Atak z nożem na ratownika medycznego w Warszawie

Polska
Atak z nożem na ratownika medycznego w Warszawie
Polsat News
Ratownik został raniony nożem

Na warszawskim Wilanowie ratownik pogotowia ratunkowego został zaatakowany nożem przez pacjenta z zaburzeniami psychicznymi. Ratownik został ranny w rękę i przewieziony do szpitala. Jego życiu nie zagraża niebezpieczeństwo. "Jesteśmy przerażeni takimi reakcjami" - mówi polsatnews.pl Piotr Owczarski, rzecznik WSPRiTS "Meditrans".

Do zdarzenia doszło w piątek, w jednym z budynków przy ul. św. Bonifacego na Wilanowie.

 

- Pogotowie zostało wezwane do pacjenta, który miał zaburzenia psychiczne. W mieszkaniu, oprócz zespołu ratownictwa medycznego, byli również policjanci. Kiedy kierowca-ratownik podszedł do pacjenta, ten odwrócił się do niego. Wtedy ratownik zauważył w jego ręku nóż. W obronie odruchowo zasłonił się ręką przyjmując cios właśnie w rękę, a nie w inną cześć ciała. Policjanci obezwładnili napastnika - poinformował Piotr Owczarski, rzecznik Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego i Transportu Sanitarnego "Meditrans" SPOZOZ w Warszawie.

 

ZOBACZ: Ratownik medyczny: jesteśmy przerażeni tym, co widzimy dookoła

 

Ratownik trafił do szpitala, gdzie założono mu kilkanaście szwów na rękę. Jego życiu i zdrowiu nie zagraża niebezpieczeństwo.

 

Kierownik zespołu medycznego, który był świadkiem całej sytuacji, podjął decyzję, że rezygnuje z dzisiejszego dyżuru "z uwagi na bardzo traumatyczne przeżycie".

 

- Kierownictwo stołecznego pogotowia ratunkowego zawsze w takich sytuacjach jest z członkami zespołów ratownictwa medycznego, kieruje sprawy do prokuratury i domaga się surowych kar dla napastników - zapewnił rzecznik pogotowia.

"Jesteśmy przerażeni reakcjami"

Owczarski podkreślił, że od dłuższego czasu zarówno warszawskie pogotowie ratunkowe, jak i Związek Pracodawców Ratownictwa Medycznego SPZOZ apelowały o to, by członkowie zespołów ratownictwa medycznego, a więc kierowcy-ratownicy, pielęgniarze, czy lekarze byli objęci ochroną.

 

– Teraz po naszych pismach i interwencjach, ci ludzie zostali objęci taką ochroną i taka ochrona prawna została przewidziana m.in. w ustawie o Państwowym Ratownictwie Medycznym. Teraz osoba, która udziela pierwszej pomocy albo kwalifikowanej pierwszej pomocy,  osoba wchodząca w skład zespołu ratownictwa medycznego, osoba udzielająca świadczeń zdrowotnych w szpitalnym oddziale ratunkowym, dyspozytor medyczny podczas wykonywania swoich zadań oraz wojewódzki koordynator ratownictwa medycznego wykonujący zadania korzystają z ochrony przewidzianej w ustawie z dnia 6 czerwca 1997 r. – Kodeks karny dla funkcjonariuszy publicznych. Jeżeli ratownik medyczny będzie miał kontakt z pacjentem, który naruszy jego cielesność (np. uderzy go lub zaatakuje), to taki pacjent naraża się na odpowiedzialność karną przewidzianą w art. 222 § 1 k.k. - tłumaczył rzecznik, dodając, że mimo zaostrzenia kar "wciąż zdarzają się napady".

 

ZOBACZ: Władysławowo. 57-latek wezwał ratowników. Zaczął im grozić samurajskim mieczem

 

Jako przykład rzecznik podawał przykład z Pragi-Północ. W nocy z 22 na 23 marca pijany 28-latek na Pradze Północ rzucił cegłą w ambulans, w którym przebywało jego gorączkujące dziecko. Piętnastego kwietnia nietrzeźwy pacjent pobił ratowników, uszkodził wnętrze karetki i sprzęty oraz oddał mocz na drzwi ambulansu. Karetka była uszkodzona w takim stopniu, że musiała zostać wyłączona z użytkowania. Jej naprawą zajmuje się teraz producent.

 

- Rejon operacyjny WSPRiTS "Meditrans" SPZOZ w Warszawie zabezpiecza 80 zespołów ratownictwa medycznego. Zniszczenie ambulansu powoduje, że ten samochód wypada z systemu, jest uziemiony. To wpływa na bezpieczeństwo pacjentów i mieszkańców stolicy - mówił Piotr Owczarski.

 

- Jesteśmy przerażeni takimi reakcjami. Od roku pracujemy w bardzo trudnych warunkach, czyli warunkach walki z COVID-em. Ludzie są bardzo zmęczeni ciągłym stresem, pracą w kombinezonach, nie wiedzą, co przyniesie kolejny dzień. Mimo tego, że każdego dnia ratują nasze zdrowie i życie to niestety zdarza się, że w ramach podziękowania dostają z ręki w twarz lub słyszą wyzwiska i obelgi. Na szczęście nie zdarza się to często i w zdecydowanej większości przypadków pacjenci e-mailowo czy listownie dziękują nam za uratowani im życia.

 

- Nasi koledzy przyjeżdżają ratować zdrowie i życie mieszkańców i oni muszą skoncentrowani tylko i wyłącznie na udzielaniu pierwszej pomocy i czynnościach medycznych. Nie może być sytuacji, że oni będą się bali, czy ktoś zza pleców podejdzie do nich i nie zrobi im krzywdy - podsumował.

bas / Polsatnews.pl
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie