Handel dziećmi w Polsce. "Robię robotę i się rozchodzimy"

Polska
Handel dziećmi w Polsce. "Robię robotę i się rozchodzimy"
Polsat News
Handel dziećmi w Polsce, to nie są pojedyncze sytuacje, a potężna nielegalna machina

W Polsce kwitnie rynek handlu dziećmi. Mimo, że proceder jest nielegalny, chętnych nie brakuje. Kobiety decydują się na to głownie z powodów finansowych. Dziennikarzom "Raportu" Polsat News udało się dotrzeć do kobiet, które są gotowe sprzedać swoje pociechy. - Uważam, że podarowanie komuś dziecka to jest coś dobrego, a nie złego - powiedziała jedna z nich.

Handel dziećmi w Polsce, to nie są pojedyncze sytuacje, a potężna nielegalna machina, która mimo upływu lat wciąż funkcjonuje.

 

Kobiety, które zdecydowały się urodzić i oddać dzieci, robią to w większości przypadków tylko dla pieniędzy. Ciąża na zamówienie, może kosztować nawet pół miliona złotych.

 

"To nie będzie moje dziecko"

 

Kobiety najczęściej ogłaszają się w internecie. "Oddałam już jedno dziecko i wszystko przebiegło bardzo sprawnie. Nie ukrywam, że robię to z powodów finansowych - 70 tys. Zainteresowanych zapraszam do kontaktu" - to przykład takiego ogłoszenia. 

 

Dziennikarze "Raportu" wcielili się w rolę pary, która chce kupić dziecko. Twórcy materiału dotarli do kobiet, które ze sprzedaży dzieci uczyniły swój sposób na życie. Spotkania zostały zarejestrowane ukryta kamerą.

 

ZOBACZ: Szukali zaginionego 2-latka. Odnaleźli kilkadziesiąt maltretowanych dzieci

 

- Wolałabym traktować to - można powiedzieć - jak pracę - powiedziała Marzena, która jest już matką dwójki dzieci. Kobieta zapewnia, że nie będzie przywiązywać się do dziecka, które będzie miała urodzić. 

 

- To od początku będzie tak, że to nie jest moje dziecko. Nie będę raczej głaskać brzucha, czy mówić do niego - wyjaśniła. 

 

- Po prostu robię robotę i się rozchodzimy - dodała. Kobieta podała również swoją cenę. - 90 tys. złotych to jest minimum - powiedziała. Jak dodała pieniądze chciałaby dostać w dwóch transzach - zaliczkę przed porodem i resztę po urodzeniu dziecka. Nie chciała jednak jednoznacznie powiedzieć na co przeznaczy pieniądze. 

 

"Nie mam żadnych wątpliwości"

 

Inna z kobiet, do której dotarli dziennikarze "Raportu" to Aneta. Młoda kobieta, która właśnie skończyła studia, przyznała, że nie ma najmniejszych wątpliwości co do swojego postępowania.

 

- Szczerze powiedziawszy, zanim wstawiłam to ogłoszenie, bardzo długo się nad tym zastanawiałam - powiedziała. - Jestem zdecydowana, to jest naprawdę konkretna oferta. Nie mam żadnych wątpliwości - dodała.

 

ZOBACZ: "Oczy diabła" Patryka Vegi. Filmem zajmie się policja i prokuratura

 

- Ja to traktuje na zasadzie, że to nie jest moje dziecko. Będę musiała je "wyhodować", ale cały czas to będzie wasze dziecko - stwierdziła.

 

- Nie chce mieć na nie wpływu po porodzie, ani na jego wychowanie. Ja nic nie chcę wiedzieć - dodała. 

 

WIDEO: Zobacz materiał "Raportu"

 

 

Również ona zdecydowała się sprzedać swoje dziecko z powodów finansowych. - Znalazłam domek tutaj niedaleko, który ma 70 metrów kwadratowych i chce go kupić. Jest już gotowy, wyremontowany, świeżutki, piękny. Potrzebuję jeszcze 250 tys. złotych - wyjaśniła. 

 

- Uważam, że podarowanie komuś dziecka to jest coś dobrego, a nie złego. Wiem, że społeczeństwo myśli, że to jest handel dziećmi, ale według mnie to jest bzdura - dodała.

 

Jak wygląda cały proces?

 

Jak to możliwe, że dziecko może trafić do zupełnie obcych ludzi? Okazuje się, że cały proces jest bardzo prosty.

 

Kobieta, która chce sprzedać dziecko, po jego urodzeniu idzie do urzędu stanu cywilnego i wskazuje kto jest ojcem. Tu wpisuje imię i nazwisko mężczyzny, który bierze udział w transakcji. 

 

ZOBACZ: "Raport". Z zimną krwią zabili swoje dzieci. Co nimi kierowało?

 

Następnie biologiczna matka zwraca się do sadu rodzinnego o ograniczenie swojej władzy rodzicielskiej. Gdy sad wyrazi na to zgodę, ojciec staje się jedynym opiekunem dziecka, a jego partnerka przysposabia dziecko.

 

Na tym cały proces się kończy. Kobieta, mężczyzna i dziecko, za które zapłacili, stają się pełnoprawną rodziną. 

 

To jest przestępstwo

 

Mirosława Kątna, psycholog działająca w Komitecie Ochrony Praw Dziecka, uważa, że tego typu postępowanie jest naganne.   

 

- Sam proces, samo zjawisko społeczne, jest naganne i okropne. To jest przestępstwo - powiedziała.

 

- To nie jest tak, że to jest adopcja pieska ze schroniska. Tutaj mamy popyt, podaż, jest produkt i cena, wiec to jest handel, a obiektem tego handlu jest człowiek. Robi się to dla kasy, dla chęci zysku - wyjaśniła. 

 

ZOBACZ: Porwano im syna. Odnalazł się po 32 latach

 

- Ludzie dla pieniędzy są w stanie zrobić różne rzeczy. To jest często sposób na życie - dodała.

 

Skali sprzedaży dzieci nie da się policzyć, można ją jedynie szacować. Sytuacji, w których ktoś zapłacił za dziecko lub otrzymał za poród pieniądze, może być w Polsce nawet 2 tysiące rocznie. To prawie tyle samo, co liczba legalnych adopcji.

 

Proceder ten jest nielegalny i grozi za to kara więzienia. Artykuł 211a Kodeksu karnego mówi, że wszystkim, którzy biorą udział w tym procederze - czyli każdej ze stron transakcji, grozi kara do pięciu lat pozbawienia wolności. 

dk/ sgo / Polsat News / Polsatnews.pl
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie