"To był szczyt sadyzmu". Dyrektorka domu dziecka i psycholog miały znęcać się nad wychowankami
Zamiast stworzyć bezpieczną przestrzeń, miały przez kilka lat znęcać się psychicznie nad wychowankami domu dziecka w Mysłowicach. Mowa o dyrektor placówki i pracującej tam psycholog, które zostały odsunięte od swoich obowiązków. - W domu dziecka były tylko kary, nie było żadnych nagród - powiedział Dariusz Wójtowicz, prezydent miasta. Włodarz złożył zawiadomienie do prokuratury.
Koszmar podopiecznych domu dziecka w Mysłowicach miał trwać przez lata. Nad dziećmi znęcać się psychicznie miały dyrektorka placówki, oraz pani psycholog.
"Były tylko kary, nie było żadnych nagród"
- Otrzymywaliśmy wcześniej sygnały, że coś dzieje się tam niepokojącego, ale nikt nie chciał zeznawać w tej sprawie. Mogliśmy się odnosić jedynie do tego, co pisały mamy. Z drugiej strony to były kobiety, którym dzieci zostały zabrane. Ciężko było więc odnieść się do tych zarzutów - powiedział prezydent Mysłowic w rozmowie z "Dziennikiem Zachodnim".
Do tych sygnałów doszedł kolejny - list od nauczycielki, która opisała historię jednego z chłopców. - Ta pani nie ustąpiła, przyszła do urzędu. Ja zadzwoniłem do kilku osób, które już wyszły z Domu Dziecka. Gdy usłyszały, że mogę odsunąć panią dyrektor z jej funkcji, to stwierdziły, że mogą mówić, bo wcześniej się jej bały - powiedział prezydent Mysłowic.
ZOBACZ: Były policjant i jego żona molestowali kilkuletnie dzieci. Zapadł wyrok
- Nie wiedziałem wcześniej, że to trwało tyle lat. Jestem zdumiony i załamany tym, że takie coś miało miejsce w Mysłowicach - przyznał prezydent miasta.
- Ja codziennie przebywam u tych dzieci. Nie mam rodziny, więc mogę im poświęcić trochę więcej czasu. Dzieci są przerażone, że może wrócić pani dyrektor i psycholog. Te dzieci błagają, żeby ich nie zostawiać. Dzieci cieszą się, że nikt na nich nie krzyczy. Opowiadały, że rozdzielano rodzeństwa za karę. To był już szczyt sadyzmu, bo dzieci mają tam tylko samych siebie. W Domu Dziecka były tylko kary, nie było żadnych nagród - powiedział.
Zawiadomienie do prokuratury
24 marca Wójtowicz odsunął od pełnienia obowiązków dyrektorkę placówki. Dzień później, po rozmowach z wychowankami i pracownikami, ten sam los spotkał pracującą tam psycholog. "Wychowankowie i pracownicy przekazali informacje o znęcaniu psychicznym oraz wieloletnim dręczeniu" - podał włodarz.
ZOBACZ: "Przez 30 lat oddawali bezdomne dzieci pedofilom". Szokujące wyniki raportu
Jak poinformowała w rozmowie z polsatnews.pl zastępca prokuratora rejonowego w Mysłowicach Marta Bińkowska, 29 marca do prokuratury wpłynęło zawiadomienie od prezydenta Wójtowicza. - Dotyczy ono podejrzenia przestępstwa znęcania się nad wychowankami domu dziecka w Mysłowicach - powiedziała. - Będziemy wyjaśniać, kto jest odpowiedzialny za zaistniałą sytuację - dodała.
"Na czas prowadzenia kontroli opiekę nad dziećmi przejęła zastępca dyrektora Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Mysłowicach. Osobiście nadzoruję wszelkie działania zespołów kontrolnych i dziennie spotykam się z pracownikami oraz wychowankami, aby odczuli szeroko pojęte bezpieczeństwo w placówce" - poinformował prezydent Mysłowic.
- Będę prosił o nadzór prokuraturę okręgową bądź krajową, żeby nikt nie pozamiatał sprawy pod dywan - zapowiedział Wójtowicz.