"Interwencja": Znak drogowy utrudnia życie mieszkańcom
Ustawiony przez urzędników znak drogowy utrudnia życie mieszkańcom wsi Drzenin, Sobieradz oraz Chwarstnica w Zachodniopomorskiem. Zabrania on wjazdu ciężkim pojazdom z wyłączeniem rolniczych. Wyklucza poruszanie się ciągników odbierających szambo czy cystern z mlekiem. O znak mieszkańcy prosili sami, bo droga jest niebezpieczna, jednak jego forma nie do końca im odpowiada. Materiał "Interwencji"
Pan Andrzej Jurczyszyn ma 47 lat i od urodzenia mieszka we wsi Sobieradz na zachodnim Pomorzu. Ma firmę oferującą usługi dźwigowe i sam taką maszynę obsługuje. Przez działania urzędników do swojego domu musiał dojechać… nielegalnie.
Znaki zamiast remontu
- Wracam w piątek do domu z pracy 24-tonowym pojazdem, dojeżdżam do miejscowości Chwarstnica i widzę zakaz wjazdu dla pojazdów ciężarowych powyżej dziesięciu ton. Zdziwiło mnie to bardzo, bo nikt nas nie poinformował o tym – wspomina Andrzej Jurczyszyn, mieszkaniec wsi Sobieradz.
- Zamiast remontować drogę, wstawili nam znaki – dodaje inny mieszkaniec.
WIDEO: O znak mieszkańcy prosili sam
Okazało się, że zakaz postawiły władze powiatu, do których należy droga. Na szczęście pan Andrzej może wystąpić o zaświadczenie, dzięki któremu ma prawo poruszać się tą trasą mimo zakazu. Ale to nie do końca rozwiązuje jego problem.
- Wypisali takie klauzulki, że odpowiada się za uszkodzenie jezdni. Ale jak ta droga wygląda, to wiadomo, nie? To osobówka jedzie i jakie są luźne kawałki? Droga jest masakryczna, a oni próbują nas jeszcze obciążyć kosztami – zauważa.
Ponad tysiąc mieszańców ma utrudnione życie
Naczelnik Wydziału Zarządzania Drogami Starostwa Powiatowego w Gryfinie tłumaczy, że o zmiany wystąpili mieszkańcy miejscowości Drzenin. – Prosili o zmianę w organizacji ruchu i ograniczenie przejazdu tą drogą samochodów ciężarowych powyżej dziesięciu ton – wyjaśnia naczelnik Arkadiusz Durma.
- My prosiliśmy w tym wniosku, żeby z zakazu zostały wykluczone pojazdy rolnicze. Tutaj się trochę zemściła na wszystkich nasza nieznajomość tej definicji. Jak się okazało, nie obejmuje to tirów, które pracują dla rolnictwa, a niekoniecznie są pojazdami rolniczymi – przyznaje Jakub Jakubowski, sołtys wsi Drzenin.
Chociaż wniosek złożyli mieszkańcy jednej wsi, to starostwo powiatowe objęło zakazem także sąsiednie wsie. Ponad tysiąc mieszańców ma w ten sposób utrudnione życie. Dla nich ta licząca siedem kilometrów droga to jedyna łączność ze światem.
- Ciekawostką było to, że znak postawiono przed długim weekendem. Starostwo zamknęło swój urząd i miało długi weekend, a produkcja rolna trwa non stop – mówi Roman Krysiak, sołtys wsi Sobieradz.
Zakaz dla cystern
Paweł Bieniewicz ma 33 lata i jest rolnikiem. Ma 50 hektarów ziemi i kilkadziesiąt krów mlecznych. Co drugi dzień przyjeżdżają do niego cysterny z mleczarni. Cysterny, które teraz obejmuje zakaz wjazdu do jego miejscowości.
- Kierowcy boją się stracić prawo jazdy. Wiadomo, że od jednego mandatu się prawa jazdy nie traci, ale jeden, drugi, trzeci, parę punktów i trzy miesiące zakazu jest – zauważa.
