35 lat od katastrofy w Czarnobylu. Wokół elektrowni wciąż żyje ok. 100 osób
26 kwietnia 1986 roku w elektrowni atomowej w Czarnobylu na Ukrainie doszło do awarii, która stała się największą katastrofą w historii energetyki jądrowej. 35 lat po katastrofie, w strefie wykluczenia wokół elektrowni wciąż mieszka około 100 osób.
Wybuch czwartego reaktora siłowni, do którego doszło w nocy z 25 na 26 kwietnia 1986 roku, doprowadził do skażenia części terytoriów Ukrainy i Białorusi. Substancje radioaktywne dotarły też nad Skandynawię, Europę Środkową, w tym Polskę, a także na południe kontynentu - do Grecji i Włoch. Obecnie reaktor czwartego bloku jest przykryty zabezpieczającym "Sarkofagiem" i "Arką".
ZOBACZ: Andrzej Duda: Narodowy Bank Polski mógłby włączyć się w budowę elektrowni atomowej
Elektrownia przestała wytwarzać energię w 2000 roku, kiedy dyżurny w Czarnobylu nacisnął przycisk wyłączający reaktor nr 3. Trwa proces wyłączania siłowni z eksploatacji, który według planów ma zakończyć się w 2064 roku.
Bezpośrednio w wyniku katastrofy czarnobylskiej i w trakcie akcji ratowniczej zginęło 31 osób. Według niektórych badań wskutek awarii około 600 tys. ludzi na całym świecie narażonych zostało na podwyższoną dawkę promieniowania, równoważną dwóm zdjęciom rentgenowskim. Liczbę zgonów z powodu nowotworów, jakie rozwinęły się u osób silnie napromieniowanych, oszacowano na około 4 tys.
Wysiedlono 120 tys. osób
Po wybuchu z okolic Czarnobyla - w promieniu 30 km od siłowni - wysiedlono 120 tys. osób. W miejscu tym utworzono strefę wykluczenia, która obejmuje ok. 2577 kilometrów kwadratowych. Zajmuje ona północne rejony obwodu kijowskiego i żytomierskiego do granicy z Białorusią. W strefie wokół Czarnobyla wciąż obowiązuje zakaz osiedlania się ludzi, żyją tam jednak "samosioły".
Samosioły to osoby, które przed katastrofą w Czarnobylu mieszkały na terytorium strefy wokół elektrowni - w mieście Czarnobyl lub w okolicznych wsiach – i powróciły tam po przymusowym wysiedleniu. Ludzie ci wracali z różnych przyczyn i w różnym czasie – niektórzy w pierwszych latach po awarii, inni trochę później.
ZOBACZ: Zobaczcie porównanie scen z filmu Czarnobyl z rzeczywistymi nagraniami
- To ludzie, którzy przeżyli awarię i ewakuację, ale nie znaleźli dla siebie miejsca "w wielkim świecie" i wrócili do domów, w których żyli ich przodkowie - mówi Jarosław Jemelianenko, dyrektor firmy organizującej wycieczki do tego miejsca.
Osoby te zamieszkały w gospodarstwach, w których żyły przed awarią, a jeśli te uległy zniszczeniu – zajęły np. domy sąsiedzkie. - W samym Czarnobylu jest wielu samosiołów, mieszkających niedaleko siebie. Ci, którzy mieszkają na wsiach, najczęściej żyją samotnie. Bywa tak, że na całą wieś zamieszkany jest jeden-dwa domy – opowiada Jemelianenko.
Mimo że na terytorium przez nich zamieszkanym zabroniona jest uprawa ziemi, ponieważ promieniowanie utrzymuje się w gruncie, większość samosiołów ma swoje ogródki, gdzie uprawiają warzywa, są też tacy, którzy np. pędzą czarnobylski samogon.
Godzą się na ryzyko
W związku z tym, że samosioły to w większości ludzie starsi, którzy nie mają możliwości, by pojechać do najbliższego sklepu, znajdującego się w mieście Czarnobyl, kilka razy w tygodniu mogą kupić produkty pierwszej potrzeby w przewoźnym sklepie. Samosioły otrzymują od administracji czarnobylskiej zony przepustki, by mogli wyjechać z i wjechać do strefy. Takie przepustki dostają też odwiedzający ich bliscy.
