"Przez wiele lat żyliśmy w strachu". Wychowawcy mieli znęcać się nad podopiecznymi w domu dziecka
Miała być namiastka domu, którego nie mieli. Twierdzą, że zamiast wsparcia otrzymali upokorzenie. Byli wychowankowie domu dziecka w Lublinie zarzucają swoim opiekunom przemoc i brak pomocy po opuszczeniu placówki. Publikują filmy (na jednym opiekun przydusza wychowanka) i zwracają się do mediów z prośbą o interwencję. Dyrekcja zaprzecza oskarżeniom, ale sprawą ma zająć się prokuratura.
Do sieci trafiło nagranie wykonane przez jednego z podopiecznych domu dziecka w Lublinie. Opiekun przydusza na nim wychowanka, bo chce zabrać mu telefon.
- Wpadł w jakaą furię, chwycił telefon, bo chciał mi go zabrać. W ogóle byłem zszokowany tą sytuacją - powiedział były wychowanek domu dziecka w Lublinie.
Policja: problemy pojawiały się często
Inni podopieczni próbowali uspokoić wychowawcę. Mówili, że chłopak się udusi. Rodzina bitego chłopaka zawiadomiła policję, ale według wychowanków sprawa została zamieciona pod dywan.
ZOBACZ: Dom dziecka lepszy od ojca? Tak uznali urzędnicy
- Żeby wyszło, że to ja byłem agresorem, że to ja zaatakowałem - tłumaczy wychowanek.
- Policjanci podejmujący interwencję zawsze starali się podejść do tej interwencji z pełnym profesjonalizmem, aby tutaj rozwikłać problemy, które się tam pojawiały często - powiedział Kamil Gołębiowski oficer prasowy Komendy Miejskiej Policji w Lublinie.
"Przez wiele lat żyliśmy w strachu"
Pobity wychowanek przyznaje, że nie wiedział, co ma zrobić z tą sytuacją. - Na szczęście on nie wiedział o tym nagraniu, które nagrał kolega, bo tylko tym mogłem się bronić - mówił.
Nagranie ma 6 lat. Byli wychowankowie opublikowali je dopiero teraz, bo nie mieszkają już w domu dziecka. Napisali tez list do lokalnej gazety, w którym proszą o pomoc.
ZOBACZ: Oskarżani o przemoc w łódzkiej filmówce staną przed rzecznikiem dyscyplinarnym
- Zdecydowaliśmy się dopiero teraz, bo przez wiele lat ja i pozostali wychowankowie po prostu żyliśmy w strachu - tłumaczy kolejny wychowanek.
WIDEO: Wychowawcy znęcali się nad podopiecznymi w domu dziecka - materiał "Wydarzeń"
"Dementuję wszystkie pogłoski"
Zdaniem byłych podopiecznych wychowawcy wciąż używają przemocy. Ci, którzy sprawiają problemy, muszą brać psychotropy. Według relacji wychowanków leki były podawane również osobom, którym nie były przepisane. Dyrekcja domu dziecka przekonuje, że to nieprawda.
- Absolutnie nie docierały takie informacje i jakby dementuję wszelkie pogłoski, czy insynuacje, że na terenie moich placówek dochodzi do jakichkolwiek aktów przemocy - przekonuje Jacek Środa, dyrektor domu dziecka im. Ewy Szelburg-Zarembiny w Lublinie.
ZOBACZ: "Tato, biją mnie codziennie". 5 lat więzienia dla 16-latka za "przemoc wobec milicji"
Miejski Ośrodek Pomocy Rodzinie zlecił kontrolę w placówce.
- Kontrolerzy maja prawo wejścia na teren placówek, żądania wyjaśnień, wglądu w dokumenty, żądania od pracowników informacji, dokonywania oględzin obiektów, ale przede wszystkim mają prawo do rozmów z wychowankami - przekazała Magdalena Suduł z MOPR w Lublinie.
Kontrola potrwa do 25 maja. Ośrodek skierował też sprawę do prokuratury.
Czytaj więcej