Raport z kontroli w PIP. Autorzy chcieli powiadomić CBA
Interia dotarła do raportu z wewnętrznej kontroli w Państwowej Inspekcji Pracy przeprowadzonej po odwołaniu Wiesława Łyszczka. Za jego kadencji miało dochodzić do szeregu nadużyć m.in. wynoszenia dokumentów w środku nocy i przyznawania wyższych pensji znajomym. "Autorzy raportu chcieli powiadomić CBA i prokuraturę, ale jak dotąd nic takiego się nie wydarzyło" - informuje portal.
We wrześniu 2020 r. Interia ujawniła, że ówczesny Główny Inspektor Pracy Wiesław Łyszczek sam przyznał sobie nagrodę w wysokości 20 tys. zł i nie uzasadnił, z jakiego powodu to zrobił. Po doniesieniach, urzędnik stracił posadę, jednak do ostatniej chwili walczył o stanowiska dla swoich znajomych. Tuż przed odejściem próbował m.in. mianować na nadinspektora z pensją 13 tys. zł swoją byłą asystentkę, Iwonę Hadacz.
Następca Łyszczka - Andrzej Kwaliński, zdecydował się powołać specjalny zespół kontrolny, by sprawdzić "wszystkie ewentualne działania w okresie, gdy ustępował Łyszczek". Raport został ukończony w połowie października.
ZOBACZ: Nowy szef PIP. Jego poprzednik zrezygnował po ujawnieniu wysokości nagrody
Kwaliński zmarł 8 stycznia. Miesiąc później, 10 lutego jego następczynią została Katarzyna Łażewska-Hrycko, która, podobnie jak Łyszczek, jest blisko związana z Solidarnością. Z informacji Interii wynika, że szefowa PIP nie zamierza udostępniać raportu opinii publicznej, choć jego ujawnienia domagali się posłowie m.in. Izabela Katarzyna Mrzygłocka i Wojciech Saluga z PO oraz Jan Łopata z PSL.
Interii udało się zapoznać z częścią raportu, a właściwie sprawozdania, przygotowanego przez kontrolerów z PIP. W dokumentach zaznaczono, że kontrola trwała od 25 września do 16 października 2020 r. Prowadziło ją trzech urzędników. To Dariusz Mińkowski - zastępca Głównego Inspektora Pracy, Robert Pietrzak - kierownik Sekcji Kontroli Wewnętrznej Głównego Inspektoratu Pracy oraz Wojciech Gonciarz - dyrektor Departamentu Prawnego GIP.
Sto stron sprawozdania
Sprawozdanie liczy ponad sto stron. Najważniejsza część raportu zawiera się w podsumowaniu oraz wnioskach. Jak stwierdzili kontrolerzy duet Łyszczek-Hadacz wielokrotnie dopuszczał się antydatowania dokumentów. Chociażby tego dotyczącego odwołania kobiety ze stanowiska.
Zdaniem autorów raportu doszło m.in. do naruszenia regulaminu wynagradzania przy niskich kwalifikacjach zawodowych. "Odpowiedzialny pan Wiesław Łyszczek i bezpośrednio zainteresowana (Hadacz - red.) działali świadomie, zaplanowanie, z premedytacją, przeprowadzone z naruszeniem przepisów prawa o dokumentach" - napisali urzędnicy. W sprawozdaniu poinformowano także o wywieraniu nacisków, dyskryminowaniu innych pracowników, nienależnych dopłatach do studiów, wyłudzeniu informacji o obiegu dokumentów czy wynoszeniu materiałów z GIP w środku nocy.
ZOBACZ: 20 tys. zł nagrody dla szefa PIP. "Za szczególne osiągnięcia"
Kontrolerzy zwracają także uwagę na Bogdana Drzastwę, bliskiego współpracownika Łyszczka, który był jego zastępcą. Jak twierdzą kontrolerzy, wyraził on zgodę w zakresie dofinansowania do działalności szkoleniowej "bez zabezpieczenia środków finansowych". Zdaniem autorów raportu mogło tu dojść do naruszenia dyscypliny finansów publicznych.
Dokumenty potwierdzają dotychczasowe informacje Interii, z których wynikało, że szef PIP "załatwił pracę" swojemu szwagrowi. Kontrolerzy wskazywali też, że Wiesław Łyszczek m.in. promował na stanowiska własnych kierowców, a nawet ich rodziny.
Raport nie został ujawniony
We wnioskach do raportu, które widziała Interia, autorzy dokumentu "proszą o rozważenie" blisko 25 zaleceń pokontrolnych. Te najmocniejsze dotyczą byłego już kierownictwa PIP. "(Należałoby - red.) rozwiązać stosunki pracy z Wiesławem Łyszczkiem i Bogdanem Drzastwą z dodatkową opcją zawiadomienia o podejrzeniu popełnienia przestępstw CBA i prokuratury" - przekazano.
Chociaż kierownictwo inspekcji dysponuje sprawozdaniem od połowy października, do tej pory nie zdecydowało się na ich ujawnienie.
"Można też powiedzieć, że większości negatywnych bohaterów raportu w zasadzie włos nie spadł z głowy. Wiesław Łyszczek został nadinspektorem pracy w Okręgowym Inspektoracie Pracy w Rzeszowie, gdzie zatrudniał kolegów po znajomości. Co prawda nie dysponuje żadnym zespołem, ale nikt nie rozwiązał z nim stosunku pracy" - wskazują dziennikarze Interii.
Cały artykuł dostępny jest na portalu Interia.
Czytaj więcej