Indyjska odmiana koronawirusa w Polsce. "Co najmniej 16 przypadków"
- Dwie osoby z rodziny polskiego dyplomaty zakażone były indyjskim wariantem COVID-19 - mówił minister zdrowia Adam Niedzielski. Jak dodał, w Polsce zlokalizowano dwa ogniska odmiany indyjskiej - w okolicach Warszawy i Katowicach. Stwierdzono dotychczas 16 przypadków zakażeń. Szef GIS poinformował, że wśród, zakażonych są siostry zakonne, które brały udział w rekolekcjach w Zaborowie.
- Jest ryzyko i zagrożenie nowymi mutacjami. Mogą się one przyczynić do kolejnej fali. Głównym zadaniem jest zbudowanie skutecznego mechanizmu śledzenia mutacji COVID-19. Do tego celu został powołany zespół przy ministrze zdrowia - mówił minister zdrowia podczas wtorkowej konferencji prasowej.
ZOBACZ: Zamknięte domy zakonne w Warszawie i Katowicach. Podejrzenie indyjskiego wariantu COVID-19
Wszyscy przyjeżdżający do Polski z Brazylii, Indii i z RPA będą automatycznie poddawani kwarantannie bez możliwości zwolnienia testem wykonanym w ciągu 48 godzin po przyjeździe – zapowiedział minister zdrowia Adam Niedzielski.
Wcześniej Niedzielski oświadczył, że mamy w Polsce dwa ogniska indyjskiej mutacji wirusa – pod Warszawą i w Katowicach. Podkreślił, że należy szybko wyciągnąć wnioski z zaistniałej sytuacji, gdyż oba te ogniska powstały przy stosowaniu obowiązujących procedur przekraczania granicy. Przypomniał, że przewidują one albo pójście na kwarantannę, albo wykonanie w ciągu 48 godz. testu. Wynik negatywny zwalnia z kwarantanny.
Wideo: indyjska odmiana koronawirusa w Polsce
Przyznał, że osoba, która przyjechała z Indii, miała wykonany taki test w ciągu 48 godz. po przyjeździe do kraju i dał on wynik negatywny.
Zmiany dla powracających do Polski
- Dlatego będziemy chcieli zmienić procedury przekraczania granicy w przypadkach tych krajów, gdzie najczęściej występują mutacje, które stanowią największe zagrożenie. Dlatego wszystkie osoby przyjeżdżające z Brazylii, Indii i z Republiki Południowej Afryki będą automatycznie poddawane kwarantannie bez możliwości zwolnienia testem wykonanym w ciągu 48 godzin po przejeździe – oświadczył.
Dodał, że dopiero po siedmiu dniach będą one mogły wykonać test, aby ewentualnie zostały zwolnione z kwarantanny.
ZOBACZ: Zaszczepieni wjadą do Niemiec bez testu? Lekarze protestują
- Siedem dni jest właśnie tym okresem, kiedy zakażenia powinno się pojawić w takiej ilości, że jest łatwe do zidentyfikowania testem PCR czy antygenowym – tłumaczył Niedzielski.
Minister podkreślił, że głównym zagrożeniem i źródłem nowej fali są mutacje. Dlatego – podkreślił – wszystkie siły zarówno instytutów, laboratoriów, jak i innych współpracujących instytucji są skoncentrowane na badaniu genomu, czyli weryfikowaniu, z jakimi mutacjami mamy do czynienia.
Szczepienie nie zwalnia z kwarantanny
Szef resortu zdrowia, pytany na wtorkowej konferencji prasowej o działania podejmowane w celu zabezpieczenia kraju przed przypadkami mutacji koronawirusa poinformował, że Polska stosuje obecnie takie same standardy, jak UE.
- Jeśli chodzi o kwestię zaostrzenia zabezpieczeń dotyczących pasażerów przylatujących z Indii, RPA i Brazylii, to wzorujemy się na rozwiązaniu amerykańskim. W przypadku tych trzech krajów nawet szczepienie nie będzie zwalniało z konieczności odbycia kwarantanny - podkreślił Niedzielski.
