Fogiel: w maju zaprezentujemy nowy program PiS, który chcemy zrealizować do 2023 roku
W maju zaprezentujemy Polski Nowy Ład. To będzie konwencja programowa w formule zdalno-wirtualnej, z udziałem liderów PiS. Chcemy, żeby to był początek dyskusji i debat na temat zaproponowanych rozwiązań. To nasz plan, który chcielibyśmy realizować do 2023 roku, czyli do kolejnych wyborów parlamentarnych - zapowiedział w rozmowie z portalem polsatnews.pl poseł PiS Radosław Fogiel.
To już koniec kryzysu w Zjednoczonej Prawicy?
Mam nadzieję. Do wyborów pozostało jeszcze 2,5 roku i zapewne różnice zdań niekiedy jeszcze się pojawią, ale liczę, że będziemy je - tak jak do tej pory - rozstrzygać w dialogu. Mamy naprawdę dużo do zrobienia. Wciąż zmagamy się z pandemią i kryzysem. Poza tym wszystkie badania pokazują, że zyskujemy współpracując, ostatni sondaż potwierdza, że jako Zjednoczona Prawica wypadamy całkiem dobrze, a oddzielnie - PiS nie ma powodów do narzekania, ale wyniki naszych koalicjantów oscylują w dolnych rejonach błędu statystycznego. Nie chcę nikogo stawiać pod ścianą, ale również racjonalna kalkulacja wskazuje, że lepiej dalej współpracować. Cieszę się z deklaracji liderów ZP, że jest taka wola. Nie po to szliśmy razem do wyborów, by teraz nie realizować programu. Oczywiście rozumiem, że poszczególne ugrupowania mają potrzebę podkreślenia swojej podmiotowości, reklamy swojej marki politycznej. Ale - odwołując się do wywiadu prezesa PiS sprzed kilku tygodni - najważniejsze jest to, co się realnie robi dla kraju, a wszystkie ambicjonalne kwestie muszą zejść na drugi plan.
ZOBACZ: Grupa parlamentarzystów PO i KO ostrzega: bez daleko idących zmian nie wygramy wyborów
Zbigniew Ziobro i Jarosław Gowin zobowiązali się, że nie będą już sprzeciwiać się projektom PiS?
Mamy dobrą wolę i dobrą atmosferę rozmów. Rozmawiamy o planach programowych, wygląda to optymistycznie. My też jesteśmy otwarci na propozycje koalicjantów. Najważniejsze jest to, żebyśmy nie byli zaskakiwani. Były takie sytuacje, że dowiadywaliśmy się niestety w ostatniej chwili z mediów, że jeden czy drugi koalicjant ma jakieś wątpliwości. To nie służyło wspólnej pracy. Mam nadzieję, że to już za nami.
Będzie nowa umowa koalicyjna?
Być może uznamy, że obecna jest wystarczająca, być może będzie potrzebna nowa, może wystarczy lekka redakcja dotychczasowej lub dodanie na przykład załącznika. To kwestie techniczne, drugoplanowe.
W ubiegłym roku powstała Rada koalicji - to martwa formuła, tak jak twierdzi Jarosław Gowin?
Rada to ciało robocze, cały czas funkcjonuje. Liderzy PiS, Porozumienia i Solidarnej Polski spotkali się chociażby dwa tygodnie temu, takie spotkania pewnie będą teraz częstsze.
Rok temu, 6 maja, Jarosław Kaczyński z Jarosławem Gowinem ogłosili, że wybory prezydenckie nie odbędą się 10 maja, kilka tygodni wcześniej Gowin podał się do dymisji. Wtedy też koalicja wisiała na włosku.
Rzeczywiście, wtedy sytuacja też nie była najlepsza, ale nie tylko z punktu widzenia naszej koalicji. Mieliśmy kryzys związany z pandemią, nie wiedzieliśmy jeszcze tyle co dziś o wirusie. Priorytetem było przeprowadzenie wyborów prezydenckich w konstytucyjnym terminie, żeby, mimo pandemii, nie zostać bez głowy państwa. Stąd propozycja wyborów korespondencyjnych, dziś krytykowana, ale należy na nią zawsze patrzeć mając świadomość ówczesnego kontekstu.
To źle, że wybory przełożono?
Źle, że nie udało się ich zorganizować w terminie. Pozytywną próbą wyjścia z tamtej sytuacji była propozycja zmiany konstytucji skierowana do ugrupowań opozycyjnych, która nie spotkała się jednak z ich zainteresowaniem. Ta sytuacja obnażyła hipokryzję opozycji, która nie chciała wyborów - jak twierdziła - ze względu na epidemię i jednocześnie nie chciała też żadnego porozumienia. Pokazała, że w sytuacjach kryzysowych nie bardzo można na opozycję liczyć.
Widzi pan analogię wydarzeń sprzed roku z aktualnymi - z głosowaniem ws. ratyfikacji Funduszu Odbudowy?
Trudno jej nie dostrzec. Lewica, ale także PSL, wyciągnęli wnioski. Władysław Kosiniak-Kamysz zdał sobie najwyraźniej sprawę, jak bardzo jego formacja straciła na tym, że dali się zastraszyć czy też ugłaskać Platformie Obywatelskiej, żeby iść z nimi ramię w ramię w kwestii przełożenia wyborów. Kosiniak-Kamysz był w sondażach na drugim miejscu, mógł osiągnąć historyczny sukces, jako kandydat PSL-u. To zmieniłoby rozkład sił na opozycji. Nie skorzystał z tej szansy, pozwolił wymienić Małgorzatę Kidawę-Błońską na Rafała Trzaskowskiego i wypadł kompletnie z tego wyścigu. To mogło mieć wpływ na jego decyzję ws. Funduszu Odbudowy, nie chciał ponownie ginąć za mało rozsądne stanowisko PO.
