Nowa Zelandia nie chce wpuszczać biednych migrantów
Rząd Nowej Zelandii sygnalizuje gruntowne zmiany w polityce imigracyjnej. Chce rozwiązać problem "uzależnienia od migrującej tymczasowej siły roboczej" i odkleić od Nowej Zelandii łatkę "kryjówki miliarderów".
Do tej pory siłą roboczą Nowej Zelandii byli imigranci. Pandemia koronawirusa pokazała, że to nie był dobry model gospodarki, stąd te zmiany.
Rząd Nowej Zelandii nie może sobie na to pozwolić
Dlatego rząd Nowej Zelandii ogłosił w poniedziałek, że będzie zawężał ścieżki dla tych, którzy mają nadzieję na migrację i pracę w Nowej Zelandii, zwłaszcza tych, którzy zaklasyfikowali są jako pracownicy o niskich kwalifikacjach i niskich zarobkach.
ZOBACZ: Nowa Zelandia. Atak nożownika w supermarkecie. Pięć osób rannych
- Kiedy nasze granice ponownie się całkowicie otworzą, nie możemy sobie pozwolić na powrót do poprzednich ustawień imigracyjnych - powiedział minister turystyki Stuart Nash w przemówieniu. Jednocześnie zapowiedział nowe działania mające na celu przyciągnięcie bogatych inwestorów.
Koronawirus zweryfikował ustrój Nowej Zelandii
- Covid-19 dobitnie podkreślił naszą zależność od migrującej siły roboczej - w szczególności tymczasowej siły roboczej migrującej. Początkowe zmiany koncentrowałyby się na kategoriach imigracji pracowników tymczasowych i wykwalifikowanych pracowników migrujących. Rząd "zachęcałby pracodawców do zatrudniania, szkolenia i podnoszenia kwalifikacji większej liczby Nowozelandczyków w celu uzupełnienia niedoborów umiejętności" - powiedział Nash.
ZOBACZ: Nowa Zelandia chce stworzyć pokolenie wolne od dymu tytoniowego
Wystąpienie ministra dotyczyło dokładnych szczegółów zmian tych kategorii wiz, ale powiedział, że rząd "zaostrzy zarówno minimalne wymagania pracodawców, jak i testy rynku pracy, które należy spełnić przed zatrudnieniem migranta".
Czytaj więcej