Gowin: doświadczyłem zdrady, ale tym razem zdrajcy ponieśli klęskę
Nie należę do tchórzy. Wiedziałem, jakie będą konsekwencje zablokowania wyborów. Na boisku piłkarskim nauczyłem się nie nadstawiać drugiego policzka - mówił wicepremier Jarosław Gowin.
W wywiadzie dla magazynu "Polska Times" Gowin został zapytany, czy bardziej jest w Zjednoczonej Prawicy, czy też poza nią.
- Stanowisko Porozumienia jest jednoznaczne: jesteśmy gotowi kontynuować współpracę w ramach Zjednoczonej Prawicy. Ale też otwarcie mówimy o tym, że od wielu miesięcy jesteśmy konsekwentnie i systematycznie wypychani z koalicji rządzącej - podkreślił wicepremier.
Ocenił, że bilans sześciu lat rządu Zjednoczonej Prawicy jest pozytywny i warto, by ten rząd działał przynajmniej do końca kadencji. - To jednak wymaga rozmów i uzgodnień programowych. Miarą dojrzałości politycznej jest zdolność budowania rozumnych kompromisów. Ale każdy kompromis ma swoje granice i to również musimy sobie w Zjednoczonej Prawicy określić - dodał.
"Stanąłem po dobrej stronie mocy"
Gowin stwierdził też, że parlamentarzystów Porozumienia jest "wystarczająco wielu, by bez nich nie dało się sformułować stabilnego rządu".
ZOBACZ: Porozumienie Jarosława Gowina podtrzymuje poparcie dla kandydatury prof. Wiącka na RPO
Zapytany, dlaczego PiS tak usilnie dąży do rozbicia Porozumienia, Gowin ocenił, że jest to pokłosie wyborów prezydenckich z ubiegłego roku i jego sprzeciwu wobec korespondencyjnego trybu ich przeprowadzenia. - W sprawie tamtych wyborów stanąłem po dobrej stronie mocy - mówił wicepremier.
Zapowiedział też, że w przyszłości będzie sprzeciwiać się np. rozwiązaniom szkodzącym rozwojowi małych i średnich firm albo takim, które uderzałyby w samodzielność finansową samorządów.
"Nie należę do tchórzy"
Na uwagę, że od czasu zablokowania wyborów kopertowych jest konsekwentnie marginalizowany politycznie, Gowin oświadczył, że wiedział, jakie będą konsekwencje. - Nie należę do tchórzy. Tam, gdzie zagrożony jest interes Polski, jak działo się to choćby pod koniec 2020 r. w związku z groźbą zawetowania budżetu unijnego, gotów jestem do walki z każdym. Niezależnie od osobistych konsekwencji. Gdybym w sprawie wyborów prezydenckich miał podejmować decyzję raz jeszcze, zrobiłby dokładnie to samo - powiedział.
Gowin został też zapytany, czy polityka to sztuka sporu, skoro w 2013 r. odszedł z PO po serii konfliktów z Donaldem Tuskiem, a teraz ostro ściera się z Jarosławem Kaczyńskim. "Istotą polityki, przynajmniej w państwie demokratycznym, jest szukanie kompromisów. Ale każdy racjonalny kompromis ma swoje granice. Nigdy nie zgodzę się na przekroczenie tych granic" - podkreślił.
- Nie nadstawia pan drugiego policzka - stwierdził dziennikarz w wywiadzie. - Tego nauczyłem się na boisku piłkarskim. No i czytając wielkich mędrców od Sun Tzu po Churchilla. Ten ostatni mawiał: "Nigdy się nie poddawaj. Nigdy, nigdy, nigdy!" Trzymam się tej dewizy i zawsze walczę do końca - odpowiedział Gowin.
"Termopile" Porozumienia?
Na uwagę, że 300 Spartan też broniło się do końca pod Termopilami, ale ostatecznie ponieśli klęskę, szef Porozumienia wskazywał, że Spartanie przegrali na skutek zdrady. - Ja też jej doświadczyłem. Ale tym razem zdrajcy ponieśli klęskę. Stało się tak za sprawą wielu wspaniałych ludzi, którzy pozostali wierni Porozumieniu - dodał.
Gowinowi zwrócono też uwagę, że Porozumienie - bez koalicjanta - progu wyborczego nie przekroczy. - Nie jest to wcale tak pewne. Z badań wynika, że Porozumienie miałoby zdecydowanie wyższe poparcie gdyby nie znajdowało się w obozie Zjednoczonej Prawicy. Nasze funkcjonowanie w ramach rządzącej koalicji sprawia, że wiele osób o umiarkowanie konserwatywnych poglądach od nas się odwraca - wskazywał.
Zapewnił, że Porozumienie ma wystarczający potencjał organizacyjny, żeby wystartować w wyborach samodzielnie. - Ale scenariuszem numer 1 pozostaje start z list Zjednoczonej Prawicy. Jeżeli zaś PiS zdecyduje się ten projekt zakończyć, to prawie na pewno powstanie silna lista skupiająca różne środowiska centroprawicowe - oświadczył.
Czytaj więcej