Szef GIS Krzysztof Saczka dodał, że inspekcja sanitarna współpracuje od ponad tygodnia ze Strażą Graniczną. - Dostajemy wszystkie informacje w zakresie osób podróżujących z przesiadką, bo bezpośrednich lotów nie ma z Indii czy Brazylii - poinformował.
- Inspekcja sanitarna po wykryciu jakiegokolwiek ogniska poddaje je specjalnemu nadzorowi, monitoruje przebieg osób zakażonych, a jeśli są w nich osoby bezdomne, a GIS jest w stanie je zidentyfikować, to umiejscawiane są one w izolatoriach - przekazał.
Zaznaczył, że GIS w taki sposób prowadzi działania, aby jak najszybciej wygaszać ogniska zakażeń.
Zakażone siostry zakonne
- Do Inspekcji Sanitarnej wpłynęła informacja, że w Domu zgromadzenia Misjonarek Miłości Matki Teresy z Kalkuty w Katowicach pojawiło się 10 osób ze schorzeniami dotyczącymi układu oddechowego. Inspekcja Sanitarna podjęła wywiad oraz wstępne badanie kilku osób. Potwierdziło ono, że są dodatnie. Wywiad epidemiologiczny potwierdził, ze część sióstr z tego zgromadzenia brało udział w rekolekcjach w Zaborowie. Na nich była jedna siostra zakonna z Indii - mówił szef GIS Krzysztof Saczka.
ZOBACZ: Indyjski wariant koronawirusa bardziej niebezpieczny? Ekspert wyjaśnia
Jak mówił, zbadano ognisko w Katowicach i Zaborowie. - Okazało się później, że ognisko dotyczyło też domu sióstr misjonarek w Warszawie. Podjęliśmy decyzję o przebadaniu wszystkich osób z tych ognisk - poinformował Saczka.
Jego zdanie, "społecznie możemy czuć się bezpiecznie". - Te ogniska zostały w pełni objęte nadzorem inspekcji sanitarnej.
Czy wariant jest bardziej zakaźny?
Obecność tzw. indyjskiego wariantu koronawirusa, czyli B.1.617, wykryto już do tej pory w kilkunastu krajach Europy, w tym w Polsce. Jak dowiedział się w niedzielę Polsat News, u polskiego dyplomaty ewakuowanego tydzień temu z Indii lekarze potwierdzili indyjski wariant koronawirusa.
ZOBACZ: Szczepienia nastolatków. Decyzja USA w tym tygodniu
Z-ca dyrektora NIZP-PZH prof. Rafał Gierczyński podkreślił, że Narodowy Instytut Zdrowia Publicznego - PZH monitoruje sytuację międzynarodową i krajową pod kątem nowych wariantów wirusa.
Jak mówił, wariant indyjski jest obecnie określany przez organizacje międzynarodowe jako "wariant podlegający obserwacji".
Wskazywał, że największe doświadczenie w zakresie liczby zakażonych tym wariantem ma Wielka Brytania, która utrzymuje duże kontakty komunikacyjne z Indiami.
Dlatego - jak zaznaczył - obserwacje służby zdrowia w Wielkiej Brytanii mogą stanowić dla nas kierunek postępowania.
- Obecnie narodowa służba zdrowia w Wielkiej Brytanii twierdzi, że nie ma dowodów naukowych na to, aby uznać, że warianty indyjskie (...) mogą powodować cięższe zachorowania niż wariant brytyjski. Nie ma też danych, które mogłyby wskazywać, że obecnie podawane w Europie szczepionki są mniej skuteczne wobec tych wariantów - powiedział prof. Gierczyński.
Dodał, że służba zdrowia w Wielkiej Brytanii prowadzi również poszerzone badania laboratoryjne i monitoruje sytuację epidemiologiczną we współpracy z partnerami międzynarodowymi.
- Obecnie można przyjąć, że wariant indyjski powinien podlegać bardzo wnikliwej analizie i wszelkie działania służb sanitarnych, mające na celu ścisłe monitorowanie kontaktów i osób zakażonych, są jak najbardziej zasadne - podkreślił prof. Gierczyński.
