Szczepienia od kuchni. Ekipa "Raportu" w punkcie na PGE Narodowym
Polska
Tylko ekipę "Raportu" wpuszczono tam, gdzie dotychczas media wchodzić nie mogły
Stadion PGE Narodowy to jeden z największych punktów szczepień w Polsce. Tylko ekipę "Raportu" wpuszczono tam, gdzie dotychczas media wchodzić nie mogły. Materiał Marcina Piotra Wrona.
- To jest stadion, to miejsce bardzo medialne, więc dużo osób przychodzi z osobami towarzyszącymi, bo chcą sobie pooglądać, podpatrzeć, robi się po prostu tłok - mówi Ewelina Kotlińska, pielęgniarka.
Ale przede wszystkim leczy się tu chorych na COVID-19, a od stycznia również szczepi. Od marca na naprawdę dużą skalę.
- Zaczęliśmy od szczepienia około 500-600 osób, a na dzień dzisiejszy mamy około 3900 osób. Oczywiście cały czas ta ilość będzie zwiększana - relacjonuje Angelika Świtalska, koordynatorka zespołu pielęgniarek w punkcie szczepień na Stadionie Narodowym.
Wszystko zależy od dostaw szczepionek. - Jesteśmy gotowi na to, aby w krótkim czasie przygotować kolejne powierzchnie na potrzeby szpitala i na potrzeby punktu szczepień. Możemy nawet do 7, 8, a nawet 10 tys. osób szczepić. Wymaga to reorganizacji działań, bo na tej powierzchni, to nie jest możliwe - mówi Włodzimierz Dola, prezes zarządu operatora PGE Narodowego.
Pacjenci przyjeżdżają z godzinnym wyprzedzeniem
Punkt szczepień na Narodowym działa od godziny 8:00, jednak przygotowania do przyjęcia pierwszych pacjentów rozpoczynają się znacznie wcześniej. Zespół tak zwanych "szczepiaczy", czyli pielęgniarek i ratowników medycznych składa się z około 16 osób. Lekarzy jest dwunastu, tyle samo osób rejestruje pacjentów. Gdy medycy dezynfekują swoje stanowiska pracy, w tym samym czasie w garażu podziemnym ustawiają się kolejki. Niektórzy przyjeżdżają tu już o 7:00, czyli z godzinnym wyprzedzeniem.
- Dziwią mnie czasem te kolejki, że ci pacjenci już czekają zupełnie niepotrzebnie, bo jeżeli ktoś jest z godziny 8, a czeka od godziny 7:30, to jest jeszcze zrozumiałe, ale jeżeli ktoś już z godziny 10 jest wcześniej, to rodzi jakiś problem, bo musimy rejestrować każdego pacjenta zgodnie z jego godziną, którą ma wyznaczoną - mówi Ewelina Kotlińska, pielęgniarka.
Rekordziści potrafią zjawić się w punkcie szczepień nawet... 6 godzin przed wyznaczonym czasem. Cały system przypomina nieco odprawę na lotnisku. Chętni na szczepienia kierowani są do garażu podziemnego. Żołnierze wskazują właściwą kolejkę oddzieloną taśmą. Na końcu ustawione są tabliczki z godzinami. Choć wydawać by się mogło, że panuje tu chaos, to z czasem okazuje się, że jest on pod kontrolą, a cały proces szczepienia przebiega bardzo sprawnie. Zarejestrowany pacjent udaje się z ankietą z poziomu minus 3 na poziom zero. Tutaj zostawia kurtkę w szatni i wypełnia ankietę. Przed szczepieniem pozostaje jeszcze tylko rozmowa z lekarzem. Ale zanim nastąpi wkłucie, trzeba jeszcze przygotować preparat.
WIDEO: materiał programu "Raport"
Szczepią 17-25 osób na godzinę
"Raport" to pierwsza ekipa telewizyjna, która pokazuje - od kuchni - w jaki sposób powstają gotowe szczepionki na terenie Stadionu Narodowego. Za to, by strzykawki z preparatem mogły trafić do pacjentów, odpowiadają pielęgniarki, które w pocie czoła, z aptekarską wręcz precyzją, przygotowują odpowiednie dawki. Tak, by nie zmarnowała się ani jedna kropla preparatu.
Każdy medyk jest w stanie zaszczepić od 200 do nawet 300 osób dziennie, czyli od 17 do 25 osób na godzinę. Medycy w punkcie szczepień na Stadionie Narodowym pracują również w weekendy. Są zatrudnieni w innych szpitalach. Przyjechali z różnych części Polski. Po szczepieniu trafia się na co najmniej 15 minut na obserwację do tak zwanej "strefy relaksu", potem pozostaje już tylko rejestracja na kolejną dawkę szczepionki. Dyżur kończy się po godzinie 20:00, czyli po 13 godzinach.
Czytaj więcej