"Raport": onkologia pracowała na granicy wydolności. Po pandemii granica może zostać przekroczona
W 2020 roku prawdopodobnie ok. 30-40 tys. osób, które miały chorobę nowotworową, nie dowiedziało się o tym – mówi prof. Piotr Wysocki, kierownik Oddziału Klinicznego Onkologii w Krakowie. Razem z innymi onkologami bije na alarm: grozi nam kolejna pandemia. Raka.
O tym, jak wygląda walka z chorobą, opowiedziała nam pani Aleksandra z Radomia, która 5 lat temu dowiedziała się, że ma raka piersi.
- Byłam młodą mamą. Karmiłam wtedy piersią, a mój synek miał siedem miesięcy. Wtedy spadła na mnie diagnoza, że jestem chora na raka. Jak grom z jasnego nieba, ścinająca z nóg. Ta choroba stygmatyzuje: utrata włosów, apatia, zmęczenie, to wyklucza nas z tego normalnego życia. Przez pięć lat przeszłam siedem cykli chemioterapii – opowiadała Aleksandra Wiederek-Barańska.
Wizyty pod ścisłym nadzorem
Rak piersi jest jednym z najczęściej występujących nowotworów u kobiet. Diagnoza i szybkie podjęcie leczenia jest podstawowym warunkiem wyjścia z tej choroby, co w trakcie panującej pandemii koronawirusa nie było ani łatwe, ani oczywiste.
ZOBACZ: Jaki jest stan onkologii w Polsce? Zbada to "Drużyna Dobrej Nadziei"
- Koronawirus utrudnił i kontakt z lekarzem, i diagnostykę szczegółową. Każda wizyta w szpitalu odbywa się pod ścisłym reżimem. Czasami trzeba było stać godzinę, żeby wejść do szpitala - wspomina Aleksandra Wiederek-Barńska.
Utrudniony dostęp do lekarza i strach przed zakażeniem spowodował, że Polacy niechętnie zgłaszali się na badania profilaktyczne. Wiele nowotworów nie zostało więc zdiagnozowanych.
WIDEO: Lekarze alarmują: czeka nas kolejna pandemia, tym razem osób chorych na raka
- To jest prawda, że szpital jest miejscem, gdzie się można zakazić, bo do szpitala nie przychodzą ludzie zdrowi. Natomiast dla niektórych to była też wymówka. W profilaktyce nastąpiło praktycznie zupełne wyhamowanie – twierdzi Jacek Stępnicki, rzecznik Centrum Diagnostyki i Terapii Onkologicznej Nu-med w Tomaszowie Mazowieckim.
- W tym roku będziemy mieli ogromną liczbę nowych pacjentów z rozpoznaniem choroby nowotworowej. W zeszłym roku prawdopodobnie około 30-40 tys. osób, które mają nowotwór, nie dowiedziało się o tym z uwagi na pandemię i ograniczenia w dostępie do diagnostyki onkologicznej. W tym roku ci pacjenci będą zdiagnozowani i oczywiście będą pacjenci, którzy normalnie w tym roku też byliby zdiagnozowani - dodał prof. Piotr Wysocki, kierownik Oddziału Klinicznego Onkologii w Krakowie.
Spada liczba kart DILO
Spadła także liczba Kart Diagnostyki i Leczenia Onkologicznego, wystawianych pacjentom z podejrzeniem choroby nowotworowej lub pacjentom z rozpoznaniem choroby.
Problemem w onkologii okazała się również zwiększona liczba teleporad, bo np. podczas teleporady ginekologicznej nie ma możliwości badania piersi, zrobienia USG czy mammografii. A właśnie te badania są kluczowe, bo pozwalają na wykrycie nowotworu we wczesnym stadium jego rozwoju.
- Niestety wiemy, że z tym też był problem, zwłaszcza z dostaniem się do lekarza pierwszego kontaktu, który powinien być pierwszym etapem rozpoznania choroby. Lekarz POZ powinien wystawić kartę DILO. Tych kart wystawionych przez POZ-y było dramatycznie mniej - mówi prof. Jacek Jassem, kierownik Kliniki Onkologii i Radioterapii Gumed.
W konsekwencji tego wszystkie nowo wykryte u pacjentów nowotwory są bardziej zaawansowane niż przed pandemią. Luka na etapie diagnostyki powoduje reakcję łańcuchową, a w onkologii niezmiennie najbardziej liczy się czas.
Czytaj więcej