Katastrofa kolejki górskiej we Włoszech. "Już wcześniej były z nią kłopoty"

Świat
Katastrofa kolejki górskiej we Włoszech. "Już wcześniej były z nią kłopoty"
PAP/EPA/ITALIAN FIRE AND RESCUE SERVICE / HANDOUT
Według prokuratury już wcześniej były z nią kłopoty, gdy uruchamiano ją w celach konserwacji i nie przewoziła pasażerów.

Trzy osoby zostały zatrzymane w środę we Włoszech w związku z niedzielną katastrofą kolejki górskiej w Piemoncie, w której zginęło 14 osób - podały media za prokuraturą w mieście Verbania. Zatrzymani przyznali się do winy. Na jaw wyszły problemy z działaniem kolejki.

Wśród zatrzymanych jest zarządca panoramicznej kolejki turystycznej, która w drodze na szczyt Mottarone w wyniku zerwania się liny stoczyła się ze zbocza i rozbiła się o drzewa.

 

ZOBACZ: Cała jego rodzina zginęła. 5-latek jako jedyny ocalał z katastrofy kolejki we Włoszech

 

Przeżyło tylko pięcioletnie dziecko, które jest na oddziale intensywnej terapii w szpitalu w Turynie.

 

Ustalenia prokuratury

Dotychczasowe postępowanie wyjaśniające pozwoliło ustalić, że hamulce zostały źle ustawione. Jak przekazała prokurator Olimpia Bossi, nie zadziałały hamulce, które powinny były zatrzymać wagonik po zerwaniu jednej z lin.

 

ZOBACZ: Katastrofa w synagodze. Dwie osoby nie żyją, ponad 150 rannych

 

Stało się tak dlatego, że celowo ustawiono je tak, by uniknąć awariyjnego zatrzymania czy zablokowania kolejki. Według prokuratury "w systemie były anomalie", wymagające gruntownego remontu i wyłączenia kolejki na dłuższy czas.

 

 

W wyniku umyślnego działania system awaryjny nie mógł zostać włączony - twierdzą śledczy, którzy wydali nakaz aresztowania trzech osób po ich przesłuchaniu.

Wcześniejsze kłopoty

Jednocześnie zaznaczono, że już wcześniej kolejka, działająca od miesiąca po długiej przerwie wywołanej pandemią, kursowała z tak ustawionymi hamulcami, uniemożliwiającymi włączenie systemu awaryjnego.

 

Według prokuratury już wcześniej były z nią kłopoty, gdy uruchamiano ją w celach konserwacji i nie przewoziła pasażerów.

 

Dowódca miejscowego oddziału karabinierów Alberto Cicognani zapytany o to, czy zatrzymani przyznali się do tego, że hamulec nie był włączony, odpowiedział twierdząco.

 

- Były problemy z funkcjonowaniem kolejki, wezwano służby do konserwacji, które nie rozwiązały problemu albo zrobiły to tylko częściowo. By uniknąć dalszych przerw w kursowaniu kolejki, zostawiono mechanizm, który uniemożliwia włączenie awaryjnego hamowania - wyjaśnił rozmówca telewizji RAI.

rsr/PAP
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie