Eksperci: w tej chwili tylko udajemy lockdown, musimy siedzieć w domach
- Jak ktoś chce zobaczyć, jak wygląda prawdziwy lockdown, powinien pojechać do Wielkiej Brytanii, porozmawiać z ludźmi, którzy żyją w Irlandii albo Azji. To, co my robimy, to udawanie lockdownu - ocenił w "Debacie Dnia" dr Paweł Grzesiowski, pediatra i immunolog.
- Obojętność w stosunku do obostrzeń jest olbrzymia. Nauczyliśmy się żyć w obostrzeniach, są one dla nas naturalne - to jest bardzo złe. W ogóle nie boimy się już koronawirusa. To, co było w marcu i w kwietniu zeszłego roku nie ma przełożenia na to, co się dzieje teraz. To jest przerażające - ocenił dyrektor szpitala w Bolesławcu Kamil Barczyk.
"Musimy siedzieć w domach"
Jak mówił, "ludzie wychodzą z domu, spotykają się, praktycznie żyją normalnie - jesteśmy już przyzwyczajeni, że są zamknięte restauracje".
Jego zdaniem, "na ten moment potrzebny jest krótki, ale twardy lockdown". - Musimy siedzieć w domach. To, co teraz się dzieje jest nie do wyobrażenia, a za dwa tygodnie będziemy płakać - podsumował.
- Obawiam się, że jesteśmy przedmiotem jakiegoś cichego eksperymentu, czyli myślenia, że miękki lockdown jest jakiś bardziej "ludzki" - stwierdził dr Paweł Grzesiowski. - Otóż jak ktoś chce zobaczyć, jak wygląda prawdziwy lockdown, powinien pojechać do Wielkiej Brytanii, porozmawiać z ludźmi, którzy żyją w Irlandii albo Azji. To, co my robimy, to udawanie lockdownu, to jakaś taka fasada. Zachęca się do zostawania w domu, ale robi się mnóstwo rzeczy, żeby w tych domach nie być. Wirus to szalejący zabójca na ulicach. Mam nadzieję, że kiedyś przyjdzie czas na rozliczenie tych decyzji - przyznał.
Wideo: fragment programu "Debata Dnia"
- Dla osób zdrowych, młodych, koronawirus jest jak "kubeł zimnej wody" - ocenił ratownik medyczny Marcin Borkowski. - Zakażeni przyznają, że byli krótkowzroczni, część osób tłumaczy sobie, że koronawirus to jakaś inna forma grypy. Niestety, zakażeni często przegrywają walkę i umierają, to jest przerażające - zaznaczył.
Czytaj więcej