ZOBACZ: Leszczyna: Morawiecki rozegrał Lewicę jak dzieci
Lewica uratowała rząd?
To nie była kwestia ratowania rządu, bo on by się nie rozpadł. Takie opowieści snuje swoim wyborom PO. Mielibyśmy pewnie kryzys, owszem, ale jeśli mówimy o ratowaniu czegokolwiek, to raczej ogromnych funduszy, z których skorzystają wszyscy Polacy.
Powstałby rząd mniejszościowy.
Mogłyby się rozpocząć rozmowy o jakiejś innej formule, o innej większości sejmowej. Opowieść PO o "sprytnym" planie na obalenie rządu prawdziwa nie jest. Oczywiście bylibyśmy w trudnej sytuacji bez ratyfikacji. Narastałaby presja ze strony partnerów europejskich i ewentualne próby stworzenia Funduszu Odbudowy z pominięciem Polski lub czekałyby nas renegocjacje - w nich mielibyśmy jako Polska na pewno gorszą pozycję, nie uzyskalibyśmy takich środków jak teraz. To stawiałoby nas - nie PiS, nie rząd - a kraj w trudnej sytuacji w trakcie kryzysu.
Ten scenariusz się nie ziścił, mimo to przewodniczący PO Borys Budka przekonuje, że rząd nie ma większości.
Jest taka słynna scena z filmu "Monty Python i Święty Graal" - Czarny Rycerz pojedynkuje się z królem Arturem, który po kolei pozbawia go rąk, a następnie nóg - mimo to cały czas przekonuje, że to tylko draśnięcia i wzywa przeciwnika do dalszej walki, nazywając go tchórzem. Przypomina mi się ta scena, kiedy widzę Borysa Budkę, który właśnie został sam na placu boju, kompletnie opuszczony i - ku zaskoczeniu swoich wyborców - mówiący językiem Konfederacji i de facto głosujący przeciw funduszom europejskim. I on ogłasza się zwycięzcą, przekonuje, że taki był plan, że to jego "sprytny" manewr, który wskazał brak większości rządu. Tyle że ustawa, którą poparło PiS, przeszła miażdżącą większością głosów. To po prostu próba wybiegu na potrzeby wewnątrzpartyjne, gdzie niektórzy ostrzą już karty wyborcze w poszukiwaniu nowego przewodniczącego PO.
Mówi pan, że to było bardzo ważne głosowanie, którego nie poparła KO. Ale również trzech posłów klubu PiS zagłosowało przeciw ustawie ratyfikującej.
To prawda, ubolewamy nad tym. Nie do końca wiem, co nimi kierowało. Uważam, że podstawowa lojalność w polityce powinna obowiązywać. W przyszłym tygodniu kierownictwo klubu podejmie decyzję ws. tych posłów.
Senator PiS Jan Maria Jackowski już zapowiedział, że nie poprze ustawy w Senacie.
Niestety pan senator już od jakiegoś czasu sprawia wrażenie, że jego priorytetem jest cytowalność w telewizjach informacyjnych, a nie realizacja założeń programowych. Z bólem się na to patrzy, szkoda.
Kiedy uda się w końcu zaprezentować Polski Nowy Ład?
Liczymy, że w maju. Nie chcemy tego przeciągać w czasie. Przełożyliśmy prezentację ze względu na trzecią falę pandemii, która na szczęście wygasa. Poza tym pojawia się coraz więcej spekulacji na bazie rzekomych przecieków, które w dużej mierze są nieprawdziwe. Nie ma sensu trwać w sytuacji, w której Polacy tworzą sobie na ich podstawie wyobrażenia i oczekiwania, które mogą nie mieć oparcia w rzeczywistości.
W jakiej formie jest planowane to wydarzenie?
To będzie konwencja programowa w dostosowanej do warunków formule zdalno-wirtualnej, z udziałem liderów PiS. Chcemy, żeby to był początek dyskusji i debat na temat zaproponowanych rozwiązań. To nasz plan, który chcielibyśmy realizować do 2023 roku, czyli do kolejnych wyborów parlamentarnych.
Jakieś rozwiązania wejdą w życie jeszcze w tym roku?
Myślę, że niektóre wejdą albo przynajmniej pokonają ścieżkę legislacyjną, by wejść w życie od stycznia 2022 roku.
Jaki ma być efekt zmian, co chcecie osiągnąć?
Chcemy osiągnąć - a w zasadzie wzmocnić, bo to cel naszych działań już od sześciu lat - dwa efekty. Pierwszy to prorozwojowy, napędzający gospodarkę. Drugi to zmniejszanie nierówności społecznych, żeby z efektów wzrostu korzystali wszyscy, rodziny, młodzi ludzie, emeryci. Przygotowujemy także rozwiązania dla przedsiębiorców, m.in. w zakresie dostępu do badań i rozwoju, chcemy, żeby mogli modernizować swoje firmy. Jednym z priorytetów jest także walka ze smogiem i troska o środowisko.
Czytaj więcej