"Ekstremalna sytuacja". Julie Fisher, ambasador USA na Białorusi, o represjach wobec Polaków
- Będę blisko współpracować z naszymi sojusznikami i partnerami, z pozostającymi na wygnaniu przywódcami demokratycznego ruchu na Białorusi - powiedziała ambasador USA w tym kraju, Julie Fisher. W rozmowie z Janem Mikrutą nawiązała także do prześladowań polskiej mniejszości podczas rządów Łukaszenki.
Julie Fisher jest pierwszą amerykańską ambasador na Białorusi od 13 lat. Jednak władze w Mińsku jak dotąd nie wydały jej wizy, dlatego rezyduje w Wilnie, stolicy Litwy.
ZOBACZ: Rosja publikuje listę "krajów nieprzyjaznych". Wśród nich USA
W rozmowie z Janem Mikrutą ambasador przyznała, że bardzo się cieszy z ponownego przyjazdu do Warszawy, gdzie może się spotkać z "polskimi partnerami". Jej zdaniem, kwestia objęcia przez nią ambasady USA w Mińsku jest "niezwykła".
- Władze w Mińsku nie wydały mi wizy, dlatego nadal mam nadzieję, że obejmę obowiązki. A jak będę pracowała w międzyczasie jest kwestią, nad którą zastanawiamy się w Waszyngtonie - wyjaśniła w programie "Dzień na świecie" w Polsat News.
"Ruch przeciw Łukaszence ma potencjał"
Jej zdaniem, Stany Zjednoczone nie będą w tym kontekście "siedzieć z założonymi rękami". - Będę blisko współpracować z naszymi sojusznikami i partnerami, a także pozostającymi na wygnaniu przywódcami demokratycznego ruchu na Białorusi - zadeklarowała.
W ocenie Julie Fisher, prodemokratyczny ruch sprzeciwiający się rządom Alaksandra Łukaszenki "ma potencjał". - Stosowane przez władze represje, przemoc, tortury, bicie, aresztowania, zatrzymania bez wątpienia mają wpływ na liczbę ludzi gotowych każdego dnia wychodzić na ulice - uznała.
Stwierdziła też, że reżim musi zwolnić więźniów politycznych i zaangażować się w "prawdziwy dialog o nowych wyborach". Jednak Jan Mikruta zauważył, iż kończącą się integrację Białorusi i Rosji można uznać "za kolejny krok ku końcu niepodległości" wschodniego sąsiada Polski.
- Gdy myślę o suwerenności Białorusi, wyobrażam sobie nie przycisk "włącz-wyłącz", a bardziej "suwak". Coraz bardziej przesuwa się on w kierunku zależności od Moskwy - odpowiedziała ambasador.
ZOBACZ: Rosja. Zatrzymania uczestników protestów w obronie Nawalnego
Wymieniła, że chodzi m.in. o kwestie energetyczne, wojskowe i polityczne. Następnie zaprzeczyła, by USA - jak sugerowali Łukaszenka i Władimir Putin - organizowały zamach na życie tego pierwszego przywódcy.
- Gdyby sytuacja na Białorusi nie była tak poważna, większość z nas uznałaby te oskarżenia za powód do śmiechu. Są one całkowicie niedorzeczne i nieskładne. Może to ten prezydent, może inny, może to ta amerykańska agencja, może inna, a może chodziło o wiele krajów. Nie wiem, czy jest sens bardziej to komentować - skwitowała dyplomatka.
"Członkowie Kongresu głośno występują w kwestii polskiej mniejszości"
Fisher odniosła się też do represji, jakie reżim Łukaszenki stosuje wobec polskiej mniejszości na Białorusi.
- To dowód na to, jak ekstremalna jest w tym kraju sytuacja związana z prawami człowieka. Nasi polscy przyjaciele robią ogromnie dużo, by międzynarodowa społeczność zwróciła uwagę na ich los. Stany Zjednoczone będą, tak jak dotąd, występować w imieniu mniejszości i więźniów politycznych - powiedziała.
Wideo: Julie Fisher w programie "Dzień na świecie"
Jak dodała, USA "są ogromnie zaniepokojone wrogością wobec polskiej mniejszości". - Członkowie Kongresu głośno występują w tej kwestii. I będą nadal to robić - zapewniła.
Ambasador skomentowała również napiętą sytuację na Ukrainie, związaną m.in. z gromadzeniem się rosyjskich wojsk wokół jej granic. Przypomniała, że Ameryka "jednoznacznie popiera ustalenia szczytu w Bukareszcie", gdzie stwierdzono, że ten kraj stanie się kiedyś członkiem NATO.
- Trwające wysiłki, by do tego doprowadzić, są absolutnie niezbędne, a poparcie sojuszników jest ich ważną częścią - podsumowała Julie Fisher.
Czytaj więcej