"Bardzo złe" relacje Rosji i USA. "Biden nie chce nawiązywać stosunków"
Relacje USA i Rosji są "bardzo złe" - oświadczył w czwartek rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow. Jak przekazał, Kreml jest zdania, że prezydent USA Joe Biden nie chce nawiązywać stosunków z Rosją i na takim założeniu władze Rosji będą się opierać.
- Nie chciałbym w reakcji wiele mówić; powiem tylko, że są to bardzo złe wypowiedzi prezydenta USA. W sposób oczywisty nie chce on nawiązywać relacji z naszym krajem i będziemy dalej wychodzić z takiego założenia - powiedział Pieskow podczas briefingu dla prasy.
Na dalsze pytania na ten temat przedstawiciel Kremla odparł że "nie ma nic do dodania". Pytany o to, czy sam prezydent Władimir Putin będzie reagował na słowa Bidena rzecznik odpowiedział, że tego "dokładnie nie może określić".
ZOBACZ: USA. Policja postrzeliła roczne dziecko w głowę
Pieskow powiedział także, że nie przypomina sobie, by analogiczne wypowiedzi ze strony przywódców USA zdarzały się wcześniej.
Biden w środę w wywiadzie dla ABC News odpowiedział twierdząco na pytanie, czy uważa, iż prezydent Rosji jest "zabójcą". Zapewnił też, że Putin zapłaci cenę za ingerencję w zeszłoroczne wybory w Stanach Zjednoczonych i próbę przechylenia ich wyniku na korzyść ubiegającego się wówczas o reelekcję Donalda Trumpa.
Wezwanie rosyjskiego ambasadora
MSZ Rosji tego samego dnia wieczorem wezwało na konsultacje do Moskwy rosyjskiego ambasadora w Waszyngtonie Anatolija Antonowa. Komunikat MSZ nie zawierał przy tym odniesień do wypowiedzi Bidena. Antonow, jak zapowiedziała ambasada Rosji, uda się do kraju w sobotę, 20 marca.
Rzeczniczka MSZ Maria Zacharowa zauważyła, że nie pamięta przypadku wezwania ambasadora w USA do kraju na konsultacje. Komentatorzy w Moskwie oceniają ten krok rozmaicie. Były ambasador Rosji w Arabii Saudyjskiej Andriej Bakłanow powiedział portalowi RBK, że wezwanie ambasadora do jego kraju na konsultacje zdarza się dość rzadko i jest to "działanie demonstracyjne, którego celem jest pokazanie, że polityka danego państwa (...) nie odpowiada temu poziomowi relacji, do którego my dążymy".
Z kolei wykładowca katedry dyplomacji w moskiewskiej uczelni MGIMO Aleksandr Panow uważa, że w wezwaniu Antonowa nie ma nic nadzwyczajnego. Celem jest zapewne wyjaśnienie sytuacji w Waszyngtonie - ocenił ekspert. Nie spodziewa się on także, by ambasador Rosji pozostał w kraju dłużej, co oznaczałoby obniżenie rangi relacji dyplomatycznych. MSZ Rosji nie podało, jak długo będą trwać konsultacje Antonowa w Moskwie.