"Raport": jak DPS-y radzą sobie z trzecią falą pandemii

Polska
"Raport": jak DPS-y radzą sobie z trzecią falą pandemii
Raport
"Raport" dziś o 21:00 w Polsat News

Pandemia najbardziej dotknęła domy pomocy społecznej. W pierwszej fali ogniska zakażeń wybuchały z lawinową mocą. Placówki stawały się zamkniętymi twierdzami z brakami kadrowymi. O domach w Kaliszu i Zielonej Górze zrobiło się głośno, bo sytuacja doprowadziła między innymi do zmian dyrekcji. Magdalena Gwódź w "Raporcie" sprawdziła jak dziś te DPS-y radzą sobie z trzecią falą.

8 kwietnia 2020 r. prezydent Kalisza wraz z wojewodą podejmuje decyzje o ewakuacji Domu Pomocy Społecznej w Kaliszu. Pracownicy za wybuch pandemii winią dyrektora. Ten odchodzi ze stanowiska.

 

 

Kilka miesięcy później ognisko koronawirusa wybucha w oddalonym o 200 kilometrów od Kalisza, Domu Pomocy Społecznej w Zielonej Górze. Zakażonych zostaje 72 mieszkańców i 35 pracowników. Jeszcze w trakcie ewakuacji dyrektor placówki podaje się do dymisji, a Dom Pomocy Społecznej zostaje został zamknięty na blisko miesiąc.

"Problemów było bardzo dużo"

Reporterka "Raportu" wróciła do dwóch DPS-ów, o których mówiła cała Polska.

 

- Problemów było bardzo dużo. Dzwoniłem do pracowników, do każdego indywidualnie i pytałem kiedy może wrócić. Proszę, pamiętać, że oprócz tego, że ludzie przeżyli traumę ewakuacji, traumę przeżyli też, pracownicy. Ja absolutnie nie winiłbym nikogo za tą sytuację bo ta sytuacją zaskoczyła caly świat, ale trzeba było mieć siłę i pokazywać siłę innym - mówi Marcin Ferenc, dyrektor DPS w Kaliszu.

 

Cztery dni po tym gdy Marcin Ferenc zaczął kierować ośrodkiem został zakażony koronawirusem. Oprócz dyrektora w maju na kwarantannie w ośrodku było kilkunastu pracowników. Każdy z nich przez 14 dni nie wychodził z DPS-u.


WIDEO: "Raport" Magdaleny Gwóźdź

  

 

- To był bardzo trudny okres, takiego sprawdzenia siebie, rodziny, przyjaciół, bo oczywiście nie wszystkim się podobało, że tutaj pracuje. Pamiętam taki moment już po kwarantannę, podjechałem po papierosy i stałem w kolejce. Pani, która stała przed mną odsunęła się o jakieś 1,5 metra ode mnie. Miałem takie poczucie, że jestem trędowaty - wspomina.

"Przypomniały im się czasy wojny"

Miesiąc po ewakuacji w Zielonej Górze nowym dyrektorem DPS-u została Wioletta Baziuk.

 

Pytana o to, co zastała pierwszego dnia pracy odpowiada: "służby porządkowe i straż pożarną". - Trzeba było przygotować plan działania, zaczęliśmy dyskutować co zrobić żeby sytuacja się więcej nie powtórzyła. Najpierw zaczęliśmy od utworzenia izolatorium na wypadek kolejnych zachorowań dopiero potem powoli zaczęliśmy przyjmować pacjentów - zapewnia.

 

ZOBACZ: Koronawirus - Raport Dnia. Wtorek, 16 marca

 

Pacjenci zaczęli wracać do domu ośrodka po kilku tygodniach.

 

- Byli zrozpaczeni, że musieli wyjechać z tego domu. To było dla nich trudne. Musimy pamiętać, że Ci mieszkańcy mają powyżej 80 lat. Te syreny, te karetki, to przywoływało wspomnienia wojny. Oni to cały czas przeżywają - mówi.

 

- Nikt nie był przygotowany na taki rozwój choroby. Trudno aby dom na 120 mieszkańców przygotował 120 izolatek. Osoby które musiały przebywać w pokoju i nie roznosić tej choroby też tego nie rozumiały, bo nie zapominajmy, że tu są osoby z wielochorobowością, z otępieniem mózgowymi i z Alzheimerem. Jak im wytłumaczyć, że ma czegoś nie robić skoro ona za 5 minut nie będzie tego pamiętać? - dodaje.

 

Poprzednie odcinki programu są dostępne tutaj.

dsk/jo/bas/ Polsat News
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie