Frankowicz pozwał bank. Domaga się wynagrodzenia za korzystanie z kapitału
Złożyłem pozew przeciwko bankowi o zapłatę wynagrodzenia za korzystanie z kapitału z rat zapłaconych przez okres spłaty kredytu - poinformował prezes Stowarzyszenia Stop Bankowemu Bezprawiu Arkadiusz Szcześniak.
Jak powiedział Szcześniak, pozew przeciwko bankowi o zapłatę wynagrodzenia za korzystanie z kapitału z rat zapłaconych przez okres spłaty kredytu został wysłany do sądu rejonowego w Warszawie.
- Chcę, żeby sądy miały możliwość spojrzeć na tę kwestię ze strony konsumenta, który wpłaca przez kilkanaście lat raty większe niż powinien - powiedział. Wyjaśnił, że bank pobierał co miesiąc zawyżone raty i mógł rozporządzać tym dodatkowym kapitałem, zarabiać na nim.
ZOBACZ: Wyrok TSUE ws. frankowiczów. "Banki przez 20 lat ignorowały przepisy"
- Ja, gdybym komuś udzielił pożyczki na tę kwotę, mógłbym uzyskać jakieś oprocentowanie. Chodzi więc o wynagrodzenie za korzystanie z tych środków, czyli zwrot tych środków plus oprocentowanie - opisywał.
Pytanie SN
Prezes Stop Bankowemu Bezprawiu zaznaczył, że kwestia wynagrodzenia za korzystanie z kapitału miała być rozstrzygnięta w uchwale Sądu Najwyższego. Pierwsza prezes SN zapytała m.in. Izbę Cywilną w pełnym składzie, czy w przypadku zwrotu nienależnych świadczeń jedna ze stron może domagać się tzw. wynagrodzenia za korzystanie ze środków pieniężnych, z których druga strona korzystała w czasie, kiedy umowa nie była jeszcze kwestionowana.
ZOBACZ: Kredyty hipoteczne. Banki przegrywają w sądach z frankowiczami
W ocenie Arkadiusza Szcześniaka, rozważania tej kwestii koncentrują się wokół pytania, czy to bankom należy się wynagrodzenie za korzystanie z kapitału. - Nikt się nie pyta, czy klientom też się należy takie wynagrodzenie, bo wielu z nich wpłaciło znacznie więcej niż należało się bankom. Niestety nie zapadła uchwała Sądu Najwyższego, która miała tę kwestię wyjaśnić dla obu stron umów - powiedział.
Izba Cywilna Sądu Najwyższego w pełnym składzie odroczyła 11 maja bez terminu posiedzenie ws. zagadnień prawnych przedstawionych przez I prezes SN Małgorzatę Manowską i dotyczącą spraw odnoszących się do kredytów walutowych. Izba zajmowała się wnioskiem, który sędzia Manowska skierowała w końcu stycznia br. do rozstrzygnięcia przez skład całej Izby Cywilnej SN. Obejmuje on sześć pytań, na które odpowiedzi powinny w kompleksowy sposób "rozstrzygnąć najpoważniejsze kontrowersje", jakie ujawniły się na tle praktyki orzeczniczej w kwestii kredytów walutowych, w szczególności tzw. kredytów frankowych.
Izba nie wydała jednak oczekiwanej uchwały w tej sprawie, a podjęła postanowienia o zwróceniu się o stanowiska w sprawie przedstawionych zagadnień do: Rzecznika Praw Obywatelskich, Rzecznika Praw Dziecka, prezesa Narodowego Banku Polskiego, Komisji Nadzoru Finansowego i Rzecznika Finansowego. Instytucje te mają 30 dni na zajęcie stanowiska, ale nie ma określonego terminu wznowienia posiedzenia Izby Cywilnej.
"Takie zagadnienie"
Według przewidywań Szcześniaka, uchwała SN nie zostanie wydana przed jesienią. - Złożyłem więc pozew, by sądom dać takie zagadnienie - wyjaśnił.
- Jeśli chodzi o wynagrodzenie dla banków, to przypuszczam, że zgodnie z opiniami wszystkich urzędów sądy w większości uznają, że takie wynagrodzenie się bankom nie należy, ale pewnie zapadnie też jakiś wyrok przyznający takie wynagrodzenie bankowi. Więc może klienci także mogą spróbować pozwać banki, bo bank również korzystał ze środków klienta - zaznaczył Szcześniak. Zwrócił uwagę, że banki miały większe niż przeciętny kredytobiorca możliwości zarabiania na pieniądzach otrzymanych od klientów.
- Dodatkowo bank był zabezpieczony hipotecznie, czyli środki, które pożyczył klientowi, miał zabezpieczone na nieruchomości, często miał też inne zabezpieczenia, z wekslem włącznie. Kredytobiorca tak naprawdę nie ma żadnego zabezpieczenia. Jeśli bank upadnie albo będzie poddany restrukturyzacji, to klient może nic nie odzyskać. Uważam, że to oprocentowanie mogłoby być ustalone przez sąd na wyższym poziomie, bo pożyczki niezabezpieczone są zazwyczaj znacznie wyżej oprocentowane niż kredyty, które posiadają zabezpieczenie hipoteczne - wskazał.
Poinformował, że jednocześnie z pozwem złożył także wniosek o tzw. zabezpieczenie kwestionowanej kwoty do czasu zakończenia sprawy, o czym sąd powinien zdecydować w ciągu ok. 1-2 miesięcy. "Dość szybko będziemy zatem wiedzieli, jakie jest podejście sądu do tej kwestii" - podkreślił.
Czytaj więcej