Holandia. Były dziekan sądzony za oszukanie uniwersytetu na 1,2 mln euro
Kary dwóch lat więzienia domaga się holenderska prokuratura dla byłego dziekana uniwersytetu w Tilburgu, na południu Holandii, oskarżonego o oszukanie uczelni na 1,2 mln euro.
Arie de Ruijter to postać rozpoznawalna w Holandii - pisze dziennik "De Volkskrant". To wybitny antropolog, który zajmował wysokie stanowiska w UNESCO, a w 2010 r. królowa Beatrix przyznała mu prestiżowy order Oranje-Nassau.
W 2017 r. wybucha afera. Media donosiły wówczas, że władze uniwersytetu w Tilburgu poinformowały prokuraturę o przestępstwach, jakich miał się dopuścić były dziekan.
Zatrudniał członków swojej rodziny
Miał on wypłacić członkom swojej rodziny ponad 1,2 mln euro. De Ruijter zatrudnił w latach 2007-2015 dwie firmy, które miały go wspierać w nadzorowaniu doktorantów. Były to: salon kosmetyczny jego siostrzenicy Bertiny oraz firma jego kuzyna Josa.
Według prokuratury De Ruijter zataił w dokumentach fakt, że zatrudnił krewnych. Dodatkowo część pieniędzy wracała później do niego - od obu firm miał otrzymać przeszło 350 tys. euro.
ZOBACZ: Naukowcy szukają chętnych do badania pocovidowej diety
Oskarżony twierdził podczas rozprawy w piątek, że rodzina "wykonywała dobrą robotę". Jego zdaniem uczelnia wiedziała, że zleca prace krewnym. Według relacji "De Volkskrant" sędzia przypomniał jednak zeznania władz uniwersytetu, które temu zaprzeczają.
De Ruijter obrał wówczas inną taktykę. "To w ogóle nieistotny fakt. Nie ma zakazu angażowania krewnych" – mówił w sądzie oskarżony.
Przedawniona sprawa oszustwa
Dziennik przypomina, że podczas pracy na uniwersytecie w Utrechcie w latach 1999-2010 profesor zatrudnił jako wykładowcę innego członka rodziny, męża swojej kuzynki. Sfałszował przy tym jego życiorys.
ZOBACZ: Holandia. Partia chce mieć własną kryptowalutę, spółdzielnię mieszkaniową i portal randkowy
Ta sprawa się jednak przedawniła i sąd w Utrechcie oddalił roszczenia uczelni, która domagała się 90 tys. euro.
Czytaj więcej