Dramatyczna sytuacja finansowa MOPR. Ratownicy planują zbiórkę
Mazurskie Ochtonicze Pogotowie Ratunkowe (MOPR) ma tak trudną sytuację finansową, że planuje uruchomienie publicznej zbiórki. "Z powodu pandemii nie odbywają się regaty, na których zarabialiśmy, a które były dla nas ważnym zastrzykiem finansowym" - powiedział rzecznik MOPR Jarosław Sroka.
Jarosław Sroka powiedział PAP, że MOPR przygotowuje się do przeprowadzenia publicznej zbiórki pieniędzy, którą chce rozpocząć jeszcze przed wakacjami. Pieniądze mają posłużyć przede wszystkim na opłacenie pracy wykwalifikowanych ratowników.
ZOBACZ: Władysławowo. 57-latek wezwał ratowników. Zaczął im grozić samurajskim mieczem
- W tym roku zwolniły się już trzy doświadczone, naprawdę porządnie przygotowane do tej pracy osoby. Powodem są bardzo niskie zarobki w naszej służbie, wszędzie płacą już więcej, niż u nas - powiedział Sroka i dodał, że praca w MOPR wymaga nie tylko wiedzy teoretycznej ale przede wszystkim doświadczenia, które nabywa się latami. - Zastąpienie takich ludzi, jakich mamy jest niemożliwe. Wyszkolenie porządnego ratownika wodnego zajmuje kilka lat - dodał.
Kłopoty finansowe MOPR wynikają z pandemii. Od wielu lat ratownicy zarabiali pieniądze zabezpieczając regaty organizowane np. przez firmy dla swoich pracowników, czy też regaty branżowe. - Rocznie zarabialiśmy na takich imprezach od 100 do nawet 150 tys zł. To dla nas duże pieniądze. Z powodu covidu w tamtym roku nie było żadnych regat, w tym też nic nie wskazuje na to, żebyśmy mogli zarobić na regatach - dodał Sroka.
"Nieco ponad 2 tys. zł na rękę"
MOPR od lat utrzymuje się z dotacji. Tę, którą przyznaje marszałek województwa, MOPR w całości przeznacza na ubezpieczenia oraz na remonty sprzętu. Dotacja od wojewody w wysokości 650 tys. zł rocznie jest przeznaczona na wypłaty całoroczne dla 20 ratowników.
- Od wielu lat dotacje te są na niezmienionym poziomie. Od lat nie kupiliśmy nowego sprzętu, nie doposażamy się, a żeglarzy na Mazurach jest coraz więcej. Ostatnie lato było rekordowe, żeglowało tak wielu ludzi, że robiły się na wodzie korki. To lato zapowiada się podobnie, a my nie mamy pieniędzy na godne wypłaty dla ludzi. To wstyd, że osoba ratująca innych zarabia nieco ponad dwa tys. zł na rękę - powiedział Sroka.
MOPR zabiegał też o sponsorów, niestety na razie bezskutecznie. - Możemy reklamować firmę na ubraniach i łodziach, jesteśmy gotowi do współpracy ze sponsorami - dodał Sroka.
Mazurskie Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe od wielu lat przez okrągły rok pilnuje długiego na ponad 100 km Szlaku Wielkich Jezior Mazurskich. Ratownicy mają główną bazę w Giżycku oraz stacje w Mikołajkach, Harszu-Skłodowie i Piszu. W sumie w MOPR pracuje 20 ratowników, na jednej zmianie jest 9 osób.
Czytaj więcej