Albo Netanjahu, albo "byle nie Netanjahu". Wybory w Izraelu
Izraelczycy po raz czwarty w ciągu dwóch lat będą we wtorek głosować w wyborach parlamentarnych, postrzeganych jako wybór między obozem premiera Benjamina Netanjahu a "kimkolwiek byle nie Netanjahu". Sondaże nie wskazują na zwycięzcę, który mógłby utworzyć rząd.
Netanjahu, najdłużej urzędujący premier w historii kraju, ma nadzieję, że stabilną większość w Knesecie zagwarantuje jego obozowi politycznemu program szczepień przeciwko Covid-19, uważany przez wielu za najlepszy na świecie. Dzięki niemu, po uodpornieniu niemal trzech czwartych mieszkańców powyżej 16 roku życia, mogła się otworzyć się duża część gospodarki.
Niektórzy wyborcy sądzą jednak, że Netanjahu upolitycznił pewne decyzje dotyczące walki z pandemią, na przykład naciskając na zakończenie lockdownu przed wyborami, by możliwe było prowadzenie kampanii.
Ograniczał również wysokość kar za nieprzestrzeganie przepisów przeciwepidemicznych wbrew zaleceniom ekspertów. Krytycy postrzegali to jako gest w stronę społeczności Żydów ultraortodoksyjnych, wśród której częste były przypadki lekceważenia obostrzeń dotyczące zgromadzeń, a Netanjahu tradycyjnie potrzebuje wsparcia partii reprezentujących tę mniejszość, by pozostać na stanowisku.
Sondaż: 30-32 mandaty
Wybory traktowane są często jako plebiscyt w sprawie urzędującego od 12 lat szefa rządu, który ma nadzieję, że sukces programu szczepień i seria porozumień pokojowych z krajami arabskimi pozwoli mu uzyskać większości w parlamencie, pomimo toczącego się przeciwko niemu procesu ws. korupcji, defraudacji i nadużycia zaufania.
Na razie jednak żaden z bloków, ani ten związany z premierem, ani opozycja, nie ma wyraźnej przewagi.
Według sondaży opublikowanych w piątek - a w Izraelu zakazane jest przeprowadzanie badań opinii publicznej na pięć dni przed wyborami - prawicowy Likud (hebr. Konsolidacja) Netanjahu wygra wybory, zdobywając 30-32 mandaty w 120-osobowym Knesecie.
Jednak zwyczajowy sojusz z blokiem ortodoksyjnych partii religijnych Zjednoczony Judaizm Tory (hebr. Jahadut Hatora) i reprezentującą ortodoksyjnych Żydów sefardyjskich Sefardyjską Partią Strażników Tory (hebr. Szas) da mu nie więcej niż 50 mandatów.
Dwa warunki
Opozycję reprezentuje kilka niezwiązanych ze sobą partii, połączonych jedynie chęcią obalenia Netanjahu, które razem mają uzyskać 56-60 mandatów.
Najsilniejszą opozycyjną formacją jest centrowa Jesz Atid (hebr. Jest Przyszłość) Jaira Lapida z (18-19 mandatów), za nią lokuje się kierowana przez byłego "likudnika", Gideona Saara, Tikwa Hadasza (hebr. Nowa Nadzieja, 8-10 mandatów), Zjednoczona Lista partii arabskich (8), świecko-nacjonalistyczny Israel Bejtenu (hebr. Izrael Nasz Dom, 6-8) i socjaldemokratyczna Partia Pracy (5-6).
Aby Netanjahu zachował stanowisko, muszą zostać spełnione dwa warunki. Po pierwsze sytuująca się na prawo od Likudu Jamina (hebr. Prawica) Naftalego Beneta powinna zdobyć ok. 10 miejsc i przystąpić do jego koalicji. Po drugie, sojusz partii skrajnie nacjonalistycznych i religijnych, startujący pod szyldem Religijnego Syjonizmu, musi przekroczyć 3,25-procentowy próg wyborczy, a pozostałe małe partie, w tym lewicowy Merec (hebr. Wigor) czy centrowi Niebiesko-Biali, rządzący obecnie z Netanjahu, uzyskać wynik poniżej tego progu, co wzmocni prawicę.
Komentatorzy zwracają uwagę na nieformalne poparcie Netanjahu dla partii Ocma Jehudit (hebr. Żydowska Siła) Itamara Ben Gwira, która należy do bloku Religijnego Syjonizmu i jest jedną z najbardziej fanatycznych grup w kraju. Ben Gwir opowiada się za wypędzeniem "nielojalnych" Arabów z Izraela i terytoriów okupowanych oraz wzywa Izrael do zaanektowania całego Zachodniego Brzegu zamieszkanego przez ok. 3 mln Palestyńczyków.
Jego poglądy nie dziwią, biorąc pod uwagę, że od wczesnej młodości był zwolennikiem rabina Meira Kahane, orędownika żydowskiej teokracji i zamachów bombowych, i jego ugrupowania Kach (hebr. W ten sposób).
Partia ta w 1988 r., ze względu na rasistowski program, dostała zakaz startowania w wyborach, a od 1994 r. jest zdelegalizowana, ponieważ wyraziła poparcie dla zamachu izraelskiego osadnika, w którym zginęło 29 Palestyńczyków. Unia Europejska i Stany Zjednoczone uznały Kach za organizację terrorystyczną.
W kampanii wyborczej Netanjahu nie zabiega jedynie o głosy ekstremistów. Bardziej zaskakujące jest, że próbował nawet prowadzić kampanię mającą na celu przyciągnięcie izraelskich Arabów, którzy stanowią ok. 20 proc. populacji Izraela i nigdy nie byli przedmiotem zainteresowania Likudu.
Nie ma głosowania korespondencyjnego
Wyniki sondaży exit polls zostaną opublikowane po zamknięciu lokali wyborczych we wtorek wieczorem. Oficjalne liczenie głosów trwa zwykle kilka dni, po czym prezydent powierza misję utworzenia nowego rządu na początku temu kandydatowi, który ma największe szanse na zbudowanie stabilnego gabinetu. Jeśli po tygodniach negocjacji nikomu nie uda się utworzyć 61-osobowej koalicji, kolejne wybory odbędą się jeszcze w tym roku.
Mandaty w parlamencie przydzielane są partiom proporcjonalnie. Izraelski system wyborczy niemal gwarantuje, że żadne ugrupowanie nie zdobędzie zdecydowanej większości, co daje często małym partiom - w ostatnich latach były to zazwyczaj partie ultraortodoksyjne - duży wpływ na treść umów koalicyjnych. System ten umożliwia istnienie szerokiego spektrum poglądów w parlamencie, ale utrudnia tworzenie stabilnych koalicji.
W poprzednich trzech wyborach partie przeciwne Netanjahu zdołały za każdym razem zdobyć więcej mandatów niż koalicja premiera, ale nie udało im się nigdy porozumieć i pozbawić go stanowiska. Nadzwyczajny rząd jedności, który powstał w 2020 r., by stawić czoła pandemii, przetrwał zaledwie siedem miesięcy i upadł w wyniku walk wewnętrznych.
Głosowanie korespondencyjne nie jest możliwe w Izraelu, więc by zapobiec rozprzestrzenianiu się koronawirusa, tworzone są specjalne lokale wyborcze dla osób poddanych kwarantannie i pacjentów chorych na Covid-19.
Czytaj więcej