Zbrodnia sprzed 26 lat. Ruszył proces ws. zabójstwa w Mikuszewie
Przed poznańskim sądem rozpoczął się w środę proces Waldemara B. oskarżonego o zabójstwo i usiłowanie zgwałcenia Zyty Michalskiej w 1994 r. - Całe 26 lat o tym myślę. Bywały takie dni, że miałem dość i chciałem się zgłosić na policję. Teraz mam spokój duszy – podkreślił oskarżony.
Zyta Michalska zginęła w Wielkanoc 3 kwietnia 1994 r. Tego dnia 20-latka po raz ostatni była widziana, gdy szła na spacer w stronę lasu. Jej zwłoki znaleziono dzień później w lesie, kilkaset metrów od jej domu w Mikuszewie koło Wrześni. Sekcja zwłok wykazała, że kobieta zmarła w wyniku uduszenia. Śledztwo zostało umorzone w związku z niewykryciem sprawcy.
ZOBACZ: Zbrodnia w Mikuszewie. "Archiwum X" szuka świadków zabójstwa kobiety
Na początku 2019 r. policjanci z poznańskiego Archiwum X postanowili wrócić do tej sprawy i otrzymali na to zgodę poznańskiej Prokuratury Okręgowej. Policja zaapelowała także o kontakt wszystkie osoby mające jakiekolwiek informacje na temat zdarzenia z 1994 r.
Analiza danych zebranych przez prokuraturę oraz policjantów z poznańskiego Archiwum X, w tym weryfikacja genetyczna śladów biologicznych ujawnionych na ciele i odzieży ofiary, dała podstawy do zatrzymania w grudniu ub. roku Waldemara B. i przedstawienia mu zarzutu zabójstwa oraz usiłowania zgwałcenia pokrzywdzonej. W środę przed Sądem Okręgowym w Poznaniu rozpoczął się proces mężczyzny.
Odmówił składania wyjaśnień
Waldemar B. nie przyznał się w sądzie do zarzucanych mu czynów. Odmówił też składania wyjaśnień i odpowiedzi na pytania, z wyjątkiem pytań zadawanych przez jego obrońcę.
ZOBACZ: Zbrodnia sprzed 26 lat. Wytypowany przez Archiwum X usłyszał zarzuty
W poprzednich zeznaniach - odczytanych w środę przez sąd - Waldemar B. szczegółowo opisał przebieg zdarzeń sprzed 26 lat. - Wiem, że to był czas świąteczny, świąt wielkanocnych. Ja miałem swoje problemy w domu, miałem wieczne awantury z matką i siostrami. Tego dnia wyjechałem rowerem do lasu. Jadąc z górki oparłem się o kierownicę i paliłem papierosa. Nagle z krzaków wyszła jakaś kobieta. Ja nie wiedziałem, że to jest Zyta Michalska. Ja jej nie znałem, mieszkałem 6-7 kilometrów od miejscowości, w której ona mieszkała. Na drugi dzień już wiedziałem, że tą kobietą była Zyta Michalska - podkreślił oskarżony.
WIDEO: Zbrodnia sprzed 26 lat. Sprawca usłyszał zarzuty. Zobacz materiał Stanisława Wryka
Zaznaczył, że Zyta Michalska weszła pod jego rower, Waldemar B. przewrócił się na ziemię. - Ona na mnie zaczęła krzyczeć, uderzyła mnie otwartą ręką prosto w twarz. Ja jej oddałem. Ona wówczas obaliła się, usiadła na tyłek. Wzięła jakiś kij, uderzyła mnie nim w twarz. Ja ją znowu odepchnąłem. Jak Zyta Michalska leżała na ziemi zauważyłem, że obok leży kupka kamieni z pola. Wziąłem jeden z tych kamieni i mocno uderzyłem ją w głowę. Wydaje mi się, że uderzyłem raz. Zyta Michalska leżała na ziemi, nic nie mówiła. Mocno krwawiła, chyba z nosa - podkreślił.
Chciał upozorować zgwałcenie?
- Następnie chciałem upozorować zgwałcenie. Nie miałem noża, rozerwałem pasek i spodnie. Zyta była chyba jeszcze przytomna, szamotała się. Wiem, że mnie próbowała bić, na pewno mnie drapała po twarzy. Opuściłem jej spodnie. Nie pamiętam, czy podciągnąłem jej biustonosz i bluzkę. Pamiętam, że Zyta Michalska przewróciła się na brzuch, a ja wówczas za kaptur kurtki pociągnąłem ją w głąb lasu. Przeciągnąłem ją ze ścieżki kilka metrów, tam ją zostawiłem. W strachu zabrałem rower i pojechałem prosto do domu. W domu była mama. Wjechałem do garażu i tam się powycierałem z krwi. Nic nikomu nie powiedziałem - dodał.
ZOBACZ: Zbrodnia sprzed 27 lat. Oskarżony przyznał się do winy
Waldemar B. podkreślił, że z nikim nie rozmawiał o tym zdarzeniu. - Wydaje mi się, że siostry podejrzewały, że ja to zrobiłem, czyli że zabiłem Zytę Michalską. Żałuje tego. Całe 26 lat o tym myślę. Bywały takie dni, że miałem dość i chciałem się zgłosić na policję. Teraz mam spokój duszy - wskazał.
Oskarżony podtrzymał w sądzie te zeznania, mimo że wówczas zaprotokołowano, iż przyznaje się do winy. W sądzie powiedział, że przyznaje się tylko do uderzenia Zyty Michalskiej.
Zeznania żony i sióstr
W środę sąd przesłuchał żonę oskarżonego Dorotę B. Kobieta mówiła, że jej mąż nigdy nie był w stosunku do niej ani do dzieci agresywny. Wskazała, że był spokojnym człowiekiem, to on utrzymywał rodzinę. Dorota B. zaznaczyła, że nie wiedziała o zdarzeniu z 1994 r. - Po zatrzymaniu męża ja cały czas korzystam z pomocy psychologa. Córki też korzystały, na początku. Ja nie wierzę w to, co się stało. Córki też nie wierzą. Jesteśmy w szoku. Piszemy listy do oskarżonego - mówiła w sądzie Dorota B.
Zeznania składały także siostry Waldemara B. Ewa M. powiedziała, że w dniu, kiedy doszło do zabójstwa Zyty Michalskiej, widziała się z bratem. - Jak przyjechałam do mamy, to brat był wtedy w domu. Brat był podrapany na twarzy. To były świeże zadrapania, na pewno to nie były strupy. Pytałam brata o te zadrapania, a on powiedział, że wpadł w jeżyny. Zachowywał się normalnie. Jeszcze śmialiśmy się z tego, że poszedł i wpadł w te jeżyny - mówiła.
- O zabójstwie dowiedzieliśmy się, jak znaleziono ciało. Ja mieszkam dwa kilometry od miejsca tego zdarzenia. Było o tym głośno. My wtedy raczej nie podejrzewaliśmy nikogo o udział w tym zdarzeniu. Ani ja ani nikt z mojej rodziny nie podejrzewał też brata o udział w tym zdarzeniu - dodała.
"Bywał agresywny"
Kobieta zaznaczyła, że jej brat bywał agresywny, także wobec niej. - Wiecznie były z nim problemy. Nie byłam zaskoczona zatrzymaniem brata (…) W mojej ocenie brat jest zdolny do takiej przemocy, żeby kogoś pozbawić życia - wskazała.
Druga siostra oskarżonego Małgorzata S. powiedziała w sądzie, że pamięta, że kiedy przyjechała w święta wielkanocne w 1994 r. odwiedzić mamę, spotkała w domu brata. Kobieta również stwierdziła, że jej brat miał wtedy zadrapania na twarzy. - Wydaje mi się, że mama mogła coś wiedzieć, albo podejrzewać, ale nigdy wprost nie powiedziała, że podejrzewa go o to zabójstwo - zaznaczyła.
- My byliśmy normalną, przeciętną rodziną. Rodzice starali się jak mogli. To brat przysparzał rodzicom trosk i kłopotów. My nie byliśmy żadną patologiczną rodziną. To nieprawda, co piszą w gazetach, że brat był bity - dodała.
Czytaj więcej