Sędzia Beata Morawiec: wracam do pracy, która jest celem mojego życia
Wracam do pracy, która jest celem mojego życia, moją misją i pasją. I to jest w tym momencie dla mnie najważniejsze - powiedziała we wtorek sędzia Beata Morawiec, komentując decyzję Izby Dyscyplinarnej SN, która prawomocnie odmówiła uchylenia jej immunitetu.
Morawiec, podczas wtorkowej konferencji prasowej w Krakowie, podziękowała wszystkim, którzy wspierali ją w ciągu ostatnich kilku miesięcy, kiedy nie orzekała w macierzystym sądzie. - Nie ustali w wierze, że przedstawiane mi zarzuty są wymyślone, fałszywe i zmierzają jedynie do zastraszenia mnie oraz zmrożenia całego środowiska sędziowskiego - wskazała.
ZOBACZ: Prokuratura zaskarży decyzję Izby Dyscyplinarnej SN ws. Igora Tulei
- Wracam do pracy, która jest celem mojego życia, moją misją i pasją. I to jest w tym momencie dla mnie najważniejsze - zadeklarowała sędzia. Oceniła jednak, że zakończenie jej sprawy "to nie jest koniec tego wszystkiego, co się dzieje", przywołując sprawy sędziów Igora Tuleyi i Pawła Juszczyszyna, którzy "zostali w postępowaniu dyscyplinarnym i postępowaniu immunitetowym pozbawieni możliwości orzekania za prawidłowe wykonywanie obowiązków służbowych".
- Dlatego nie ma wątpliwości, że wszyscy sędziowie dalej będą stać na straży praworządności, a ja wraz z nimi będę broniła obywateli przed autorytarnym państwem, które pozbawia ich praw obywatelskich - zapewniła prezes "Themis".
"Nie wiem, jaką decyzję podejmą władze Sądu Okręgowego..."
Ponadto Morawiec podkreśliła, że stawiła się we wtorek do pracy, jednak do momentu spotkania z dziennikarzami nie rozmawiała jeszcze z prezesem swojego sądu. - Nie wiem, jaką decyzję podejmą władze Sądu Okręgowego (w Krakowie). Pozbawiono mnie możliwości orzekania bezpośrednio po wydaniu orzeczenia przez pierwszą instancję Izby Dyscyplinarnej, teraz powinno natychmiast stać się to samo, tylko w drugą stronę. Natomiast możemy liczyć się z tym, że prezes będzie oczekiwał na doręczenie mu uchwały Izby Dyscyplinarnej, ale to już nie moja decyzja - podkreśliła.
Morawiec przypomniała także, że o "czynnościach podejmowanych przez prokuratora" dowiadywała się z "konkretnych mediów". W jej ocenie "nie ma wątpliwości, że wiadomości w tym względzie nie mogły być uzyskane inaczej niż poprzez przecieki z prokuratury, czy też celowe działanie prokuratury".
"Będzie teraz dopuszczona do pracy"
Jeden z obrońców Morawiec, sędzia Maciej Czajka podkreślił, że zmienia się jej "sytuacja faktyczna". - Będzie teraz dopuszczona do pracy, natomiast z całą stanowczością stwierdzamy, że sytuacja prawna pani sędzi się nie zmieniła, ponieważ nigdy nie została skutecznie pozbawiona immunitetu - wskazał.
Jak ocenił Czajka, "Izba Dyscyplinarna nie jest sądem, i wydanie jednej decyzji, która jest prawidłowa, nie powoduje, że nabyła walor niezależności". - W dzisiejszych czasach niestety brak niezależności Izby Dyscyplinarnej każe nam zastanawiać się, co było powodem tej decyzji. Natomiast oczywiście cieszymy się, że pani sędzia wraca do pracy, chociaż - jako sędziowie i obywatele - w tych okolicznościach, w których miało to miejsce, nadal nie możemy spać spokojnie - podkreślił.
"Kazano nam czekać w »nieskończoność«"
Zdaniem Czajki poniedziałkowe ogłoszenie decyzji ws. Morawiec odbyło się warunkach "skandalicznych". - Jako obrońcy nie zostaliśmy poinformowani o godzinie ogłoszenia. Kazano nam czekać w "nieskończoność" pod salą, bo nie wiedzieliśmy, kiedy taka decyzja zostanie ogłoszona. W związku z tym zdecydowaliśmy się - ponieważ nie mamy takiego obowiązku - że nasza obecność jest tam zbędna - dodał.
Ponadto obrońca sędzi wskazał, że w razie konieczności podejmie ona walkę o swoje dobre imię. - W związku z czym serdecznie apeluję, aby zaprzestać wiązania pani sędzi Morawiec z zarzutami, które są stawiane niektórym pracownikom czy sędziom Sądu Apelacyjnego w Krakowie; to spotka się ze zdecydowaną reakcją - zadeklarował Czajka.
"Błędne orzeczenie skutkujące brakiem procesowej weryfikacji"
W oświadczeniu przesłanym we wtorek Prokuratura Krajowa zwróciła uwagę, że "warunkiem niezawisłości i niezależności sądów oraz szacunku i zaufania obywateli do wymiaru sprawiedliwości jest sprawowanie godności sędziego przez osoby, które pozostają poza wszelkimi podejrzeniami".
ZOBACZ: Sąd uznał, że sędzia Morawiec mogła wydać wyrok po decyzji Izby Dyscyplinarnej
"Uchwała Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego uwzględniająca zażalenie na decyzję o uchyleniu immunitetu sędzi Beacie Morawiec temu zagraża. Uniemożliwia procesową weryfikację prokuratorskich ustaleń dowodowych wobec sędzi, która według prokuratury dopuściła się przestępstwa przywłaszczenia środków publicznych, działania na szkodę interesu publicznego w celu osiągnięcia korzyści majątkowej, nadużycia uprawnień i przyjęcia korzyści majątkowej" - oświadczyła prokuratura.
PK zwróciła przy tym uwagę, że postanowienie Izby Dyscyplinarnej SN jest prawomocne i prokuratura nie ma możliwości zaskarżenia go. "Błędne orzeczenie skutkujące brakiem procesowej weryfikacji zarzutów wobec sędzi może podważać zaufanie do wymiaru sprawiedliwości w innych rozstrzyganych przez nią sprawach, będąc obciążeniem dla samej sędzi" - oświadczyła PK.
Jakie zarzuty śledczy chcieli postawić sędzi?
W oświadczeniu prokuratura przypomniała też treść zarzutów, które śledczy chcieli postawić sędzi Morawiec, byłej prezes Sądu Okręgowego w Krakowie i prezes Stowarzyszenia Sędziów "Themis". Chodzi o przywłaszczenie środków publicznych, działanie na szkodę interesu publicznego w celu osiągnięcia korzyści majątkowej, nadużycie uprawnień i przyjęcie korzyści majątkowej.
Według prokuratury, sędzia miała przyjąć wynagrodzenie za pracę na rzecz krakowskiego sądu apelacyjnego, której nie wykonała i nie miała wykonać. "Datowana na 11 lutego 2013 roku umowa na przygotowanie opracowania. »Windykacja należności sądowych w aspekcie wydziału karnego« miała charakter fikcyjny. Służyła ukryciu wyprowadzenia środków Skarbu Państwa. Została podpisana w porozumieniu z ówczesnym Dyrektorem Sądu Apelacyjnego w Krakowie Andrzejem P. i za wiedzą ówczesnego prezesa tego sądu Krzysztofa S. Będące przedmiotem umowy opracowanie dla sądu nigdy nie powstało. Ujawnienie przestępstwa było konsekwencją szeroko zakrojonego śledztwa w sprawie afery korupcyjnej w Sądzie Apelacyjnym w Krakowie" - wskazała prokuratura.
Z kolei zarzuty naruszenia uprawnień jako funkcjonariusza publicznego i przyjęcia korzyści majątkowej prokuratura chciała jej przedstawić w związku z wyrokiem wydanym przez skład orzekający pod przewodnictwem sędzi, korzystnym dla Marka B. oskarżonego o spowodowanie uszczerbku na zdrowiu swojej żony.
"Nie mam sobie nic do zarzucenia"
"Jak ustalono w śledztwie, oskarżony o spowodowanie uszczerbku na zdrowiu swojej żony Marek B. przed wydaniem wyroku w swojej sprawie skontaktował się z sędzią Beatą M. i uzyskał od niej zapewnienie, że rozstrzygnięcie sądu będzie dla niego pomyślne. W rezultacie skład sędziowski pod przewodnictwem Beaty M. warunkowo umorzył postępowanie karne wobec oskarżonego, a on sam – jak wynika z zeznań świadków - opowiadał, że sędzia »jest super kobietą, bo bardzo pomogła mu w załatwieniu jego sprawy«. W zamian Marek B. przekazał sędzi telefon komórkowy" - przekonuje prokuratura.
Sędzia Morawiec nie zgadza się z tymi zarzutami. Jej zdaniem są one "całkowicie bzdurne i wyssane z palca". - Nie mam sobie nic do zarzucenia i uważam, że te ataki są elementem gry politycznej - mówiła.
ZOBACZ: Minister Sprawiedliwości-Skarb Państwa musi przeprosić sędzię Morawiec. Tak zdecydował sąd
W związku z tymi zarzutami prokuratura skierowała do Izby Dyscyplinarnej wniosek o uchylenie immunitetu Morawiec. W październiku ub.r. izba ta nieprawomocnie uchyliła sędzi immunitet, postanowiła też o zawieszeniu jej w czynnościach służbowych i obniżeniu jej wynagrodzenia o 50 proc. Morawiec złożyła zażalenie na tę decyzję. W poniedziałek Izba Dyscyplinarna zdecydowała o zmianie uchwały I instancji i ostatecznie odmówiła zezwolenia na pociągnięcie do odpowiedzialności karnej krakowskiej sędzi.
Czytaj więcej