Zabiegi planowe
- Cały czas z tygodnia na tydzień odnotowujemy spadki zachorowań rzędu 30-40 proc., dlatego chcieliśmy, jak najszybciej uruchomić zabiegi planowe, żeby krok po kroku przywracać normalność również w systemie opieki medycznej – powiedział w czasie konferencji prasowej szef resortu zdrowia.
Niedzielski przypomniał, że 4 maja przywrócone zostają normalne zabiegi planowe. Zaznaczył, że drugim elementem jest zmniejszenie liczby łóżek przeznaczonych na walkę z COVID-19.
- W szczytowym momencie trzeciej fali mieliśmy blisko 46 tys. łóżek, łącznie ze szpitalami tymczasowymi, przeznaczonych na walkę z covidem. Wtedy hospitalizacji było 35 tys. – przypomniał Niedzielski.
Podkreślił, że obecnie obserwowany jest nie tylko spadek liczby zakażeń, ale także dziennych hospitalizacji.
- Przez ostatni tydzień hospitalizacje spadły o blisko 5 tys., dlatego też zdecydowaliśmy się w znaczący sposób zredukować infrastrukturę przeznaczoną na walkę z covidem i przywracać ją do normalnego systemu opieki zdrowotnej – powiedział Niedzielski.
Zespół ds. badania mutacji koronawirusa
Powstał specjalny zespół ds. badania mutacji koronawirusa - poinformował minister zdrowia Adam Niedzielski. Jak podkreślił, badanie nowych mutacji koronawirusa, w tym dwóch nowych ognisk tzw. mutacji indyjskiej, jest kluczowe dla niedopuszczenia do kolejnej fali zakażeń.
- Widzimy, że jednym z głównych wysiłków i wyzwań, które powinny być podejmowane w ramach walki z pandemią, to nie jest w tej chwili budowa systemu łóżek i zwiększanie ich liczby, tylko zbudowanie skutecznego mechanizmu śledzenia i badania, z jakimi mutacjami mamy do czynienia - powiedział we wtorek na konferencji prasowej minister zdrowia Adam Niedzielski.
ZOBACZ: Od wtorku na szczepienie mogą zapisywać się wszystkie pełnoletnie osoby
Jak podkreślił, "taki zespół, i zresztą też mechanizm, został powołany przy ministrze zdrowia". W jego skład wchodzą m.in. przedstawiciele Głównego Inspektora Sanitarnego i Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego. - Zadaniem tego zespołu jest monitorowanie i koordynowanie pracy w zakresie sekwencjonowania genomu, czyli po prostu badania tego, z jaką mutacją mamy do czynienia - tłumaczył.
Ryzyko kolejnej fali zakażeń
- Nowe mutacje mogą przyczynić się do powstania kolejnej fali zakażeń - podkreślił minister. Zaznaczył jednak, że takie ryzyko mogą nieść ze sobą te mutacje, przed którymi nie będzie chroniło szczepienie. Niedzielski przypomniał również, że tzw. trzecia fala zakażeń spowodowana była w dużej mierze rozprzestrzenianiem się tzw. brytyjskiej mutacji koronawirusa.
Szef resortu zdrowia dodał, że w ciągu ostatniego weekendu trwały badania nad przypadkiem polskiego dyplomaty oraz jego rodziny, którzy zarażeni COVID-19 zostali z zastosowaniem specjalnych procedur sanitarnych sprowadzeni z Indii do Polski. - Niestety, okazało się, że u dwóch osób z rodziny dyplomaty mamy już potwierdzoną informację o tym, że te osoby były zakażone mutacją indyjską - poinformował.
Jak dodał, przypadki związane ze sprawdzonym z Indii dyplomatą to nie jedyne, gdzie pojawił się indyjski wariant. Niedzielski poinformował, że wykryto "kolejne dwa ogniska związane z mutacją indyjską, jedno w ognisko w okolicach Warszawy, a drugie w Katowicach". - W tej chwili mamy przebadane 14 próbek z tych dwóch ognisk, i te 14 próbek potwierdza, że to mutacja indyjska. Czyli sumarycznie możemy być pewni, że to jest już 16 przypadków - powiedział.
