Brudziński: jeżeli projekt promu zakończy się totalną klęską, to założę turecki sweter
Jeżeli projekt promu zakończy się totalną klęską, to założę turecki sweter jak Kononowicz. Ale jeśli mówimy o klęsce, to wynik upadku polskiego przemysłu okrętowego - mówił w "Graffiti" europoseł, wiceprezes PiS Joachim Brudziński. Odniósł się w ten sposób do przyszłości programu "Batory", który miał pobudzać przemysł stoczniowy w Polsce.
- Słowa skierowałem do naszych sejmowych oponentów. Oczywistą oczywistością było, że to mocne słowa, ale w zestawieniu z tym, co często zdarza słyszeć się nam pod naszym adresem ze strony tzw. totalnej opozycji, można to porównać do szczebiotu niewinnej pensjonarki - w taki sposób Brudziński odniósł się do wątku budowy polskich promów realizowanych w ramach projektu "Batory". Wiceprezes PiS mówił kilka dni temu, że "nie będzie tłumaczył się hołocie i popaprańcom" z inwestycji.
- To mocne słowa, ale nie były kierowane do opinii publicznej, ale do naszych oponentów - dodał.
"Biorę to na klatę"
Podkreślił, że "ktoś doprowadził do upadku cały przemysł okrętowy w Polsce" i przyznał, że "weźmie na klatę" niepowodzenie projektu, gdyby nie udało się doprowadzić do końca inwestycji. - Tak jak zadeklarowałem pokaże się wówczas w tureckim swetrze a'la Krzysztof Kononowicz i powiem, że ten projekt się nie udał - powiedział Brudziński.
Wideo: Brudziński wystąpi w swetrze a'la Kononowicz?
- Obecnie wszystko jest w rękach stoczniowców - zaznaczył - To nie ja, ani moi koledzy mieliśmy budować prom, ale stoczniowy. Dyrektor stoczni remontowej ma w swojej karierze wiele wybudowanych stępek i tworzył o wiele bardziej skomplikowane projekty - dodał.
Determinacja i zaangażowanie?
Przyznał, że Prawu i Sprawiedliwości wiele rzeczy się nie udaje.
- Ale trudno nam odmówić determinacji i zaangażowania - mówił europoseł. Powiedział, że za rządów PO "cięto na złom" i sprzedawano specjalistyczne urządzenia i rusztowania do budowy statków - To stoczniowcy uniemożliwili im wywożenie skomplikowanych technologicznie urządzeń - podkreślił.
Przekazał, że "zobowiązał się wobec wyborców, aby działać na rzecz regionu" i "odbudować potencjał stoczni szczecińskiej". - Dzisiaj przyznaje opinii publicznej: nie potrafię w stu procentach zadeklarować, że są warunki techniczne do tego, aby prom - który jest potrzebny, bo czeka na to rynek - rzeczywiście powstał w terminie - dodał.
Co z programem Batory?
- Program Batory, który ma pobudzać przemysł stoczniowy w Polsce, nie został zahamowany, w Ministerstwie Infrastruktury trwają prace nad jego rozwojem - zapewniał w styczniu wiceminister infrastruktury Marek Gróbarczyk.
Mowa o jednym z filarów Strategii Odpowiedzialnego Rozwoju (SOR). Budowę pierwszej jednostki rozpoczęto w czerwcu 2017 r., ale kontraktu dotychczas nie udało się zrealizować. "Puls Biznesu" informował w marcu, że rząd wraca do realizacji programu z SOR.
- Realizacja programu Batory nie zakończy się - podkreślał wiceminister. - Będzie on kontynuowany, budowa promów musi zostać dokończona. Oczywiście problem stanowi termin wykonania, a nie zostało to zrealizowane z wielu powodów. Głównym powodem jest fakt, że przemysł stoczniowy nie był do końca w stanie podnieść się po okresie upadku - tłumaczył.
"Zawsze gdy patrzę na te zdjęcia, zastanawiam się, czy im zwyczajnie nie jest wstyd. W kraju może ludzie nie znają się na budowie statków. W Szczecinie z tej szopki śmiano się od pierwszego dnia, wiceminister infrastruktury Marek Gróbarczyk i europoseł, wiceprezes PiS Joachim Brudziński jeszcze w to brnęli, choć opinie w Szczecinie słyszeli" - napisał w ubiegłym tygodniu dziennikarz RMF FM, podając wpis Janusza Piechocińskiego zawierający zdjęcie z uroczystości położenia stępki pod budowę promu pasażersko-samochodowego dla Polskiej Żeglugi Bałtyckiej w Szczecinie.
Na odpowiedź nie trzeba było długo czekać. "Szanowny Panie Redaktorze, oczekiwanie, że będę przepraszał i tłumaczy się hołocie i popaprańcom, którzy najpierw 'zaorali' nasze stocznie, a dziś ironizują i martwią się o rynek promowy i stoczniowców, jest czymś zdumiewającym. Nie mam zamiaru przepraszać za moje zaangażowanie i wiarę" - napisał Brudziński.
"Panie Pawle, czego miałbym się wstydzić? Niech się wstydzą ci, którzy na potrzeby rynku niemieckiego i holenderskiego rozwalili nasze stocznie. Proszę posłuchać, co powiedziałem wtedy do stoczniowców, że wszystko jest w ich rękach, my politycy zrobiliśmy, co do nas należało. Uważałem i nadal uważam, że w Szczecinie można odbudować przemysł okrętowy. Stępkę wystawał zespół stoczniowców Stoczni Gryfia pod kierunkiem dyr. Różalskiego, który zbudował wiele statków, szefem stoczni parku stoczniowego był Strzeboński, doświadczony dyr. w Stoczni Szczecińskiej" - pisał wiceprezes PiS.
Jego zdaniem był i nadal jest rynek na Bałtyku na nowe promy. "Potrzebują ich zarówno PŻB (Polska Żegluga Bałtycka - red.) jak i PŻM (Polska Żegluga Morska - red.), czyli jest rynek (najważniejsze) jest armator, jest wola polityczna, byli doświadczeni stoczniowcy którzy zapewniali, ze są wstanie poradzić sobie z tym projektem. Nie wiem, czego zabrakło ze strony ówczesnego ministerstwa gospodarki morskiej, że ten projekt tak się ślimaczy, ale wierzyłem i wierzę nadal, że szczecińscy stoczniowcy są w stanie zbudować ten prom" - podkreślił Brudziński.
Więcej odcinków programu dostępnych jest tutaj.
Czytaj więcej