Eriksen może wrócić do gry mimo defibrylatora - Szumowski w "Gościu Wydarzeń"
Duński piłkarz Christian Eriksen wraca do zdrowia w szpitalu po utracie przytomności w czasie meczu Euro. Były minister zdrowia i kardiolog Łukasz Szumowski przyznał, że wszczepienie defibrylatora ma zapobiec powtórce sytuacji. - Są piłkarze, którzy z tym grają - powiedział. W Polsce jest 10,5 mln w pełni zaszczepionych przeciw COVID-19. - Wracamy do normalności - powiedział w "Gościu Wydarzeń".
Duński piłkarz Christian Eriksen będzie miał wszczepiony kardiowerter-defibrylator serca, który pozwoli zapobiec śmiertelnie niebezpiecznej arytmii serca. Duński zawodnik stracił przytomność podczas meczu ze Finlandią na Euro 2020 w poprzednią sobotę.
Szumowski: Eriksen może wrócić do gry
- Są to miniaturowe urządzenia, które robią dokładnie to, co oglądamy na filmach jak się przykłada elektrody i strzela (defibrylatorem - red.) - powiedział Szumowski, który jest kardiologiem. Przypomniał, że ratujący życie impuls ma napięcie 700 Volt. - To naprawdę potężne napięcie, na szczęście natężenie tego prądu jest małe, ale ono resetuje groźną arytmię, która zatrzymuje pracę serca - powiedział Szumowski. - Te urządzenia przywracają prace serca - dodał.
- Stymulator jest maleńki, ma małą baterię i tylko stymuluje, żeby serce biło nie za wolno. Tutaj mamy urządzenie, które jest potężne, które ma większą baterię, które potrafi dać tego kopa 700, 800 Volt i przerwać groźne dla życia na przykład komorowe zaburzenia rytmu czy migotanie komór - powiedział.
ZOBACZ: Euro 2020. Mecz Dania-Belgia przerwany. Oddali hołd Eriksenowi
Jego zdaniem Eriksen będzie mógł wrócić do futbolu.
- Są piłkarze, którzy grają z kardiowerterami defibrylatorami chociaż to wymaga bardzo precyzyjnego ustawiania, bo kardiowerter reaguje na szybkie rytmy, a piłkarz siłą rzeczy jak biegnie, jak ma sprint, przyspiesza mu serce - wyjaśnił. - Chodzi o to, żeby kardiowerter nie włączył się i nie dał tego "kopa" nie wtedy, kiedy nie trzeba - powiedział Szumowski.
"Obieg dokumentów jest elektroniczny, nie ma papierów"
W środę odbyło się tajne posiedzenie Sejmu poświęcone wyciekowi danych z maili i kont społecznościowych polityków. Wśród publikowanych danych znalazły się takie, które odnoszą się do decyzji związanych z pandemią koronawirusa.
- Dosyć przykre to było wrażenie, bo wydawało się, że przynajmniej na taki posiedzeniu gdzie nie ma kamer gdzie możemy spokojnie porozmawiać, posłuchać będzie atmosfera normalna - powiedział Szumowski. Wspomniał, że na sali były krzyki.
Przypomniał, że sprawa wycieku danych z prywatnych kont polityków w przypadku ministra Michała Dworczyka, to sprawa "konkretnej rodziny". - Atmosfera nie pokazywała, że ktokolwiek ma to na uwadze - powiedział.
Według niego obieg informacji w rządzie jest ściśle określony.
- Mamy obieg formalny w EZD i w korespondencji, gdzie są wszystkie dokumenty, czy już nie mówię o dokumentach tajnych, czy poufnych, bo te w ogóle idą inną drogą - powiedział Szumowski.
- Normalna rozmowa czy korespondencja "ogólna", a nie dokumenty formalne w obiegu, wymieniana jest w różny sposób: telefonicznie lub mailowo. U nas w ministerstwie ten obieg dokumentów formalnych jest elektroniczny całkowicie. Zniknęły papiery, zniknęły fiszki, jest EZD i w nim jest obieg dokumentów - powiedział Szumowski.
Przyznał, że kiedy sam był ministrem wymieniał maile na wiele tematów. - W różnych skrzynkach. Ale to nie były dokumenty formalne i to nie była korespondencja jakkolwiek formalna ani tajna - przyznał.
Jego zdaniem znalezienie się informacji służbowej w mailu prywatnym czy w rozmowie przez prywatny telefon zależy od tego, co w korespondencji pada. - Jeżeli to są dane, które są wrażliwe to oczywiście powinny być w korespondencji formalnej, służbowej. A jeżeli to są dane ogólne, jak jakie jest wrażenie, jakie są przewidywania nastrojów, czy co sądzi dany kolega o jakimś zjawisku, to jet to normalna rozmowa - powiedział Szumowski.
