na paraliż szpitali
Jak zauważył, pod względem wyszczepienia społeczeństwa przeciw COVID-19 "na tle krajów europejskich nie wypadamy najgorzej". - Trzeba jednak zwrócić uwagę, jaki procent osób wśród poszczególnych grup podatnych na zakażenie przyjął preparat. Ciągle odstajemy, jeśli chodzi o wyszczepienie osób 60 plus - zauważył ekspert.
ZOBACZ: "Proszę założyć maseczkę albo wyjść". Posłanka klubu PiS opuściła salę obrad
Jego zdaniem, wskazana przez niego grupa może w największym stopniu obciążyć służbę zdrowia i "sprawić, że znowu dojdzie do jej częściowej blokady dla innych chorych".
Zapytany, czy jest pomysł, by zachęcić seniorów do szczepień, odparł, że tak. - Loterie czy bezpośrednie działanie przez infolinię mają ograniczony wpływ na osoby starsze. Trzeba bezpośredniego wejścia medycyny, m.in. lekarzy rodzinnych czy pielęgniarek środowiskowych, aby "zidentyfikować" osoby 60 plus i namówić ich, by się zaszczepiły - powiedział Miłosz Parczewski.
W opinii doradcy premiera, w Polsce podstawowy system ochrony zdrowia jest dobrze rozbudowany. Przypomniał, że wesprzeć mogą go m.in. studenci medycyny, diagności laboratoryjni i ratownicy. - Oni częściowo są wyszkoleni - mówił w Polsat News.
"Niezaszczepionych trzeba namawiać twardo i miękko"
Piotr Witwicki zapytał, czy wśród sposobów, by zmniejszyć skalę ewentualnej czwartej fali epidemii będzie indywidualne docieranie do starszych osób. Prof. Parczewski odpowiedział, że taki scenariusz "jest brany pod uwagę". Jak dodał, można rozważyć również obowiązkowe szczepienia przeciw COVID-19 przykładowo wśród medyków.
Jednocześnie przyznał jednak, iż obowiązkowość w Polsce "średnio się sprawdza", bo w społeczeństwie narasta wtedy opór.
- Zapominamy także, że mamy obowiązkowy kalendarz szczepień (przeciw innym chorobom niż COVID-19 - red.). Teraz mówimy o czymś szczególnym: największej w skali akcji szczepień w krótkim czasie. Wcześniej nie było wprowadzenia czterech szczepionek w ciągu kilku miesięcy - zauważył specjalista.
ZOBACZ: "Niezwykłe mutacje" wariantu Lambda. Jest już obecny w około 30 krajach, także w Polsce
Prof. Parczewski zachęcił, by osoby dotąd niezaszczepione "namawiać twardo i miękko". - Trzeba z nimi rozmawiać o tym, co może się wydarzyć, jak i o "paszportach covidowych". Jeśli nadejdzie czwarta fala, a w populacji nie będzie odpowiedniej liczby zaszczepionych, będzie poważny problem - przestrzegł rozmówca Piotra Witwickiego.
"Społeczeństwo nie zaakceptuje podziałów ze względu na szczepienia"
Gość "Wydarzeń" ocenił także, czy podział na tych, którzy przyjęli preparat przeciw SARS-CoV-2 i tych, co tego nie zrobili, będzie odpowiednim rozwiązaniem. - "Twarde" rozdzielanie ludzi na strefy nie sprawdzi się, bo społeczeństwo tego nie zaakceptuje. Takie działanie spowoduje tylko wycofanie się z akcji szczepień kolejnych ludzi - uznał.
Zapytany o sytuację w Holandii, gdzie szereg młodych ludzi zaczyna infekować się koronawirusem, przypomniał, iż podobny problem ma Hiszpania. - W Polsce mamy więcej zaszczepionych młodych, ale tylko dlatego, że nie zaszczepiliśmy części starszych obywateli - powiedział.
Według Miłosza Parczewskiego, "mamy trochę epidemiologicznego szczęścia", bo w populacji krąży mało wirusa. - Jeśli to się zmieni, wirus wpadnie w populację młodych. Może się to stać np. na koncertach - przestrzegł.
ZOBACZ: Holandia. Kluby nocne i dyskoteki ponownie się zamykają
Dodał, że obecnie "nie znamy innego, lepszego sposobu" na walkę z pandemią niż lockdowny. - Wiemy, jak "szły" poprzednie fale, a także, iż wyszczepienie młodych osób szybko przerzuca się na wygaszenie danej fali. Myślę, że skala lockdownów będzie zmniejszana, ale te będą wprowadzane - mówił.
W jego opinii, wprowadzanie restrykcji może następować regionalnie. - Lockdowny częściowo były skuteczne, ale nie jestem ich fanem. Wolę działanie na te części populacji, gdzie jest dużo zakażeń. Chodziłoby np. o częściowe ograniczenie koncertów czy innych możliwości zbierania się ludzi - wyjaśnił.
"Mgła covidowa nie jest rzadkim zjawiskiem"
Następnie ekspert mówił o wciąż badanych zespołach pocovidowych. Wśród możliwych powikłań po przejściu COVID-19 wymienił przypadki zatorów i zakrzepów, problemy psychiczne, jak i pogorszenie się funkcjonowania zmysłów oraz koncentracji.
- Na razie są słabo poznane, są też powikłania zapalne. Na część są leki, na część nie - powiedział w Polsat News, dodając, że ozdrowieńcy "dochodzą do siebie" niekiedy przez kilkanaście tygodni.
- Mgła covidowa nie jest rzadkim zjawiskiem. Wielu przedstawicieli personelu medycznego, którzy przeszli koronawirusa, skarżyło się na trudnościach w zapamiętywaniu, szybkości podejmowania decyzji. Jeśli się zaszczepimy, nie będziemy mieli tych wszystkich powikłań - podsumował prof. Miłosz Parczewski.
Wcześniejsze odcinki "Gościa Wydarzeń" można obejrzeć TUTAJ.
Czytaj więcej