Pomorze walczy z barszczem Sosnowskiego. 3 miliony na usunięcie roślin
Gmina Kępice na Pomorzu rozpoczyna walkę z barszczem Sosnowskiego. Roślina jest trująca i, jak się okazuje, także bardzo kosztowna. Jej usunięcie będzie kosztować miliony złotych.
W Kępicach wojna z barszczem Sosnowskiego toczy się od lat. Jej front biegnie wzdłuż dróg, miedz i rowów melioracyjnych.
- Zinwentaryzowaliśmy około 50 ha tej niebezpiecznej rośliny. Walczymy z nią już od 5 lat - opowiada Magdalena Majewska, burmistrz Kępic. Barszcz wycięty lub wypalony chemicznie przez zabezpieczone ekipy, kolejną wiosną i tak odrasta.
- Tu były całe lasy tej rośliny, krzewy sięgały dwóch metrów - mówi Majewska.
Wideo: Gmina Kępice walczy z barszczem Sosnowskiego
Tej wiosny z odsieczą gminie ruszyli Norwegowie. Z ich funduszy - równoznacznych z pomocną unijną - sfinansowana zostanie kampania odchwaszczania, jakiej Pomorze nie widziało. Pieniądze pochodzą z Mechanizmu Finansowego Europejskiego Obszaru Gospodarczego, czyli tzw. funduszy norweskich. Środki mają pokryć koszty zadań zaplanowanych do 2024 roku. Przyznana kwota to ponad 3 mln złotych.
- Żeby te 5 lat nie poszło na marne, na pewno musimy pilnować, żeby ta roślina się nie odbudowała - mówi Magdalena Majewska, burmistrz Kępic.
Toksyczna roślina
Skala mobilizacji ani wojenna retoryka nie powinny dziwić. Ubiegłego lata po kontakcie z rośliną zmarł mieszaniec Gryfic w Zachodniopomorskiem.
- Barszcz Sosnowskiego to gatunek trujący i bardzo niebezpieczny, wywołuje przede wszystkim poparzenia skórne, ale także różne odczyny alergiczne - tłumaczy dr hab. Beata Fornal-Pieniak z Instytutu Nauk Ogrodniczych Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego.
ZOBACZ: Barszcz Sosnowskiego groźniejszy podczas upałów. Lekarze ostrzegają
Pochodzący z rejonu Kaukazu barszcz jest tak toksyczny, że nawet stojąc półtora metra od niego można groźnie poparzyć skórę. Trafił do Polski pod koniec lat pięćdziesiątych jako dar leningradzkich naukowców dla polskich PGR-ów i rzekomo idealna pasza. Oczywiście krowy jej nie znosiły, a "zemsta Stalina" rozpleniła się po kraju. Przetrwała bankructwo PGR-ów, światowy komunizm i radziecką myśli naukową.
Przepisy nie nadążają za życiem
Tegoroczna mokra wiosna sprawiła, że krzaki barszczu plenią się bujniej, niż w ubiegłych latach. Tak było na przykład w Świdnicy na Dolnym Śląsku.
Problemy zaczynają się, gdy roślina opanuje większą część prywatnej działki. Wtedy okazuje się, że przepisy nie nadążają za życiem.
- Ta roślina nie jest uznana za roślinę zwalczaną z urzędu, więc my jako urząd nie możemy wejść na tereny prywatne bez zgody właściciela ani ponosić kosztów na działkach prywatnych - mówi Zygmunt Balant, kierownik Działu Rolnictwa i Ochrony Środowiska Urzędu Gminy w Świdnicy.
Zamówienie specjalistycznej ekipy zwykle przerasta możliwości finansowe właścicieli terenu.
Czytaj więcej