Wielkopolskie. Masowe zatrucie pszczół. Prokuratura prowadzi śledztwo

Polska
Wielkopolskie. Masowe zatrucie pszczół. Prokuratura prowadzi śledztwo
zdjęcie ilustracyjne/ Pixabay
Straty pszczelarzy nie zostały jeszcze dokładnie oszacowane, a zatruciu mogły ulec owady z pasiek położonych w promieniu do 3 km od opryskanego pola

Prokuratura Rejonowa w Turku (woj. wielkopolskie) prowadzi śledztwo ws. masowego zatrucia rodzin pszczelich w miejscowości Brudzew. Owady padły najprawdopodobniej po opryskaniu pola rzepaku środkami ochrony roślin - przekazała w środę prokuratura.

Rzecznik Prokuratury Okręgowej w Koninie prok. Ewa Woźniak poinformowała, że Prokuratura Rejonowa w Turku wszczęła w piątek śledztwo ws. spowodowania znacznych zniszczeń w przyrodzie. Sprawa dotyczy zatrucia pszczół miodnych w pasiekach w miejscowości Brudzew.

 

ZOBACZ: Miód trafił do Księgi rekordów Guinnessa. Kilogram kosztuje 10 tys. euro

 

- 18 maja prezes koła pszczelarskiego zawiadomiła policję o tym, że w prowadzonej przez nią pasiece, składającej się z 46 rodzin pszczelich, zauważyła leżące wokół uli martwe pszczoły, które miały wysunięte języczki, co może świadczyć o zatruciu środkami chemicznymi - powiedziała prokurator.

"Pszczoły padły również w innych pasiekach"

Właścicielka owadów podała, że 50 proc. pszczół z rodzin pszczelich, z których każda liczyła od 80 tys. do 100 tys. owadów, padło. - Ustalono, że pszczoły padły również w innych pasiekach - dodała prokurator. Jeden z poszkodowanych pszczelarzy miał stracić 90 tys., a kolejny 150 tys. pszczół.

 

ZOBACZ: Zajezierze. Sprawca zalał ule ropą. Zginęły wszystkie pszczoły

 

- Z przekazanych informacji wynika, że pszczoły padały także w dalej położonych pasiekach – zaznaczyła Woźniak.

 

Pszczoły zbierały w tym czasie nektar z kwitnących pól rzepaku. Jak ustalono, 17 maja między godz. 11 a 16 opryskano około 50 ha pół rzepaku położonych w pobliżu pasiek. Traktorzysta, który dokonał oprysku nie był właścicielem gospodarstwa, ale wskazał mężczyznę, który zlecił mu rozpylenie chemikaliów. Był nim człowiek, który dowiózł na miejsce środki ochrony roślin.

Straty nie zostały jeszcze dokładnie oszacowane

- Mężczyzna, który dowiózł te środki stwierdził, że działał na zlecenie właściciela gospodarstwa. Natomiast to on, jak wskazał traktorzysta, zalecił sposób dawkowania i proporcje użytego środka - powiedziała prokurator.

 

ZOBACZ: Miód znowu ratuje nam życie, tym razem w formie siatek chirurgicznych

 

Śledztwo ma wykazać, czy i w jaki sposób dokonany oprysk wpłynął na zatrucie pszczół, oraz kto dokładnie odpowiada za jego przeprowadzenie. - Wiele wskazuje na to, że pszczoły zginęły od tych oprysków - oceniła Woźniak.

 

Jak dodała, straty pszczelarzy nie zostały jeszcze dokładnie oszacowane, a zatruciu mogły ulec owady z pasiek położonych w promieniu do 3 km od opryskanego pola. Za spowodowanie zniszczeń o znacznych rozmiarach w świecie roślinnym lub zwierzęcym grozi kara pozbawienia wonności od trzech miesięcy do pięciu lat więzienia.

ms / PAP
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie