Rosja wydala 10 amerykańskich dyplomatów
MSZ Rosji wezwało w środę zastępcę ambasadora USA w Moskwie Barta Gormana; w ministerstwie wręczono mu notę o uznaniu za osoby niepożądane dziesięciu pracowników ambasady amerykańskiej. Mają oni opuścić Rosję do 21 maja br., do końca dnia.
Resort dyplomacji Rosji zapowiedział w komunikacie, że "w najbliższych dniach nastąpią dalsze kroki" w ramach reakcji Moskwy na najnowsze sankcje ze strony Waszyngtonu, które - według rosyjskiego MSZ - są "bezprawne".
Wizyta Gormana w MSZ trwała około kwadransa. Dyplomata nie udzielił po niej komentarza mediom.
ZOBACZ: Czechy wydalają rosyjskich dyplomatów. "Wrogi krok", w którym widać "ślad amerykański"
Ambasador USA w Rosji John Sullivan zapowiedział we wtorek, że uda się w tym tygodniu do Waszyngtonu na konsultacje z przedstawicielami administracji prezydenta Joe Bidena. Dyplomata ma powrócić do Moskwy w nadchodzących tygodniach.
Politico: Biały Dom rozważa wysłanie dodatkowej broni Ukrainie
W obliczu koncentracji sił rosyjskich przy granicy z Ukrainą Biały Dom rozważa prośbę Kijowa o wysłanie dodatkowej broni - informuje portal Politico. Jest to jeszcze początkowy etap procedury.
Politico pisze, że strona ukraińska wielokrotnie prosiła Stany Zjednoczone różnymi kanałami o przesłanie sprzętu wojskowego, by móc skuteczniej bronić się przed ewentualną rosyjską inwazją. Wśród niego wskazywano m.in. na rakiety Patriot, które rozmieszczone są w Polsce.
Amerykańscy urzędnicy zapewniają, że gdyby Rosja rozpoczęła atak, to Stany Zjednoczone byłyby w stanie szybko wysłać Ukrainie dodatkowy sprzęt. Dotyczyć to ma amunicji, bomb oraz przeciwpancernych systemów kierowania Javelin.
Dotychczas nowa administracja nie sfinalizowała jednak żadnych planów w tym zakresie. W marcu Pentagon ogłosił dodatkowy pakiet wsparcia dla Ukrainy, którego wartość sięga 125 milionów dolarów. Obejmuje ono m.in. dwie uzbrojone łodzie patrolowe Mark VI, radary przeciwartyleryjskie i sprzęt do wspierania wojskowej opieki medycznej.
W ostatnich tygodniach Rosja zgromadziła około 120 tysięcy żołnierzy wzdłuż wschodniej granicy Ukrainy, naruszała europejską przestrzeń powietrzną i ograniczyła ruch statków w części Morza Czarnego. W odpowiedzi na sankcje USA za ingerowanie w proces wyborczy i ataki hakerskie zadecydowała o wydaleniu dziesięciu amerykańskich dyplomatów.
"To, co obserwujemy, to początek następnej fazy i powiedziałbym, że nieuchronnie nastąpi eskalacja i użycie siły" - twierdzi były dowódca wojsk lądowych USA w Europie, emerytowany generał Ben Hodges. Jego zdaniem reakcja USA, Francji i Wielkiej Brytanii jest zbyt łagodna, a Zachód powinien pójść dalej niż ostrzeżenia.
Waszyngton wyraża zaniepokojenie wzmożoną aktywnością wojsk rosyjskich, a urzędnicy przyznają, że nie są znane cele Kremla. Biały Dom zabiega, by latem zorganizować szczyt między Bidenem a prezydentem Rosji Władimirem Putinem, wśród którego tematów pojawiłyby się kwestie sporne.