Prof. Andrzej Fal: realnie mamy 100-110 tys. zakażeń dziennie
- Jeżeli mamy teraz 27 tys. zakażeń, to myślę że 100-110 tys. nowych przypadków to realna liczba - mówił w "Gościu Wydarzeń" prof. Andrzej Fal, prezes Polskiego Towarzystwa Zdrowia Publicznego. Ekspert tłumaczył, że "co do zasady testowane są w Polsce osoby objawowe".
Prowadzący program Grzegorz Kępka zauważył, że mimo wprowadzenia lockdownu w woj. warmińsko-mazurskim cały czas utrzymuje się tam wysoki poziom zakażeń.
ZOBACZ: Lockdown w całej Polsce. W życie weszły nowe obostrzenia
- To piękno wszystkich prewencji w chorobach zakaźnych, że efekty są widoczne z pewnym odwleczeniem w czasie, także efekt lockdownu będzie widoczny za 7, za 10 dni. To bardzo zniechęcające, bo jak terapia nie działa od razu, to pacjent się do niej zniechęca, teraz jest podobnie - mówił prof. Fal.
"Lockdown to środek doraźny"
Ekspert przyznał, że Polacy nie stosowali się do najbardziej podstawowych zaleceń jak prawidłowe noszenie maski, unikanie kontaktu, zachowanie dystansu, przestrzeganie liczby osób w pomieszczeniach.
- To wszystko bardzo proste rzeczy. Przez ostatnie 12 miesięcy przyzwyczailiśmy się, że SARS-COV-2 jest z nami, przestaliśmy szanować go jako przeciwnika i trochę go ignorować. Myślę, że to zemsta wirusa i teraz niestety musimy walczyć z nim lockdownem. Całe szczęście mamy drugie narzędzie - szczepionkę. Bo lockdown jest rzeczą doraźną, rzeczą która pozwoli wyhamować na chwilę. Jedyną metodą, która pozwoli nam przerwać tę passę i nie dopuścić do czwartej zwyżki jest szczepienie - dodawał.
ZOBACZ: Minister zdrowia oburzony artykułem o szczepionce AstraZeneki
Lekarz przyznawał, że od początku był zwolennikiem zakazu przemieszczania się między województwami objętymi restrykcjami. - Musimy jednak pamiętać, że swoboda przemieszczania się jest jedną z największych swobód jakie posiadamy. Sięgnięcie do ograniczenia tej swobody, jest radykalnym i ostatecznym środkiem. To środek być może konieczny, ale zwlekałbym z tym jak najdłużej - mówił.
Wideo: prof. Andrzej Fal: realnie mamy 100-110 tys. zakażeń dziennie
- Wydaje mi się, że tutaj jest problem braku świadomości. Chcemy się mienić społeczeństwem demokratycznym, natomiast o obowiązkach wynikających z członkostwa w społeczeństwie obywatelskim jakoś zapominamy. Tym obowiązkiem jest niedziałanie na szkodę innych. A chodzenie bez maseczki jest działaniem na szkodę innych. Niezależnie od tego czy stoi za tym mandat, czy nie nie powinniśmy tego robić ze względów świadomościowych - dodawał prof. Fal.
"Dużo więcej zakażeń w rzeczywistości"
"Gość Wydarzeń" podkreślał, że "człowiek jest stworzeniem stadnym" i brak możliwości socjalizacji wpływa na nasze zachowania. - Budzi podświadomą chęć oporu przeciwko temu, żebyśmy nadal musieli się izolować. Te wybuchy, jak zakopiański, to było odreagowanie. To trzeba zrozumieć, ale nie jest to dobre dla przebiegu pandemii - mówił.
ZOBACZ: Portugalia: powstał rejestr szczepień przeciw Covid-19 dla nielegalnych imigrantów
Grzegorz Kępka zwracał uwagę, że aktualna liczba nowych przypadków stanowi ok. 30 proc. wykonywanych testów. Na pytanie ile zakażeń jest w rzeczywistości prof. Fal zapewnił, że "jest ich dużo więcej" niż podają oficjalne statystyki. - Co do zasady my testujemy osoby objawowe. W związku z powyższym z tego wynika wysoka skuteczność trafień. Myślę, że współczynnik 3:5 jest prawidłowy - wynika to z pewnej specyfiki pandemii, którą obserwowaliśmy w innych krajach. Jeżeli mamy teraz 27 tys., to myślę że 100-110 tys. to realna liczba -dodawał prof. Fal.
- Ona na tym etapie pandemii wydaje się nie mieć wielkiego wpływu na to, co się dzieje. My i tak w większości musimy się uodpornić albo przechorowując, albo szczepiąc się. Myślę, że testowanie i tracking każdego przypadku jest słuszny na początku pandemii i w przypadku wygaszania pandemii. Jesteśmy teraz na szczycie i to, czy zdiagnozujemy dziennie 30, 50 czy 60 tys. przypadków, to nie wiele zmieni jeśli pozostali pacjenci są bezobjawowi - dodawał.
Koronawirus. Kiedy zgłosić się do lekarza
Prof. Andrzej Fal przyznał, że obawia się, że wkrótce może zabraknąć specjalistów potrafiących obsługiwać respiratory i inne specjalistyczne sprzęty.
- Ostatni dzwonek, by zgłosić się do lekarza to duszność, brak tchu oraz wskazanie pulsoksymetru poniżej 92 proc. - mówił dodając, by nie leczyć się na własną rękę w domu.
Czytaj więcej