Proces przeciwko fundacji o. Rydzyka ruszy pod koniec kwietnia

Polska
Proces przeciwko fundacji o. Rydzyka ruszy pod koniec kwietnia
Polsat News
Proces ws. fundacji Lux Veritatis ruszy 29 kwietnia

W piątek przed Sądem Rejonowym Warszawa-Wola nie stawił się żaden z trzech członków zarządu Fundacji Lux Veritatis oskarżonej o nieudostępnienie informacji publicznej dotyczącej jej wydatków. Jeśli strony nie zdecydują się na mediację, proces ruszy w kolejnym terminie, czyli 29 kwietnia.

O ujawnienie wydatków fundacji z publicznych pieniędzy wystąpiło stowarzyszenie Watchdog, a cała sprawa toczy się już od 2016 r. Ostatecznie stowarzyszenie uzyskało odpowiedź, jednak - jak podkreślano - była ona spóźniona i niepełna. Prokuratura najpierw odmówiła wszczęcia postępowania w tej sprawie, a potem dwukrotnie je umorzyła. Stowarzyszenie złożyło więc do sądu subsydiarny akt oskarżenia, którym objęty został zarząd fundacji - prezes o. Tadeusz Rydzyk oraz o. Jan Król i Lidia Kochanowicz-Mańk (wyrazili zgodę na podawanie nazwisk).

 

Oskarżeni nie stawili się w sądzie

 

Proces miał ruszyć w piątek przed Sądem Rejonowym Warszawa-Wola, jednak na sali sądowej nie stawił się żaden z trzech oskarżonych. Jak tłumaczył pełnomocnik o. Jana Króla mec. Marcin Chodkowski, jego klient objęty jest kwarantanną. Adwokat wniósł o odroczenie rozprawy. - Skoro mamy taką sytuację, że z jednej strony obecność jest obowiązkowa, a z drugiej strony mamy obiektywną niemożność stawiennictwa, jedyną możliwością jest odroczenie - tłumaczył.

 

ZOBACZ: Oświadczenie o. Rydzyka ws. jego słów. "Przepraszam, iż tak się stało"

 

Sąd przychylił się do wniosku obrońcy, podkreślając, że oskarżeni zostali wezwani do stawienia się w następnym wyznaczonym terminie, którym jest 29 kwietnia. Tym samym formalnie nie został otwarty przewód sądowy, a w piątek sąd zajął się rozpoznawaniem wniosków stron - jeden z nich dotyczył skierowania sprawy na posiedzenie po to, by ją umorzyć. Chciała tego obrona, a także prokuratura, której przedstawiciel pojawił się na sali w charakterze publiczności. Sąd nie przychylił się jednak do ich wniosku.

 

W akcie oskarżenia powołano się na art. 23 Ustawy o dostępie do informacji publicznej, zgodnie z którym jeśli ktoś wbrew ciążącemu na nim obowiązkowi nie udostępnia informacji publicznej, podlega on grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku. Przepis ten powiązano jednocześnie z przepisem Kodeksu karnego mówiącym o niedopełnieniu obowiązków przez funkcjonariusza publicznego, obarczonym karą do 10 lat pozbawienia wolności.

 

"Nikt nie jest pokrzywdzonym w tej sprawie"

 

Zdaniem obrony stowarzyszenie Watchdog nie może być pokrzywdzonym w tej sprawie, co oznacza, że nie przysługuje mu złożenie subsydiarnego aktu oskarżenia, z którego sprawa została wytoczona. Akt oskarżenia tego typu przysługuje pokrzywdzonemu, który dwukrotnie uzyskał postanowienie o umorzeniu postępowania lub odmowie wszczęcia postępowania.

 

- Z uwagi na charakter prawny art. 23 Ustawy o dostępie do informacji publicznej, nie tylko Watchdog, ale nikt nie jest pokrzywdzonym w tej sprawie - przekonywał mec. Chodkiewicz, podkreślając, że istnieją przestępstwa, w wyniku których pokrzywdzonego po prostu nie ma.

 

ZOBACZ: Otwarcie Parku Pamięci w Toruniu. "To miejsce dla wszystkich"

 

Podkreślał też, że wszystkie obowiązki wynikające z tej ustawy zostały zrealizowane "w 100 procentach". Jak mówił, fundacja udzieliła odpowiedzi 26 maja 2017 r., natomiast - wnioskując z opisu czynu - można odnieść wrażenie, że nie odpowiedziała w ogóle. "Zarząd Fundacji Lux Veritatis spełnił wszelkie obowiązki, wobec czego nie może być mowy o tym, że była mowa o czynie zabronionym" - podsumował.

 

O motywacje związane ze sprawą pytał z kolei obrońca o. Tadeusza Rydzyka mec. Maciej Zaborowski. - Czy naprawdę w tej sprawie chodzi o to, żeby jawne były kwestie związane z finansami publicznymi? - mówił. Jego zdaniem media nie chcą wyjaśnienia tej sprawy. - Chcą jednego: zobaczyć na tej ławie oskarżonych naszych klientów. Chcą tego obrazka, kiedy oni wchodzą do sądu, wychodzą z sądu, jest odczytywany akt oskarżenia, co w sposób bezpośredni narusza ich dobra osobiste i w stawia w negatywnym świetle - przekonywał.

 

Kolejny termin pod koniec kwietnia

 

Pełnomocnik stowarzyszenia Watchdog mec. Adam Kuczyński odpowiadał z kolei, że organizacja, którą reprezentuje, "patrzy na ręce" różnym podmiotom. - Czynienie nam zarzutu z tego, że po pięciu latach od złożenia wniosku media stawiają się na rozprawie, jest trochę nie na miejscu - ocenił. Mec. Kuczyński podkreślał ponadto, że prawo do informacji publicznej zostało zagwarantowane w ustawie zasadniczej. - To nie jawność życia publicznego, tylko prawa konkretnych osób są naruszane przez nieudostępnianie informacji publicznej - mówił. Podkreślił, że do czynu zarzuconego zarządowi fundacji doszło, a postępowanie powinno toczyć się dalej.

 

ZOBACZ: "Nie możemy zejść na manowce". Premier na pielgrzymce Radia Maryja

 

Sąd nie przychylił się do wniosku o umorzenie sprawy, podkreślając, że stowarzyszenie miało prawo wnieść do sądu subsydiarny akt oskarżenia, o czym zostało pouczone. - Dla sądu obojętne jest też, czy sprawa budzi zainteresowanie społeczne czy nie - dodano.

 

Kolejny termin wyznaczono na 29 kwietnia, co oznacza, że dopiero wówczas proces formalnie ruszy - chyba, że strony zdecydują się na mediację. Pełnomocnicy oskarżonych oraz stowarzyszenia nie wykluczyli zupełnie takiego sposobu rozwiązania sporu, jednak nie była to wiążąca deklaracja.

dk/ / PAP
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie