Oszukiwał seniorów metodą "na policjanta". Angelo M. skazany

Polska
Oszukiwał seniorów metodą "na policjanta". Angelo M. skazany
CBŚP
Angelo M. został zatrzymany w 2018 roku

30-letni Angelo M. został skazany na 13 lat pozbawienia wolności za serię oszustw metodą "na policjanta", których ofiarami byli seniorzy z Warszawy. Sąd zobowiązał go także do zwrotu pieniędzy pokrzywdzonym - ponad 807 tys. zł. Wyrok jest prawomocny.

Wyrok w sprawie przeciwko Angelo M. uprawomocnił się w czwartek. Sędzia Dorota Radlińska z Sądu Apelacyjnego w Warszawie w pełni podzieliła wnioski i argumentację sędzi Małgorzaty Wasylczuk z Sądu Okręgowego Warszawa-Praga, która 21 maja 2020 r. skazała 30-letniego Roma na trzynaście lat bezwzględnego pozbawienia wolności. Zasądziła także od oskarżonego zwrot pokrzywdzonym pieniędzy w łącznej kwocie 807 500 zł. Nie jest to cała wyłudzona suma, resztę zwrócić ma wspólnik Angelo, skazany prawomocnie przez ten sam sąd.

 

Angelo oskarżony był o udział w zorganizowanej grupie przestępczej, która oszukiwała seniorów metodą "na policjanta". 30-latek miał działać na zlecenie innej osoby, przebywającej na terenie Wielkiej Brytanii. "Jego rolą było werbowanie do grupy osób, które następnie miały werbować tzw. odbieraków" – napisał prokurator w akcie oskarżenia. "Odbierak" to osoba przychodząca do ofiary po pieniądze. Angelo zajmował się także realizowaniem przekazów pieniężnych do zleceniodawców. Udowodniono mu zorganizowanie dwudziestu takich przestępstw. Ich scenariusz był za każdym razem podobny - wyłudzano pieniądze, podpierając się autorytetem policji.

 

ZOBACZ: Nigdy nie poznała ojca. Teraz ma za niego płacić

 

21 lutego 2017 r. wspólnicy Angelo M. odebrali 26 tys. zł od starszego pana przy ulicy Siemiatyckiej w Warszawie. Podający się za policjanta oszust, który telefonował z Wielkiej Brytanii, wmówił emerytowi, że w banku, gdzie ten akurat miał konto, "jest afera". Rozmówca nakłonił seniora do wypłaty 26 tys. zł i wyrzucenia ich przez balkon. Gotówkę zabrał "nieumundurowany policjant".

 

Do innego seniora zadzwonił "policjant" zarzucając mu, że nie stawił się w komendzie na przesłuchanie w sprawie oszustów pracujących w jego banku. Senior przekazał na akcję ujęcia rzekomych przestępców 20 tys. zł. Przy ulicy Powstańców Śląskich starsza kobieta wyrzuciła do śmietnika 22,5 tys. zł., które wcześniej pożyczyła w banku, zgodnie z instrukcjami przekazanymi jej przez telefon. Kolejna ofiara także wyrzuciła pieniądze do kosza na śmieci - 25 tysięcy w pojemniku przy Rondzie Wiatraczna.

 

"Tajne hasło"

 

16 maja seniorka z Warszawy oddała 10 tysięcy złotych obcemu mężczyźnie na umówione "tajne hasło". Wcześniej przez telefon rzekomy policjant powiedział jej, że musi to zrobić, bo "zachodzi konieczność zbadania autentyczności pieniędzy", które kobieta trzyma w domu. 17 maja ta sama kobieta oddała oszustom 50 tys. zł, które wraz z mężem w dwóch ratach wypłacili z kont bankowych. Uwierzyli, że kwoty, które pobierają, są w rzeczywistości własnością CBŚ, bo "policjant" zapewnił, że służby wpłaciły na ich konta właśnie taką sumę na "cele operacyjne". Następnego dnia oszukano małżeństwo z Woli – seniorzy oddali 30 tys. zł.

 

W czerwcu emerytka była nękana telefonami przez rzekomego członka rodziny, a następnie przez "policjantkę", która nakłoniła kobietę do spakowania całej gotówkę, jaką trzyma w domu, i wyrzucenia przez okno. Rzekoma funkcjonariuszka zabroniła seniorce wyglądać przez okno, tłumacząc, że może dojść do strzelaniny.

