Śmierć po ataku niedźwiedzia. "Zwłoki były zmasakrowane"
58-letni mieszkaniec Liptowskiej Łużnej na Słowacji wyszedł w niedzielne popołudnie do lasu. Mimo późnej pory, nie wrócił na noc do domu, a rodzina zgłosiła jego zaginięcie. Następnego dnia ranem słowaccy policjanci odnaleźli ciało mężczyzny w Dolinie Bańskiej. Sekcja zwłok wykazała, że zginął w wyniku ran po ataku niedźwiedzia.
Jego zwłoki miały być zmasakrowane. - Twarz była pocięta, ręce połamane. Lekarz sądowy ustalił, że śmierć nie nastąpiła w sposób naturalny - powiedziała portalowi myliptov.sme.sk Marína Debnárová, rzeczniczka słowackich lasów państwowych
Pracownicy przedsiębiorstwa państwowego LESY SR współpracują w śledztwie w sprawie zabójstwa mężczyzny. Jak przekazali, to pierwsza oficjalnie potwierdzona ofiara zabita przez niedźwiedzia.
Coraz większa populacja i zagrożenie
Lasy państwowe zwracają uwagę w komunikacie na rosnącą populację niedźwiedzi na Słowacji. Jak twierdzą, w niektórych miejscowościach sytuacja jest krytyczna. Według analiz Politechniki Zwoleńskiej z 2014 roku na terenie, gdzie doszło do wypadku potwierdzono co najmniej 1256 osobników. Według statystyk prowadzonych przez Krajowy Ośrodek Leśnictwa w Zwoleniu, liczba niedźwiedzi brunatnych na Słowacji według stanu na marzec 2020 r. jest na poziomie 2760 sztuk.
ZOBACZ: 17-latka rzuciła się na niedźwiedzicę, by ratować psy. "Nie wiedziałam, że mam to w sobie"
Zdaniem władz lasów państwowych, konieczne jest zmniejszenie liczebności niedźwiedzia brunatnego w celu zapobieżenia ryzykownym spotkaniom z ludźmi. Jednocześnie zwrócono uwagę, że jego liczebność powinna być na takim poziomie, aby zapewnić stabilność populacji.