Pytany o to, jak radzą sobie z samotnością, Jemelianenko odpowiada, że "niektórym to się podoba". - Ludzie są różni, dla niektórych bycie samemu jest komfortowe, innym zaś jest smutno, dlatego bardzo się cieszą, kiedy przyjeżdżają do nich turyści - dodaje. Wspomina, że w ostatnich latach mieszkańcy jednej ze wsi - Teremci - ubolewają nad brakiem gości, bo przestała przebiegać tamtędy trasa turystyczna.
ZOBACZ: Instagramerzy opanowali Czarnobyl. Nowa moda po sukcesie serialu
W ocenie Jemelianenki status samosiołów jest "prawną kolizją". - W strefie obowiązuje zakaz osiedlania się, ale ze względu na to, że mieszkali oni tam przed awarią, objęto ich swego rodzaju prawem zwyczajowym. Godzą się oni na szkody, jakie może spowodować w ich organizmie radiacja. Większość z nich nawet nie ma dozymetru - promieniowania nie widać, a oni nie zwracają na nie uwagi i po prostu żyją - dodaje Jemelianenko.
Zwraca uwagę, że w ostatnich latach pod samosiołów próbują podszywać się niektórzy byli albo obecni pracownicy elektrowni w Czarnobylu. Ci nowi osadnicy, których liczbę Jemelianenko szacuje na około 100, nie są zaliczani do samosiołów, których obecnie też jest około stu. Ich liczba spada wraz z upływem czasu.
Pomoc od turystów
Wiceszef państwowej agencji zarządzającej strefą czarnobylską Andrij Placko powiedział, że oficjalny status samosiołom nadano za czasów prezydenta Wiktora Juszczenki; wtedy było to ok. 180 osób. Od tamtej pory nikt więcej tego statusu nie otrzymał.
- Niektórzy mogą przystosować się do warunków świata zewnętrznego, a innych nie można oderwać od ich korzeni. To takie osoby, które nie potrafią wyobrazić sobie innego miejsca zamieszania niż dom, w którym się narodzili czy z którym związana jest większość ich życia - mówi Placko.
Firma Chernobyl Tour od kilku lat organizuje akcje pomocowe dla mieszkańców zony. - Kiedy zaczynaliśmy tę akcję, około 10 lat temu, jeździliśmy z turystami na kilkudniowe wycieczki, a do bagażnika autobusu wsadzaliśmy czy to lodówkę, czy telewizor, jakieś artykuły spożywcze czy leki. Często do mnie dzwonili i mówili: "Jareczku, potrzeba jeszcze tego i tego. Kiedy przyjedziecie znowu? Tak tu nam smutno" - opowiada Jemelianenko. Przywoziliśmy te rzeczy, nastawialiśmy telewizor, turyści nawet pomagali staruszkom w ogródku – wspomina.
ZOBACZ: Pływający Czarnobyl już produkuje energię na Czukotce. Powstanie więcej takich statków
- I do tej pory kiedy przyjeżdżają turyści – przede wszystkim dotyczy to gości z Polski i Czech – bardzo lubią pomagać samosiołom - wskazuje.
Pytany o to, czy wśród samosiołów były jakieś zakażenia koronawirusem, odparł, że nie słyszał o takim przypadku. - Na czas pandemii staramy się ograniczać wizyty u samosiołów - zaznaczył Jemelianenko. - Kiedy rok temu były największe pożary w strefie czarnobylskiej, trwały już przeciwepidemiczne restrykcje, a my przyjeżdżaliśmy do nich i przy zachowaniu wszelkich środków ostrożności przekazywaliśmy im pomoc - relacjonuje.
- Nawet nie wchodziliśmy do nich, żeby nie narażać ich na ryzyko, ponieważ żyją oddzielnie od świata zewnętrznego - podkreślił.
Czytaj więcej