Jadwiga Emilewicz jako wolontariuszka Basia. Posłanka pomaga w punkcie szczepień
Na terenie Międzynarodowych Targów Poznańskich ruszył punkt szczepień. Wolontariusze pomagają tam przy rejestracji pacjentów, wypełnianiu ankiet, czy wskazują drogą do gabinetu lekarskiego. Jedną z osób pomagających w punkcie jest wolontariuszka Basia. Jak informuje "Głos Wielkopolski", w rzeczywistości to posłanka klubu PiS i była wicepremier Jadwiga Emilewicz.
Szczepienia na terenie Międzynarodowych Targów Poznańskich ruszyły w styczniu. Za ich organizację odpowiada Szpital Kliniczny Przemienienia Pańskiego Uniwersytetu Medycznego im. Karola Marcinkowskiego w Poznaniu. Do początku marca w punkcie na MTP preparat otrzymało ponad 30 tys. osób.
ZOBACZ: "W najbliższych dniach nie będzie rejestracji kolejnych roczników do szczepień"
Medykom pomagają wolontariusze, którzy kierują pacjentów do rejestracji, pomagają wypełniać ankietę i wskazują, który gabinet jest wolny. Ochotników można rozpoznać m.in. po żółtych koszulkach, w które są codziennie ubrani. Z tyłu wydrukowane jest imię każdego z nich.
W lutym - jak informuje "Głos Wielkopolski" - w punkcie szczepień wraz z nową grupą pojawiła się wolontariuszka Basia. Jak się jednak okazało, to posłanka klubu PiS i była wicepremier Jadwiga Emilewicz.
Opóźniony transport szczepionek, telefon do Dworczyka
Parlamentarzystka powiedziała dziennikarzom gazety, że pracuje w wolontariacie od pięciu tygodni. - Przychodzę tu od poniedziałku do czwartku, najczęściej w pierwszej części dnia, od godziny 8 do 12, ale też zdarza się, że jestem od 12 do 16 - przekazała.
- W drugim dniu mojego wolontariatu pojawiło się opóźnienie w transporcie szczepionek z Warszawy. Skontaktowałam się z ministrem Dworczykiem i poprosiłam o to, by dojechały one szybciej, a osoby oczekujące na szczepienie nie musiały zbyt długo czekać - dodała Emilewicz.
Jak przyznała, początkowo zamierzała zaangażować się w wolontariat w Warszawie. - Okazało się, że zdecydowanie lepiej zorganizowany jest ten poznański - dodała.
Afera na stoku
Portal tvn24.pl informował w pierwszej połowie stycznia, że trzech synów byłej wicepremier wzięło udział w zgrupowaniu narciarskim jak zawodowi sportowcy, choć nie mieli licencji, które do tego uprawniają. Jak pisze portal, licencje pojawiły się w wykazie Polskiego Związku Narciarskiego dopiero po tym, gdy dziennikarze tvn24.pl zadali o nie pytania. Do grupy osób uprawnionych do korzystania ze stoku została dopisana też sama Emilewicz.
B. wicepremier zapewniła w oświadczeniu, że w żaden sposób nie naruszyła rządowych wytycznych i rozporządzenia o zamknięciu stoków, a jej synowie trenują narciarstwo alpejskie, posiadają licencje narciarskie i przebywali w Suchem na szkoleniu przygotowującym do zawodów.
Jadwiga Emilewicz w wywiadzie dla Interii mówiła później, że popełniła błąd i bardzo za niego przeprasza. - Politykom wolno mniej zwłaszcza w tak trudnej sytuacji jak pandemia. Nie powinnam była jechać. Z pokorą przyjmuję krytykę internautów, mediów, klubowych kolegów i opozycji. To, co się wydarzyło nie powinno mieć miejsca - dodała w rozmowie z Piotrem Witwickim.
Czytaj więcej