 

Ofiara z Raszyna wyrzuciła dwa razy po 20 tysięcy złotych do kosza na śmieci – raz w okolicy domu, raz w Wólce Kosowskiej. Wcześniej zadzwonił do niej mężczyzna i krzyczał, że musi naszykować gotówkę, bo "utnie jej głowę".

 

Mieszkanka Saskiej Kępy powiesiła na ogrodzeniu przed swoim domem torbę z zawartością wartą co najmniej 300 tys. zł. W środku były zegarki, złota biżuteria, złote monety i kamienie szlachetne. Zrobiła to, bo "policja" obiecała jej 200 tys. zł nagrody za pomoc w ujęciu oszustów.

 

Ukrywał się przed policją

 

30-latek został zatrzymany przez Centralne Biuro Śledcze Policji 17 kwietnia 2018 r. w hotelu Venecia Palace w podwarszawskiej miejscowości Michałowice. Ukrywał się tam z nastoletnią partnerką, która podszywała się pod inną osobę i korzystała z fałszywych dokumentów. Angelo w chwili zatrzymania miał na szyi złoty łańcuch o wadze ponad pół kilograma.

 

CBŚP zatrzymała wówczas jeszcze 16 innych osób powiązanych z grupą Angelo. Część z nich została już rozliczona przez prokuraturę i sąd. Postępowania wobec innych są w toku. Prokurator Robert Pyra z Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga wątek Angela wyłączył ze sprawy prowadzonej od 2016 r., w której podejrzanych było aż 45 osób, a akta obejmowały 108 tomów.

 

Proces Angelo w sądzie pierwszej instancji zakończył się po 11 rozprawach. Oskarżony nie przyznał się przed sądem do zarzucanych mu czynów. Twierdził, że jest ofiarą pomówień ze strony innego Roma, z którym poróżnił się na tle obyczajowym.

 

Obrona złożyła od wyroku apelację, podkreślając, że kara 13 lat pozbawienia wolności jest "rażąco niewspółmierna do stopnia winy". "Sąd nie wziął pod uwagę dotychczasowej niekaralności oskarżonego, jego sposobu życia przed popełnieniem przestępstwa" – podkreślała obrona.

 

W apelacji wywiedzionej na korzyść Angelo M. podkreślono, że nawet domniemany pomysłodawca metody oszustw "na wnuczka" i "na policjanta", czyli Arkadiusz Ł. ps. "Hoss" nie został ukarany tak surowo. Sąd Okręgowy w Poznaniu wymierzył mu bowiem kary o połowę niższe.

 

"Zostaliśmy jako ludzie zniszczeni psychicznie"

 

Za utrzymaniem wyroku Sądu Okręgowego Warszawa-Praga był nie tylko prokurator, który wyrok uznał za "całkowicie słuszny", ale także pokrzywdzeni, którzy złożyli w tej sprawie obszerne zeznania i uczestniczyli w procesie.

 

Emerytka z Saskiej Kępy, która straciła ponad 300 tysięcy złotych podkreślała, że do dziś boi się wychodzić z domu i rozmawiać z obcymi ludźmi. "Poza stratą czysto materialną zostaliśmy jako ludzie zniszczeni psychicznie, wzięliśmy w tym udział z wiary w dobry czyn, a zaznaliśmy krzywdy. Ta moja suma to jest niewielka, ale to są pieniądze składane przez lata emerytury. Nie mam nic więcej" – mówił przed sądem senior, który "wnuczkowej mafii" oddał 20 tys. zł.

 

Sędzia Rafał Kaniok z SA w Warszawie w ustnych motywach prawomocnego wyroku podkreślił, że zarzut o rażącej surowości kary jest "chybiony". "Sąd apelacyjny podziela stanowisko sądu pierwszej instancji, że czyny popełnione przez oskarżonego miały wyjątkowo niebezpieczny charakter, oskarżony w sposób perfidny, wręcz odrażający wykorzystywał ufność osób starszych, często bezradnych, pozbawiając dorobku całego życia. To postępowanie wymaga szczególnego piętnowania. Kara jest karą trafną, sprawiedliwą, współmierną. Jest surowa, ale zasłużona" – odkreślił SSA Kaniok.

zdr/ PAP
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie