Chciał pomóc uwięzionemu borsukowi. Zwierzę zaatakowało
Rozdrażnionego borsuka odkrył pomiędzy prętami ogrodzenia właściciel posesji przy ulicy Okrężnej na Mokotowie. Chciał mu pomóc, jednak został przez niego zaatakowany. Borsuka uwolnili wezwani na pomoc strażnicy miejscy z Ekopatrolu. Zwierzę jest na obserwacji, bo mogło być zakażone wścieklizną.
W sobotni wieczór do strażników miejskich zgłosił się starszy mężczyzna. Pomiędzy prętami ogrodzenia na jego posesji przy ulicy Okrężnej zaklinowało się "dzikie zwierzę". Mieszkaniec Mokotowa chciał pomóc zwierzęciu. Jednak borsuk ugryzł go w rękę.
Na miejsce pojechali strażnicy miejscy z Ekopatrolu.
Strażacy rozgięli pręty
"Kiedy funkcjonariusze przyjechali na miejsce, okazało się, że między metalowymi prętami płotu zaklinował się dorosły borsuk. Na szczęście nie był ranny, tylko bardzo zdenerwowany" - powiedział Jerzy Jabraszko ze stołecznej Straży Miejskiej.
ZOBACZ: Uratowali młodego borsuka. "Słychać było rozpaczliwy płacz dziecka"
Zgodnie z procedurą, funkcjonariusze poinformowali o sytuacji miejskiego łowczego z Lasów Miejskich. Okazało się, że aby wydostać zwierzę z potrzasku potrzebna będzie pomoc strażaków.
Borsuk utknął między prętami i pogryzł wybawiciela. W takiej sytuacji lepiej od razu wzywać #Ekopatrol. Jak udało się pomóc przestraszonemu zwierzęciu przeczytaj tu: ↘ https://t.co/qD3SIYZeDA#Mokotów
— Straż Miejska m.st. Warszawy (@SMWarszawa) May 24, 2021
⚠ Przy okazji przypominamy o zagrożeniu wścieklizną w okolicznych lasach. pic.twitter.com/Jo8JIRWixa
"Strażacy użyli specjalnego rozpieraka i poluzowali pręty. Płot nie został zniszczony" - poinformował Jabraszko. Strażnicy miejscy schwytali borsuka podbierakiem, a następnie umieścili go w transporterze. "Podczas akcji musieli unikać jego ostrych zębów" - zaznaczył strażnik.
Borsuk mógł mieć wściekliznę
Borsuk został przewieziony na obserwację do lecznicy Lasów Miejskich w Warszawie. Specjaliści sprawdzą, czy nie jest zarażony wścieklizną.
O wyniku obserwacji zostanie poinformowany pogryziony mężczyzna. Pokąsanie nie było poważne. Mimo to funkcjonariusze poradzili właścicielowi posesji, aby udał się do lekarza - podała Straż Miejska.
"Nie podchodźmy do dzikich zwierząt, w myśl zasady ograniczonego zaufania" - zaapelowała stołeczna Straż Miejska.