Norbert Maliszewski szef Centrum Analiz Strategicznych w ujawnionym mailu miał napisać, że jeśli zostaną zamknięte galerie "to przyznamy się do błędu, że otworzyliśmy 29 listopada". "Musimy uzasadnić, że nie przestrzegano tam zasad" - cytowała "Gazeta Wyborcza" materiał, który wyciekł w sieci. Zdaniem Szumowskiego nie ma jednak pewności, że takie e-maile są prawdziwe.
- Trzeba powiedzieć bardzo mocno jedną rzecz. Komentując te maile, o których nie wiemy, czy są prawdziwe, wpisujemy się dokładnie w narrację grupy wschodniej, która chce nami jak kukiełkami się bawić - powiedział Szumowski. - To grupa, która na całym świecie wielokrotnie podobne akcje prowadziła - dodał.
- Zawsze i w medycynie, i w polityce staramy się decydować na podstawie danych - wyjaśnił były minister zdrowia. Według niego zarzuty opozycji dotyczące trybu wprowadzania kolejnych obostrzeń są "wzięte z kapelusza". - Wszystkie decyzje były podejmowane na podstawie analiz gospodarczych, zdrowotnych, również społecznych - powiedział.
Szczepienia dzieci "by chronić starszych"
- Prezydent Andrzej Duda zapytał dwa dni temu, występując publicznie na konferencji, czy jeśli liczba zakażeń spadła do takiego samego poziomu dziennie jak rok temu, rzeczywiście możemy się cieszyć, że jest to efekt szczepienia, czy jest to efekt tego, że mamy takie a nie inne warunki atmosferyczne, że taka jest pora roku - przypomniał Bogdan Rymanowski.
- Mamy dane, które w tej chwili się pojawiły. Coś co podejrzewaliśmy od dawna. Szczepienie populacji zmniejsza transmisje wirusa i ewidentnie w tej chwili, jeżeli weźmiemy wszystkie osoby seropozytywne, czyli te, które przechorowały koronawirusa i te które są zaszczepione, to możemy powiedzieć, że około 60 proc. Polaków albo przeszło COVID-19, albo jest zaszczepione jedną dawką - powiedział Szumowski.
Dodał, że grupy osób, które zachorowały i zaszczepiły się częściowo się pokrywają.
"W zeszłym roku nie mieliśmy szczepionki, a tych przypadków było tyle samo o tej porze" - przypomniał słowa Andrzeja Dudy Bogdan Rymanowski pytając o sezonowość.
- Nie wygląda na to. W krajach, które są gorące, mają zupełnie inne temperatury, południowych krajach, wirus szaleje. W związku z tym nie przywiązywałbym wagi do zjawisk atmosferycznych - wyjaśnił poseł PiS.
ZOBACZ: Pandemia COVID-19. Pediatra: u dzieci pojawiły się niepokojące objawy, m.in. zatory
Zapytany o decyzję o szczepieniu w Polsce dzieci powyżej 12 roku życia uznał, ze nie jest ona pochopna.
- Dane, które pochodzą z badań pokazują, że jest to bezpieczne dla dzieci. Więc wydaje się, że możemy, tak jak mówi rekomendacja Europejskiej Agencji wejść w ten trend szczepienia również dzieci. Wiemy, że dzieci rzadziej umierają - i to jest prawda. Natomiast powikłania się zdarzają. Sam widziałem powikłania u dzieci pocovidowe, są prace, które pokazują, że mają więcej zmian w płucach, więcej zmian, które niestety są w perspektywie długoterminowej groźne - wyjaśnił.
Jego zdaniem szczepienia dzieci są po to, "żeby chronić starszych".
Przyznał, że "osobniczo korzyść dla młodego człowieka nie jest aż tak duża jak dla starszego". - Ale korzyść dla jego dziadków, rodziców już jest duża - powiedział odpowiadając na wątpliwości dotyczące szczepienia najmłodszych obywateli wyrażane przez etyków niemieckich i francuskich.
- Jeśli nie wiąże się to ze zwiększonym ryzykiem to jest to uzasadnione - powiedział dodając, że powikłania poszczepienne nie zdarzają sie częściej niż powikłania po covidzie.
WIDEO - Były minister zdrowia Łukasz Szumowski w "Gościu Wydarzeń"
Normalność w życiu i medycynie
Łukasz Szumowski podnosząc się do prognoz dotyczących sytuacji pandemicznej jesienią powiedział, że spodziewa się, że będzie można spędzać czas w restauracjach.
Zgodził się, że wraca "bliskość" między pacjentem, a lekarzem.
Dodał także, że potrzebna jest normalność w życiu, ale jeszcze bardziej potrzeba jej w ochronie zdrowia.
- Dlatego apeluję do wszystkich, bo to zależy od nas - powiedział polityk.
Dotychczasowe wydania programu "Gość Wydarzeń" można obejrzeć tutaj.
Czytaj więcej