Flis o wyniku wyborów w Rzeszowie: to nie rewolucja
- Nie jest to żadna rewolucja. To spodziewany wynik, choć na pewno nie w takiej skali. 55 proc. poparcia dla Konrada Fijołka to wyraźny sygnał, że partia rządząca zbiera owoce podgrzewania konfliktu - ocenił w programie "Gość Wydarzeń" prof. Jarosław Flis, pytany o wynik wyborów prezydenta Rzeszowa.
Jarosław Flis przyznał, że "nie ma nic nowego" w tym, że PiS przegrał wybory w dużym mieście. - Natomiast była tutaj okazja, na którą Prawo i Sprawiedliwość mogło liczyć. Ale postanowiło ją zmarnować. Poparcie dla ministra (Warchoła - red.) od urzędującego, popularnego prezydenta (Ferenca - red.) było szansą, która z punktu widzenia partii rządzącej została zmarnowana - ocenił.
ZOBACZ: Wilno. Wicemarszałek Sejmu Ryszard Terlecki spotkał się ze Swiatłaną Cichanouską
Socjolog zauważył, że wybory w Rzeszowie wypadły w czasie "szczególnych kryzysów" w obozie władzy. - Opozycja też miała potężne napięcia, ale jednak znalazła sposób na to, żeby się zjednoczyć - podkreślił, zwracając przy tym uwagę, że opozycji udało się zjednoczyć w wyborach do Senatu, dzięki czemu ma tam większość.
Jego zdaniem, "zasługą ogólnopolskich sił opozycyjnych było to, że nie przeszkadzały Fijołkowi".
Flis przyznał, że Solidarna Polska "nie jest w stanie sama wygrać, ale może zaszkodzić". - Kandydat Solidarnej Polski jest określany w amerykańskiej politycy spoilerem, takim szkodnikiem, psujem. To ktoś, kto sam nie wygra, ale innemu też nie da wygrać. Podstawowym problemem PiS jest teraz co zrobić z takimi ambitnymi psujami, którzy nie są w stanie zaistnieć, ale są odebrać realne szanse - dodał.
Flis: jak ktoś przegrywał wybory, to pokorniał
- W polskiej polityce zwykle bywało tak, że jak ktoś przegrywał, to pokorniał, w kolejnych wyborach bardziej się starał i wygrywał. Natomiast jak wygrał, to już uważał, że jest genialny i że nic nie trzeba zmieniać i wtedy było zwykle więcej błędów. Zobaczymy, czy te wybory będą takimi, które wyłamią się z tej logiki. Na pewno to sygnał, który nakazuje, by obóz rządzący trochę spokorniał, bo było widać ostatnio, że zajmuje się sobą, a nie sprawami istotnymi dla Polaków - podsumował.
Piotr Witwicki zapytał Jarosława Flisa także o wspólne zdjęcie Donalda Tuska i Borysa Budki i możliwy powrót Tuska do polskiej polityki. - Trochę to inna osobowość niż Jarosław Kaczyński. Tusk lubi być w centrum uwagi, dobrze się komunikował w swoich najlepszych latach. Tylko zawsze brakowało tego kogoś, kto by był takim złym gliną, kto trzymałby całe towarzystwo w jakimś porządku i rozdzielał role - a najważniejszą dawał Tuskowi. Nie wiem czy teraz uda się to zgromadzić, czasami politycy mają marzenia, które mogą ich zgubić. Grzegorz Schetyna chciał być liderem partii, został nim i wiemy, że nie przyniosło to żadnego sukcesu. Podchodziłbym do tego z ostrożnością - tak jak Donald Tusk - on nie rzucił się galopem w ten wąwóz wielkiej polityki, tylko ostrożnie wchodzi, patrzy, jak inni reagują - przekonywał, dodając, że "może się okazać, że to zła strategia". - Trzeciej próby powrotu do polskiej polityki pewnie nie będzie - ocenił.
Profesor stwierdził, że w polityce "trzeba trafić na właściwy moment".
Wideo: prof. Jarosław Flis w programie "Gość Wydarzeń"
Pytany o charyzmę Borysa Budki ocenił, że "to, że ktoś próbuje się przypodobać nie oznacza, że się spodoba".
Flis zwrócił uwagę, że poparcie dla partii w sondażach od 2007 roku cały czas się waha. - Obozy są dobrze okopane i mało rzeczy jest w stanie wyrwać wyborców z szeregów, w których są i się dobrze czują - tłumaczył.
Pytany o Polski Ład, czyli nowy program PiS, przyznał, że "jest wąska grupa wyborców, która się waha, ale nie wydaje się, żeby ta zmiana dawała jakąś miażdżącą przewagę PiS-owi".
Poprzednie odcinki programu są dostępne tutaj.
Czytaj więcej