Tajwan. Zmarł chłopiec, który zapadł w śpiączkę po treningu judo
7-letni chłopiec o przezwisku Wei Wei z Tajwanu namówił rodziców, by zapisali go na zajęcia z judo. Dwa tygodnie później, po jednym z treningów, chłopiec zapadł w śpiączkę - starszy kolega oraz trener chłopca rzucili nim o ziemię 27 razy. Chłopiec, po 70 dniach w śpiączce zmarł w szpitalu w Taichungu na wschodzie kraju – przekazała tajwańska Centralna Agencja Informacyjna.
Lokalne media informowały, że chłopiec ostatecznie stracił przytomność i został zabrany do szpitala, w którym lekarze stwierdzili ciężki krwotok domózgowy. Według CNA we wtorek, po 70 dniach spędzonych przez chłopca w śpiączce, rodzice zdecydowali się na odłączenie go od aparatury podtrzymywania życia. Rodzice chłopca podziękowali za wsparcie okazane przez opinię publiczną i poprosili o uszanowanie ich prywatności w czasie żałoby.
Brutalny trening
Według ustaleń prokuratury, był to dopiero drugi tydzień zajęć chłopca, który nie posiadał żadnych umiejętności potrzebnych do bezpiecznego upadania. Trener miał zdenerwować się na podopiecznego po tym, jak ten odmówił wykonywania ćwiczeń; w efekcie trener zaczął wykonywać na nim wielokrotne rzuty, i polecił to samo innym ćwiczącym. Gdy chłopiec poskarżył się na ból głowy, miał zostać rzucony kolejne 10 razy.
Nawet gdy Wei Wei zwymiotował, trener nie przerwał brutalnego „treningu”, który toczył się dalej po uprzątnięciu pomieszczenia. Przez długi czas nie reagował również znajdujący się na sali wujek dziecka, który dopiero po utracie przytomności przez siedmiolatka przerwał ćwiczenia i zadzwonił po pomoc.
Oskarżenia o napaść
Na początku czerwca prokuratura oskarżyła 6-letniego trenera judo o „napaść fizyczną, w wyniku której doszło do poważnych obrażeń ciała” oraz „wykorzystanie nieletniego do popełnienia przestępstwa”. Według lokalnych mediów akt oskarżenia ma zostać zmieniony na „spowodowanie śmiertelnych obrażeń”. Na razie trener znajduje się na wolności po wpłaceniu kaucji.
Według ustaleń śledczych trener, pomimo prowadzenia zajęć od 2015 roku, nie posiadał odpowiednich licencji. Judoka broni się, twierdząc, że to, co stało się z chłopcem, było nieszczęśliwym następstwem zwyczajnej części treningu.
"Normalna część treningu"
Do tych dramatycznych zdarzeń doszło pod koniec kwietnia. Nagranie z treningu, w którym chłopiec brał udział, obiegło media społecznościowe.
ZOBACZ: 14-letni judoka nie poddał ustawionej walki i wygrał turniej. Został śmiertelnie pobity
Trener chłopca został zatrzymany. Lokalne władze prowadzą dochodzenie w sprawie zaniedbania, które doprowadziło do wyrządzenia poważnego uszczerbku na zdrowiu. Mężczyzna, który miał uczyć dzieci przez 10 ostatnich lat, twierdzi, że to co robiono z chłopcem było "normalną częścią treningu".
Ćwiczył ze starszym kolegą
7-latek ćwiczył ze starszym kolegą. Co kilka minut był rzucany na matę, krzyczał z bólu, prosił, by przerwać zajęcia. Całe zdarzenie obserwował trener judo, który zachęcał do kolejnych rzutów.
ZOBACZ: Amerykańska firma wycofała bieżnię do ćwiczeń po śmierci dziecka
Jak informowało wówczas BBC News, w pewnym momencie Wei Wei nie był w stanie się ruszyć. Widząc to trener chłopca podniósł go z ziemi i kilka razy sam rzucił na matę. Mężczyzna nie zakończył zajęć nawet, gdy 7-latek zwymiotował.
Lekarze nie dawali szans na powrót do zdrowia
Wycieńczony chłopiec ostatecznie stracił przytomność. Z treningu został przewieziony karetką do szpitala. Jak się okazało doznał ciężkiego krwotoku mózgu, jest w śpiączce. Lekarze podejrzewali, że nawet jeśli przeżyje, to i tak przez resztę życia będzie w stanie wegetatywnym.
Rodzina chłopca przekazała, że podczas treningu został rzucony o ziemię co najmniej 27 razy.
- Pamiętam jak rano odprowadzałam go do szkoły. Odwrócił się do mnie i powiedział: "Mamo do widzenia". Gdy zobaczyłam go następnym razem, był w śpiączce - powiedziała lokalnym mediom matka 7-latka.
Czytaj więcej