Wielkanocny odstrzał królików. Nietypowa tradycja nowozelandzkiego miasta
Co roku w okresie świąt wielkanocnych mieszkańcy nowozelandzkiej Alexandry organizują odstrzał królików. Zwolennicy wydarzenia argumentują, że zwierzęta te nie są naturalnym elementem fauny, a ich nadmiarowa liczba stanowi zagrożenie dla rodzimych gatunków roślin i zwierząt.
Polowanie na króliki odbywa się co roku w czasie świąt Wielkiej Nocy w nowozelandzkim mieście Alexandra w regionie Otago na Wyspie Południowej. Tegoroczny odstrzał odbył się po trzyletniej przerwie, które najpierw wymusiły ogromne susze, a później pandemia.
Tradycja regionu
Lokalny Klub Alexandra Lions organizuje polowania od 25 lat. Celem jest redukcja populacji królików, które w tym kraju są jednym z najbardziej uciążliwych szkodników i niszą uprawy rolnikom.
- To coś, na co z niecierpliwością czekamy z roku na rok - przyznał Dave Ramsay, przewodniczący klubu. Dodał, że poza wartościami dla środowiska, było to także ważne wydarzenie o charakterze towarzyskim. W tym roku w strzelaniu do zajęcy wzięło udział 25 grup po 12 strzelców w każdej.
ZOBACZ: Spalił króliki żywcem. Policja zatrzymała 36-latka
Choć wydarzenie jest nietypowe, cieszy się aprobatą Nowozelandczyków. - To zawsze było polowanie na zajączki wielkanocne. Dla niektórych osób kojarzy się to ze świętami religijnymi, innym z zabawą dla dzieci, no i wiele dzieci bierze udział w naszym wydarzeniu - wyjaśnia.
"Bardzo reprezentacyjna suma"
Tegoroczna edycja tradycyjnego polowania, po 3 latach przerwy, została wydłużona do trzech dni. Od Wielkiego Piątku do Niedzieli Wielkanocnej odstrzelono 11 968 królików oraz 555 gronostajów, oposów, indyków i innych szkodników.
Organizatorzy mówią o "bardzo reprezentacyjnej sumie", ale jednocześnie zaznaczają, że prawdopodobnie nie wpłynie to na ich populację, ponieważ jest ona bardzo liczna.
Króliczy problem
Króliki nie są naturalnym mieszkańcem regionu Australii i Oceanii. Zwierzęta te sprowadzili na wyspy brytyjscy kolonizatorzy w XIX wieku. Z kilku przywiezionych sztuk populacja, z braku naturalnych wrogów, szybko rozprzestrzeniła się na kontynencie australijskim i sąsiednich wyspach, w tym w Nowej Zelandii.
Zwierzęta stały się poważnym problemem dla tamtejszego hermetycznego środowiska, co groziło katastrofą naturalną. Częściowym rozwiązaniem okazało się zarażenie królików śmiertelnym dla nich wirusem.
ZOBACZ: Kilkadziesiąt żywych i padłych królików wyrzuconych w lesie. Zwierzęta miały wirusa
Nowozelandzkie króliki miały powstrzymać sprawdzone z Europy gronostaje, ich naturalni wrogowie. Zwierzęta okazały się być tak samo groźne dla królików, jak i dla rzadkich gatunków ptaków na wyspie.
"Celine Dion Fan Club" na trzecim miejscu
Ostatni sprzeciw wobec praktyki wielkanocnego odstrzelania królików zorganizowano 15 lat temu. Od tego czasu nie było żadnych protestów. - To uznany szkodnik i myślę, że społeczność w pełni to wspiera. Wielu osobom niszczą uprawy w ich ogródkach warzywnych - mówił Ramsay.
Tegorocznym zwycięzcą trofeum za największą liczbę zastrzelonych królików był zespół "Overkill", który ubił w sumie 1185, drugie miejsce drużyna "Hokonui A" z liczbą 1160 królików.
Na podium znalazła się też grupa strzelców "Celine Dion Fan Club", którzy odstrzelił 1146 królików. Ramsay zapewnił, że wszyscy obiecali wrócić na polowanie za rok.
Czytaj więcej