"Marsz o Wolność" w Warszawie. Rzucanie kamieniami i huk granatów na Polu Mokotowskim

Polska
"Marsz o Wolność" w Warszawie. Rzucanie kamieniami i huk granatów na Polu Mokotowskim
Polsat News
Przemarsz rozpoczął się o godz. 12:00

Kilkaset osób protestowało w sobotę w Warszawie przeciw przepisom sanitarnym wprowadzonym przez rząd z powodu pandemii koronawirusa. Doszło do przepychanek z policją. Funkcjonariusze zatrzymali kilka osób, użyli granatów hukowych i gazu. Dwoje z nich trafiło do szpitala.

Na Polu Mokotowskim kilkaset osób protestowało przeciw wprowadzeniu przez rząd przepisów sanitarnych oraz ograniczeń w związku z rozprzestrzenianiem się koronawirusa.
 

Uczestnicy protestu, w większości bez maseczek, mieli transparenty z napisami "Stop przymusowym szczepieniom", "Stop plandemii", "Stop terapii genetycznej", "Dzieci do szkoły". Śpiewali: "Cała Polska śpiewa z nami wy… z maseczkami".

 

Występujący na zaaranżowanej scenie mówcy przekonywali zebranych, że nie ma pandemii, a przepisy sanitarne wprowadzone przez władze ograniczają wolność.

 

Kilku uczestników manifestacji zapaliło race. Policja wzywała zgromadzonych do rozejścia się powołując się na przepisy zakazujące zgromadzeń. Kiedy tłum powoli się rozchodził rzucano petardy. Policjanci spisywali niektórych uczestników demonstracji.

 

Poszkodowani policjanci

 

- Policjantka została kopnięta przez agresora, a policjant uderzony kamieniem w głowę. Oboje trafili do szpitala" – powiedział nadkom. Sylwester Marczak, rzecznik prasowy Komendanta Stołecznego Policji. 

 

- Policjanci dopowiedzieli zdecydowanie. Użyli środki przymusu bezpośredniego w postaci siły fizycznej, pałki służbowej i ręcznych miotaczy gazu, a także granatów hukowych - dodał. 

 

ZOBACZ: Ukradł z auta butelkę coli. Policja radzi, by nie zostawiać na widoku "wartościowych przedmiotów"

 

Mundurowi dokonali zatrzymań. Rzecznik nie poinformował ile osób trafiło w ręce policji. Na miejscu nadal prowadzone są czynności. 

 

- Wśród zatrzymanych są m.in. osoby poszukiwane celem odbycia kary pozbawienia wolności. Zatrzymane zostały osoby także za posiadanie narkotyków, naruszenie nietykalności, znieważenie funkcjonariuszy – wyliczał Marczak. 

 

Przepychanki z policją

 

Doszło do szarpaniny między policją, a kilku osobami biorącymi udział w demonstracji. Tłum zaczął otaczać interweniujących funkcjonariuszy. W ich kierunku rzucono kamienie. Policja użyła granatów hukowych i gazu.

 

Manifestujący rozpierzchli się. Wtargnęli na jezdnię Al. Niepodległości tamując ruch samochodów i tramwajów. Ponownie doszło do interwencji policji oraz kilku zatrzymań.

 

"Obecnie na ulicach Warszawy w kilku miejscach policjanci podejmują zdecydowane działania wobec osób lekceważących obostrzenia. (…) W pojedynczych przypadkach policjanci stosują środki przymusu bezpośredniego w postaci siły fizycznej, pałki służbowej i ręcznych miotaczy gazu. Są pierwsze osoby zatrzymane. Wśród nich jest osoba poszukiwana celem odbycia kary pozbawienia wolności" – napisała KSP na swoim profilu na Twitterze

 

"Piknik Wolności"
 
Organizatorzy, czyli m.in. stowarzyszenie "Stop Nop" i Konfederacja Korony Polskiej zapowiedzieli, że marsz rozpocznie się w sobotę o godz. 12:00 na stołecznym Placu Defilad, leżącym nieopodal Pałacu Kultury i Nauki.
 
Następnie jego uczestnicy mieli przejść ulicami Emilii Plater, Świętokrzyską, al. Jana Pawła II, Chałubińskiego i al. Niepodległości na Pole Mokotowskie, gdzie planowali urządzić "Piknik Wolności".
 
Niektórzy z nich mieli ze sobą transparenty z napisami: "Fałszywa pandemia", "Stop segregacji sanitarnej", czy "Szczepionka Astra Zeneca - niebezpieczna". Widać było też biało-czerwone flagi z przekreślonym napisem Covid-19 opatrzone napisem game over.
 
 
"Upomnimy się o podstawowe prawa: wolność słowa, przemieszczania się, prowadzenia działalności gospodarczej, zgromadzeń i procedur medycznych, sprzeciwiając się przymusowi szczepień i eksperymentów medycznych oraz cenzurowaniu dziennikarzy, naukowców i lekarzy" - zapowiedziano na stronie wydarzenia. 
 
WIDEO: "Marsz o Wolność" w stolicy. Relacja reportera Polsat News
  
 
Wśród uczestników Socha, Cejrowski, Braun i Komarenko
 
Na marszu mieli pojawić się m.in. Justyna Socha, piosenkarz Ivan Komarenko oraz podróżnik i dziennikarz Wojciech Cejrowski. Swoją obecność zapowiedział też poseł Konfederacji Grzegorz Braun.
 
"Wraz z przyjaciółmi z Rzeszowa i Stalowej Woli ruszamy w drogę, na manifestację wolnościową. Do zobaczenia za kilka godzin w Warszawie" - napisał Braun na Twitterze.
 
"Zgłosiliśmy zgromadzenie do urzędu"
 
Zdaniem organizatorów, uczestnicy Marszu o Wolność "mają prawo do zgromadzeń" podczas stanu epidemii. "Próby zakłócenia poprzednich protestów były nielegalne. Świadczą o tym kolejne wyroki sądu dotyczące Marszu o Wolność z 24 października, a policja będzie zmuszona płacić odszkodowania" - stwierdzili.
 
 
Jak dodali, zgłosili zgromadzenie "do urzędu", a o bezpieczeństwo jego uczestników zadba "straż marszu złożona m.in. z osób, które wygrały w sądzie z policją".
 
"Marsz ma charakter pokojowy. Osoby, które mają inne cele prosimy o rezygnację z udziału" - apelowali organizatorzy.
 
Policja: rozwiązaliśmy zgromadzenie
 

Po godz. 12 Komenda Stołeczna Policji poinformowała, że po otrzymaniu informacji od sanepidu, że zachowania osób biorących udział w zgromadzeniu prowadzą do "zagrożenia dla zdrowia i życia ludzkiego", wystąpiła do przedstawiciela organu gminy (warszawskiego ratusza - red.) o rozwiązanie marszu.

 

ZOBACZ: Pakistan. Premier przyjął chińską szczepionkę. Jest zakażony koronawirusem

 

"Przychylono się do naszego wniosku. W związku z powyższym przedmiotowe zgromadzenie zostało rozwiązane. Stosowne komunikaty kierowane są do uczestników rozwiązanego już zgromadzenia" - napisała stołeczna policja na Twitterze.

 

 

Wcześniej policjanci informowali, że "na pl. Defilad obecnych jest kilkaset osób, które nie zachowują dystansu społecznego".

 

Ponadto wiele osób nie zasłania ust i nosa. Sytuacja ta stwarza sprzyjające warunki dla przenoszenia zakażeń koronawirusem SARS-CoV-2" - przekazywali funkcjonariusze.

 

 

Na miejscu oprócz policji byli przedstawiciele sanepidu oraz stołecznego ratusza. Mundurowi na Placu Defilad zagrodzili drogę demonstrantom, których wypuszcza dopiero po wylegitymowaniu.

Niedzielski: zero tolerancji

Minister zdrowia Adam Niedzielski podczas sobotniej konferencji prasowej pytany był, jak można oceniać zachowanie tych osób, które dzisiaj protestują przeciwko zasadom bezpieczeństwa?

 

- Oczywiście jest to skandaliczna sytuacja. Dzisiaj na Rządowym Zespole Zarządzania Kryzysowego rozmawialiśmy właśnie o stosowaniu polityki zero tolerancji dla takich sytuacji – powiedział.

 

Dodał, że "ta demonstracja była absolutnie nielegalna, bo przekroczyła limit zgromadzeń, który wynosi pięć osób". Przypomniał, że "demonstracja została zdelegalizowana po reakcji policji".

 

- I w tym sensie nie ma tutaj alternatywy czy innego spojrzenia, że jest to działanie nieodpowiedzialne – ocenił.

 

- Na Rządowym Zespole Zarządzania Kryzysowego bardzo dużo rozmawialiśmy teraz o polityce zero tolerancji dla wszystkich, którzy nie noszą maseczek lub noszą maseczki w nieodpowiedni sposób, np. nie zasłaniając nosa. Teraz jest ten moment ze względu na narastającą liczbę zakażeń, że działania policji, działania sanepidu będą bezwzględne – poinformował.

wka/zdr/bas/ polsatnews.pl, PAP
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie