Przez zablokowane drogi, karetki nie mogły dojechać do potrzebujących
Tragedia na trasie rowerowej w okolicach Jodłowa na Dolnym Śląsku. 50-latek miał zawał serca. Szybko wezwano pomoc, ale karetka nie mogła przejechać przez leśne ścieżki... gęsto zastawione samochodami turystów. Rowerzysty nie udało się uratować. Czy gdyby pomoc dotarła do niego wcześniej nadal by żył? Materiał "Wydarzeń".
To był pierwszy problem - ambulans wjechał w niewłaściwą bramę na terenie ogródków działkowych. Potem było już tylko gorzej.
"Porzuciliśmy ambulans i udaliśmy się pieszo do pacjenta"
Przejazd był zablokowany wkopanymi krawężnikami. Gdy karetka wycofała i zmierzała na miejsce, napotkała kolejne słupki. - Porzuciliśmy ambulans i zabraliśmy nasz sprzęt i udaliśmy się pieszo do pacjenta - wyjaśnia Robert Górski, lekarz pogotowia ratunkowego w Zielonej Górze.
Wideo: "Wydarzenia": karetki nie mogły dotrzeć do potrzebujących
Finał tej historii mógł być tragiczny. Prezes działek tłumaczy, że słupki wkopano ponad 20 lat temu, by ograniczyć ruch.
Dojazd do pacjenta jak tor przeszkód
Zła lub niewidoczna numeracja, niezaznaczone na mapie blokady czy szlabany bez systemu sos - droga karetek to często prawdziwy tor przeszkód.
Z pomocą nie zdążyły służby, które wyruszyły na ratunek 50-letniemu rowerzyście. Mężczyzna zasłabł na górskiej ścieżce Pętla Ostoja na Dolnym Śląsku. Zdaniem leśników służby miały problem z dotarciem również z powodu źle zaparkowanych samochodów.
Czytaj więcej