"Będą go straszyć, być może bić i torturować". Dziennikarz Biełsatu o Pratasiewiczu
Gościem Programu "Gość Wydarzeń" był Aleksiej Dzikawicki dziennikarz telewizji Biełsat, który opowiedział o sytuacji zatrzymanego Ramana Pratasiewicza. - Myślę, że nie będzie pobłażania. Będą go straszyć, zastraszać, być może bić i torturować. Wszystko po to, żeby wymusić zeznania, żeby przed kamerą przyznał się do tego wszystkiego - powiedział.
Bogdan Rymanowski zapytał Aleksieja Dziekawickiego o to, czy Białorusini mają informacje na temat tego, gdzie znajduje się Raman Pratasiewicz.
- Niestety nikt tego nie wie. Nie wiadomo, gdzie on się znajduje. Sądząc po tym nagraniu, to był do niego zmuszony. Specjaliści mówią, ze był bity, że był przypudrowany przed nagraniem, które było potrzebne po to, aby uspokoić opinię publiczną, pokazać, że żyje i nie ma problemów z sercem. Rozmawialiśmy z jego mamą, które powiedziała, że całe życie miał problemy z sercem i możliwe, że one teraz się nasiliły - przyznał.
ZOBACZ: Białoruś zmusiła samolot Ryanair do lądowania w Mińsku, by zatrzymać opozycjonistę
Dziennikarz opowiedział o tym, jak mogą wyglądać najbliższe dni opozycjonisty. Stwierdził, że Pratasiewicz jest na Białorusi jednym z największych wrogów władzy.
- On zrobił bardzo dużo protestów. Myślę, że nie będzie pobłażania. Będą go straszyć, zastraszać, być może bić i torturować. Wszystko po to, żeby wymusić zeznania, żeby przed kamerą przyznał się do tego wszystkiego, powiedział, że organizował protesty, żeby się pokajał, powiedział np. że dostawał pieniądze z Polski i ze Stanów Zjednoczonych. To potrzebne do kreowania wizerunku wrogów zewnętrznych. Tego reżim bardzo potrzebuje, bo sytuacja jest bardzo zła. Trzeba więc zwalić winę na Polskę, Litwę, Stany Zjednoczone, Unię Europejską, na wszystkich. Chodzi o to, żeby wymusić na nim zeznania, które będzie można wykorzystać w telewizji propagandowej - tłumaczy dziennikarz Biełsatu.
"Unia Europejska zareagowała natychmiastowo"
- Z informacjami jest coraz trudniej. Największy portal internetowy na Białorusi został kilka dni temu zamknięty. Kilka dni temu najechano na nasze studio, gdzie produkowaliśmy programy. Władza stara się za wszelką cenę zniszczyć wolne media, to co po nich zostało - relacjonuje Dzikawicki.
Jak stwierdził Łukaszenka może przejąć się sankcjami, ze względu na coraz gorszą sytuacją gospodarczą Białorusi.
ZOBACZ: Unia Europejska ostrzega Białoruś: Łamanie praw człowieka nie może zostać bezkarne
- Przejmie się, bo UE zareagowała bardzo szybko, natychmiastowo. Stan gospodarki białoruskiej jest bardzo słaby, polityczna renoma Łukaszenki jeszcze gorsza. On jest teraz w stu procentach zależny od swojego kolegi, Władimira Putina - powiedział.
WIDEO: "Gość Wydarzeń" - rozmowa z Aleksiejem Dzikawickim
"Białoruskim służbom nie wystarczyłoby wyobraźni"
Zdaniem Dzikawickiego w sytuację z wymuszonym lądowaniem samolotu mogli być zaangażowani agencji rosyjscy.
- To jest styl działań rosyjskich. Białoruskim służbom nie wystarczyłoby wyobraźni. Myślę, że to było sprowokowane przez służby rosyjskie, po to aby obciąć Łukaszence jakąkolwiek możliwość dialogu z zachodem - tłumaczył.
ZOBACZ: Białoruś. Mińsk opóźnił wylot samolotu "z powodu informacji o planowanym zamachu"
Bogdan Rymanowski zapytał, czy jest szansa, aby w najbliższym czasie reżim Łukaszenki został obalony.
- Nic na to nie wskazuje, ten aparat nadal działa. Nadal mamy bardzo duże represje. Więźniów politycznych mamy ponad 400, w tym dziennikarzy. Nie sądzę jednak, żeby dało się to utrzymać na dłuższą metę. Ludzie są zmęczeni, widzą, że co dzień robią bezprawne rzeczy. Po drugie, oni są przyzwyczajeni do bardzo wysokich zarobków, nawet 30 tys. zł zarabiają niektórzy oficerowie. Białorusi na to nie stać, więc w dłuższej perspektywie widzę szansę na bunt - podsumował.
Rodzice Pratasiewicza apelują o pomoc w uratowaniu syna
- Proszę, błagam, wzywam całą społeczność międzynarodową, aby go uratowała - apeluje Natalia Pratasiewicz. - To tylko reporter, to tylko dzieciak... (...) Proszę, uratujcie go. Oni go zabiją - dodaje.
ZOBACZ: Rosja. MSZ: Sapiega zatrzymana na Białorusi za przestępstwa z 2020 r.
Według rodziców białoruskiego opozycjonisty w przekazie wideo, opublikowanym w poniedziałek przez białoruskie władze, wyraźnie widać było ślady pobicia ich syna. Dzmitry zwraca uwagę, że jego syn wyglądał na wyjątkowo zdenerwowanego, miał braki w uzębieniu i siniaki po lewej stronie twarzy i szyi. - Film był wyraźnie wyreżyserowany. Został nakręcony pod presją i nie można uwierzyć w to (co syn mówi na nagraniu) - mówi. - Ale przynajmniej pokazuje to, że nasz syn żyje".
Czytaj więcej