Trump: wybory zostały skradzione i były "zbrodnią stulecia"
Podczas pierwszego powyborczego wiecu były prezydent USA Donald Trump podtrzymał swoje oskarżenia na temat przegranych przez siebie wyborów w 2020 r., nazywając je "skradzionymi" i "zbrodnią stulecia". Zaprzysiągł też, że nigdy nie porzuci "walki o prawdę".
- Wygraliśmy te wybory z ogromną przewagą. Ja to wiem, wy to wiecie i fake news media też to wiedzą - mówił Trump w sobotę wielotysięcznemu tłumowi zgromadzonemu w Wellington, w stanie Ohio, na przedmieściach Cleveland. Jak dodał, uważa przegrane przez siebie wybory za "zbrodnię stulecia" i "hańbę". - Ze względu na "wszystkie złe rzeczy, które później się stały...ludzie giną na granicy - stwierdził.
ZOBACZ: Sondaż: prawie 33 proc. badanych uważa, że relacje Polska-USA są gorsze niż w czasach Trumpa
Trump zapowiedział, że "nigdy nie porzuci walki o prawdę" na temat wyborów, bo bez tego Republikanie nie będą mogli wygrać.
- W 2024 r. być może nie będziemy mieli już w ogóle kraju - ocenił Trump. Przez kilkadziesiąt minut wymieniał rzekome przypadki fałszerstw wyborczych, powołując się m.in. na rzekome ustalenia Mike'a Lindella, szefa firmy produkującej poduszki MyPillow. Lindell, wobec którego toczą się pozwy o zniesławienie dwóch firm produkujących maszyny i oprogramowania do głosowania, jest obecnie czołowym głosicielem teorii spiskowej na temat wyborów. Twierdził też, że Trump zostanie jeszcze w tym roku przywrócony na urząd prezydenta.
"Totalna i kompletna katastrofa"
Trump twierdził, że 5 miesięcy po objęciu rządów, administracja Bidena jest "totalną i kompletną katastrofą". - Przestępczość szybuje w górę, nielegalni imigranci zalewają nasze granice (...) szkoły (...) są lewicowymi obozami indoktrynacji (...) Chiny, Rosja i Iran upokarzają nas. Biden niszczy nasz kraj na naszych oczach - przekonywał były prezydent.
ZOBACZ: Facebook na dwa lata zablokował konto Donalda Trumpa
Poza kwestią rzekomo sfałszowanych wyborów, Trump najwięcej uwagi poświęcił kwestii imigracji i największego od lat przypływu osób próbujących nielegalnie przekroczyć granicę. Oskarżał Bidena o "rozmontowanie obrony naszej pięknej granicy" i "oddanie suwerenności", oraz wpuszczanie do kraju "morderców i dilerów narkotykowych".
- Inne kraje otwierają swoje więzienia, wysyłając ludzi na naszą granicę, bo tam nawet nikt ich nie sprawdza - zarzucał były prezydent. Cytując znany z poprzednich wieców wiersz "Wąż", porównał imigrantów do węża, który ugryzł kobietę, która przyjęła go do domu.
Słowa do Angeli Merkel
Trump zarzucał nowej administracji, że daje się upokarzać państwom, które ponownie śmieją się z USA. Podkreślał, że za jego rządów Ameryka była "szanowana", a on sam miał "świetne relacje" z Władimirem Putinem, Xi Jinpingiem i Kim Dzong Unem, który podczas jego rządów "mówił o nas piękne rzeczy", lecz po zmianie rządów w USA już tego nie robi.
ZOBACZ: Minister Altmaier: Niemcy chcą rozwiązać spór ws. Nord Stream 2 do sierpnia
Odniósł się też do kwestii Nord Stream 2, przypominając swoje słowa skierowane do Angeli Merkel podczas szczytu NATO. - Powiedziałem jej - mieliśmy dobre relacje, ona jest twarda i mądra, ale mieliśmy dobre relacje - Angela. Bronimy cię przed krajem, któremu płacicie miliardy i miliardy dolarów...Ona tylko się uśmiechała, bo wiedziała - opowiadał były prezydent.
Pierwszy wiec po opuszczeniu Białego Domu
Wiec w Wellington był pierwszym kampanijnym wystąpieniem Trumpa po opuszczeniu Białego Domu w styczniu. Pretekstem jego wystąpienia było udzielenie poparcia w republikańskich prawyborach Maksowi Millerowi przeciwko kongresmenowi Anthony'emu Gonzalezowi. Gonzalez był jednym z nielicznych Republikanów, którzy zagłosowali za impeachmentem Trumpa. Były prezydent nazwał go "zdrajcą, sprzedawczykiem i nieudacznikiem".
ZOBACZ: Donald Trump zapowiada książkę. Wydawcy odmawiają publikacji ze strachu
Niedzielne przemówienie było pierwszym w serii planowanych wystąpień Trumpa w najbliższym czasie. Następne ma odbyć się w Sarasocie na Florydzie 3 lipca, dzień przed amerykańskim Świętem Niepodległości.
Czytaj więcej