ZOBACZ: "Interwencja". Policjanci strzelali do schizofrenika. Toczą się dwa śledztwa
I chociaż dla pana Pawła znak zakazu jest uciążliwy, to jednak przede wszystkim zależy mu na remoncie drogi. Bo ta, po której codziennie jeździ z córką oraz żoną, nie jest bezpieczna.
- Wypadki śmiertelne były dwa czy trzy. Raz się zderzyły samochody, a innym razem było zderzenie z drzewem. Mieli wyrwać te topole, ale do dzisiaj wszystko jest – mówi pan Paweł.
Pstryczek w nos
- My zaczęliśmy walczyć o tę drogę, odkąd zostaliśmy sołtysami naszych miejscowości, najpierw pismami, prośbami do powiatu, później protestami, strajkami, z banerami na sesjach powiatu, żeby ta droga została wyremontowana. Dla powiatu w sumie było na rękę, żeby to postawić i żeby taki trochę pstryczek w nos zrobić, utrudnić ten ruch, który tu się odbywa, za te protesty – uważa Krzysztof Sarna, sołtys wsi Chwarstnica.
- Naszym pomysłem było ograniczenie ruchu masowego. My nie mieliśmy zamiaru utrudniać życia mieszkańcom, tylko i wyłącznie dbać o ich bezpieczeństwo poprzez eliminację ruchu ciężkiego. Jest jakiś opór w zrozumieniu tego, dziwię się troszeczkę – komentuje Arkadiusz Durma, naczelnik Wydziału Zarządzania Drogami Starostwa Powiatowego w Gryfinie.
ZOBACZ: "Interwencja": Z ciężko chorym synem w starym domu. Pomoc przerosła oczekiwania
- Życie musi się toczyć na tej wsi. My nie możemy powiedzieć krowom, że nie zostaną wydojone. Nie możemy w trakcie żniw magazynować nie wiadomo ile zboża, bo ta produkcja musi trwać. I dlatego ta decyzja jest dla nas bardzo, bardzo dotkliwa. Poza tym, że tutaj jest działalność rolnicza, jest też zwykłe życie. Nie mógł przyjechać szambowóz i odebrać nieczystości. Kierowcy naprawdę mają dylematy, czy wjechać czy nie – podkreśla Roman Krysiak, sołtys wsi Sobieradz.
Naczelnik Durma dziwi się, że znak wywołał taką reakcję mieszkańców.
- Dla mnie ten problem nie istnieje. Od dwóch tygodni organizacja ruchu obowiązuje i jeszcze żaden podmiot gospodarczy na terenie Sobieradza czy innych miejscowości nie upadł. Żadnemu mieszkańcowi się krzywda nie stała z tytułu mandatu – mówi. Jednocześnie przyznaje, że droga wymaga remontu.
- Mamy świadomość znaczenia tej drogi, jak ważna jest ona dla mieszkańców, więc takie pozytywne opinie myślę, że będą. Ale tutaj wniosek o potencjalny remont tej drogi musi wyjść ze strony starostwa powiatowego – informuje Michał Ruczyński, rzecznik prasowy wojewody zachodniopomorskiego.
Mieszkańcy czekają na konkretne rozwiązania
- Zadeklarowałem wspólny udział w przedsięwzięciu i wsparciu projektu. Jesteśmy w dalszym ciągu gotowi, aby ten problem wspólnie rozwiązywać, natomiast rozwiązaniem nie jest postawienie znaków, rozwiązaniem jest przebudowa drogi. I o to chcielibyśmy zabiegać – deklaruje Mieczysław Sawaryn, burmistrz miasta i gminy Gryfino.
ZOBACZ: "Interwencja": Okradli tira. Gigantyczny rachunek dla kierowcy
Choć mieszkańców cieszą deklaracje gminy i województwa, to wciąż czekają na konkretne rozwiązania ze strony władz powiatu. Najpierw usunięcia znaku, a potem remontu drogi. Bo jedyne czego chcą, to bezpieczeństwa w miejscu, w którym żyją i żeby nikt nie utrudniał im pracy.
- Nie czekajmy, aż dojdzie do jakiejś głośnej tragedii, aż ktoś sobie pomyśli, że tę drogę jednak trzeba będzie zrobić – przestrzega Jakub Jakubowski, sołtys wsi Drzenin.
Czytaj więcej