- Musimy szybko wyciągnąć wnioski z tej sytuacji - podkreślił.
Problemy z anulowaniem wyznaczonych wizyt
Szefa resortu zdrowia na wtorkowej konferencji prasowej zapytano m.in. problemy z anulowaniem wyznaczonych wizyt w punktach szczepień przez osoby, które zaszczepiły się w mobilnych punktach szczepień podczas długiego weekendu majowego. Osoby takie – według doniesień mediów – nie miały możliwości anulowania wizyty ani przez Internetowe Konto Pacjenta, ani przez infolinię 989.
- Problem jest nam znany i będziemy prawdopodobnie ręcznie usuwali te terminy – powiedział Niedzielski.
Rzecznik MZ Wojciech Andrusiewicz dodał, że nad anulowaniem wszystkich wizyt osób, które się już zaszczepiły, pracuje Centrum e-Zdrowia.
Niedzielski odniósł się również do zarzutu, że przez majówkową akcję szczepień do niektórych punktów nie dojechały szczepionki, które miały zostać podane w kolejnych dniach.
- Jeżeli chodzi o kwestię szczepienia i dawek przeznaczonych na szczepienia majówkowe, to była to według mojej wiedzy odrębna pula – poinformował Niedzielski.
Priorytetowa druga dawka
Po uwadze, że zgodnie z zapewnieniami rządu każda osoba zaszczepiona będzie miała udostępnioną drugą dawkę, a zdarzają się sytuacje, że po przybyciu do punktu szczepień, zgodnie z wyznaczonym terminem, okazuje się, że punkt ten jest zamknięty albo szczepionek nie ma, Niedzielskiego zapytano, czy może zapewnić, że za 2-3 dni się to zmieni i szczepionki na drugą dawkę będą zapewnione.
- Mamy system logistyki tak ustawiony, żeby rzeczywiście druga dawka była priorytetowo podawana, czyli ona w pierwszej kolejności jest wypuszczana z magazynu do poszczególnych punktów - zapewnił Niedzielski podczas konferencji prasowej w resorcie zdrowia.
Odnosząc się do problemów zgłoszonych w pytaniu, minister zaznaczył, że "jeżeli zdarzają się takie sytuacje, to tutaj Rządowa Agencja Rezerw Strategicznych bardzo szybko reaguje i te szczepionki są dostarczane".
- Więc być może zdarzają się takie przypadki, ale to są rzeczywiście pojedyncze przypadki - zaznaczył Adam Niedzielski.
Co ze szczepieniami nastolatków?
Na wtorkowej konferencji Niedzielskiego zapytano o wniosek w sprawie zatwierdzenia szczepionki BioNTech/Pfizer dla dzieci od 12 lat, który oceniać będzie Europejska Agencja Leków (EMA). Preparat ten jest dopuszczona do stosowania u osób w wieku powyżej 16 lat.
Minister zapewnił, że na bieżąco monitoruje sytuację, a we wtorek rozmawiał na ten temat z pełnomocnikiem rządu ds. programu szczepień, szefem KPRM Michałem Dworczykiem.
- Zdecydowaliśmy, że decyzję będziemy podejmowali w drugiej połowie maja – powiedział.
Dodał, że wtedy wiadomo będzie, jak wygląda "kwestia zapisania się poszczególnych roczników i jak wygląda zainteresowanie oraz związane z tym tempo szczepień".
O tym, że badania kliniczne III fazy pokazują, że szczepionka przeciw COVID-19 firmy Pfizer jest skuteczna u dzieci w wieku 12-15 lat mówił w połowie kwietnia prezes Urzędu Rejestracji Produktów Leczniczych, Wyrobów Medycznych i Produktów Biobójczych Grzegorz Cessak.
Zgodnie z doniesieniami mediów Amerykańska Agencja Żywności i Leków (FDA) jeszcze w tym tygodniu ma wydać zgodę na szczepienie preparatem Pfizera dzieci powyżej 12 lat. EMA ma ogłosić swą decyzję w czerwcu – jeśli proces ewaluacji przebiegnie zgodnie z harmonogramem.