Ziobro niedopuszczony do głosu w Sejmie. "Nie obrażam się"
Minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro nie został dopuszczony do głosu podczas sejmowej debaty ws. ratyfikacji unijnego Funduszu Odbudowy. - Rodzi się pytanie, czy zablokowanie wystąpienia konstytucyjnego ministra w takiej debacie nie jest bardziej wymowne, niż nawet moje 15-minutowe wystąpienie - skomentował Ziobro.
Sejm przyjął we wtorek ustawę wyrażającą zgodę na ratyfikację decyzji o zwiększeniu zasobów własnych UE. "Za" opowiedziało się 290 posłów, przeciw było 33, a 133 wstrzymało się od głosu. Teraz ustawa trafi do Senatu.
Przeciwko ratyfikacji zagłosowali niemal wszyscy reprezentanci Solidarnej Polski. Wcześniej w Sejmie doszło do niecodziennego wydarzenia - szef Solidarnej Polski Zbigniew Ziobro nie został dopuszczony do głosu. Więcej na ten temat tutaj.
"Warto być konsekwentnym i wiarygodnym"
Po posiedzeniu Sejmu minister sprawiedliwości skomentowała całą sprawę. - Rodzi się pytanie, czy zablokowanie wystąpienia konstytucyjnego ministra w takiej debacie nie jest bardziej wymowne, niż nawet moje 15-minutowe wystąpienie i czy nie mówi więcej o sile argumentów, które posiadamy, a które dzisiaj w Sejmie nie wybrzmiały. Argumenty jakie posiadamy, są zgodne z prawdą. Mówię to z pewnym smutkiem, wolałbym się mylić - przekonywał Ziobro, podkreślając, że się "nie obraża".
- Warto być konsekwentnym i wiarygodnym w polityce - dodał lider Solidarnej Polski.
Głos zabrał także wiceminister sprawiedliwości Sebastian Kaleta. - Wiele miesięcy rozmawiamy o tym, co przyniosły negocjacje nowej perspektywy budżetowej. Pierwszym elementem szeroko dyskutowanym było rozporządzenie warunkujące wypłaty od przestrzegania tzw. praworządności. Rozporządzenie de facto ogranicza polską suwerenność - przekonywał Kaleta.
- Ono weszło w życie, ponieważ nie zostało zawetowane razem z całym pakietem na lipcowym oraz na grudniowym szczycie. Skutkuje to tym, że od dziś jest obowiązującym prawem. Jego stosowanie - decyzją polityczną - zostało odroczone o kilka miesięcy, prawdopodobnie po to, żeby zakończyć ten proces ratyfikacji. Ono zawiera w sobie możliwość permanentnego szantażowania Polski przez Komisję Europejską. To rozporządzenie narusza traktaty, ponieważ przenosi jednomyślne decyzje do większości kwalifikowanej, czyli łatwiej jest wywierać presję na Polsce - mówił poseł Solidarnej Polski.
Czytaj więcej